San Lorenzo razi, River znów dołuje

Oprócz zwycięstwa Boca nad dołującym Sarmiento de Junín niedzielnego dnia rozegrano jeszcze pięć spotkań w ramach szóstej kolejki Primera División de Argentina. Znów padło sporo goli, emocji nie zabrakło. Z okazji argentyńskiego Dnia Matki zachwycili finaliści poprzedniego sezonu – Lanús i San Lorenzo. Szok wywołało Patronato. Relacja:

Lanús vs Godoy Cruz 3:0 (0:0)

Gole – José Sand (49′), Román Martínez (66′), José Luis Gómez (80′ – pen.)

Nareszcie otrząsnęli się mistrzowie Argentyny. Starcie dwóch uczestników przyszłorocznej Copa Libertadores zakończyło się efektowną victorią Lanús nad opadającym z sił Godoy Cruz. Goście zanotowali ostatnio fatalną serię na stadionie La Fortaleza – wpierw pół tygodnia temu odpadli tu w 1/8 finału Pucharu Argentyny na rzecz San Lorenzo, teraz ponieśli klęskę z miejscową drużyną.

Wszystkie gole padły w drugiej połowie. Krótko po zmianie stron efektowny atak gospodarzy. Iván Marcone wykonał długą lagę z środka boiska na bok szesnastki do Marcelino Moreno. Młodzian dośrodkował w pole bramkowe, skąd do pustej siatki trafił José Sand. Król strzelców ubiegłej kampanii zdobył dopiero pierwszą bramkę w tych rozgrywkach. 35-letni „Pepe” zrehabilitował się za niepowodzenie z pierwszej odsłony, gdy nie trafił do pustej bramki…

Kilka minut później zadanie „El Granate” ułatwiła czerwona kartka dla Luciano Abecasisa. Z przewagą liczebną miejscowi dopięli swego. W 66 minucie Román Martínez przejął centrę z lewej flanki od kapitana Maxi Velázqueza, utorował sobie drogę i ze skraju pola karnego sprytnym niskim uderzeniem ośmieszył Rodrigo Rey’a.

A dziesięć minut przed upływem regulaminowego czasu klubowy walczak Lautaro Acosta wywalczył jedenastkę, z której gwóźdź do trumny „Winiarzy” wbił prawy obrońca José Luis Gómez.

Lanús wyprzedził swą niedzielną ofiarę w ligowej tabeli, promując się na dziesiątą lokatę (ostatnią dającą awans do Sudamericany). To drugie ich zwycięstwo i jednocześnie pierwsze od inauguracyjnej kolejki, gdy wymęczyli skromne 1:0 z Boca Juniors.

Sensacyjnie zakwalifikowany do najbliższej edycji CL zespół Godoy Cruz zgromadził siedem punktów, a więc dwa mniej od aktualnego czempiona kraju tanga. Daje mu to 17. miejsce.

*****************************************************************************

Olimpo vs Tigre 1:4 (1:2)

Gole – 0:1 Diego Morales (21′), 1:1 Jonathan Blanco (26′ – pen.), 1:2 Alexis Castro (44′), 1:3 Sebastián Rincón (60′), 1:4 Oliver Benítez (90+6′)

Spragniony pierwszej wygranej w sezonie Tigre przeszedł samego siebie, bowiem choć Olimpo jest kandydatem do spadku, to na własnym terenie w Bahía Blanca raczej nie ponosi tak dotkliwych blamażów. Przed reprezentacyjną przerwą musieli zadowolić się remisem z Boca Juniors.

Teraz jednak „El Matador” nie mieli litości. W 21 minucie dośrodkowanie prawą flanką Sebastiána Rincóna, po jakim głową sprzed pola bramkowego atak wykończył powracający do świetnej formy Diego Morales. Aczkolwiek pięć minut później Olimpo wyrównało z rzutu karnego. Wapno podyktowane zostało na faul Martína Galmariniego, a wykorzystał je Jonathan Blanco – zawodnik, który przed egzekucją oryginalnie bierze rozchód zamiast rozbiegu.

Minutę przed finiszem pierwszej części goście odzyskali prowadzenie też po stałym fragmencie gry. Alexis Castro efektownie trafił z rzutu wolnego i goście znów na plusie.

Tigre przypieczętowali kanonadę w drugiej części zawodów. Po godzinie konfrontacji Sebastián Rincón dołożył gola do asysty – w polu karnym po centrze młodego wychowanka Diego Sosy ofiarnie wślizgiem wygarnął futbolówkę z objęć Nereo Champagne’a, a następnie umieścił ją w pajęczynie i jeszcze po drodze założył „siatkę” między nogami defensora Olimpo.

Kropkę nad „i” w szóstej minucie doliczonego czasu postawił obrońca Oliver Benítez. Uczynił to także po rzucie wolnym, ale tuż zza linii szesnastego metra (rzut wolny przyznany za dotknięcie piłki ręką przez goalkeepera poza obrębem pola karnego) genialnie celując w okienko bramki miejscowych. Jego premierowy gol dla Tigre.

Drużyna Pedro Troglio zainkasowała pierwszy komplet punktów. Dzięki temu awansowała na dziewiętnastą lokatę, wyścignąwszy Olimpo i zepchnąwszy ich do strefy spadkowej.

*****************************************************************************

Newell’s Old Boys vs Gimnasia La Plata 1:0 (0:0)

Gol – Víctor Figueroa (77′)

Nie rozczarowali NOB, którzy wymęczyli zwycięstwo przed własną publicznością nad solidną ekipą Gimnasii i awansowali na najniższy stopień ligowego podium. Co prawda trzeba było nieco pomęczyć się, aby zgarnąć komplet. Mało tego „Trędowatym” dopomogła czerwona kartka, jaką ujrzał obrońca rywali Manuel Guanini u początku drugiej odsłony za brutalne sfaulowanie Mauro Formici.

W 77 minucie przyszła jednak odwilż – dośrodkowanie ze skrzydła Mauricio Teveza, po jakim z pola bramkowego futbolówkę do siatki wcisnął Víctor Figueroa. Boczny napastnik niedawno wpisywany do listy transferowej Newell’s, jednak od tego sezonu stał się ich pierwszoplanowym graczem.

Podopieczni Diego Oselli przystąpią bardzo zmotywowani do derbów Rosario, jakie czekają za tydzień. Zaznaczę, że będzie o co walczyć – od 2008 roku NOB nie pokonali odwiecznego wroga! 

*****************************************************************************

Arsenal de Sarandí vs San Lorenzo 1:3 (0:2)

Gole – 0:1, 0:2 i 0:3 Martín Cauteruccio (13′, 20′, 56′), 1:3 Renso Pérez (89′)

Festiwal Martína Cauteruccio! Urugwajczyk trafiał już do siatki w Copa Sudamericana i krajowym pucharze, zatem wypadało również otworzyć łowy na arenie ligowej. Tego dnia zaliczył hattricka – jest po drugim zawodnikiem po Darío Benedetto, który dokonał tego w bieżącej kampanii. Dodam, iż wszystkie trzy gole prima sort!

Siódemka na koszulce „Cuervos” otworzył wynik w 13 minucie. Wówczas otrzymał dogranie od Fernando Belluschiego i wykwitnie zabawił się z defensywą Arsenalu w polu karnym, finiszując całość efektownym uderzeniem w długi róg.

W 20 minucie San Lorenzo podwoiło swą zaliczkę. Cauteruccio tym razem huknął nisko w długi róg zza szesnastego metra, a futbolówka po rękawicach Fernando Pellegrino wturlała się tam, gdzie jej miejsce. Niecały kwadrans po przerwie Urus skompletował hattricka – otrzymawszy asystę od Sebastiána Blanco, obrócił się z piłką w polu karnym i wykończył atak trzecim celującym uderzeniem w długi róg.

Zdruzgotani gospodarze minutę przed końcem uzyskali honorową brameczkę, kiedy Claudio Corvalán dośrodkował z połowy boiska. Chwilową nieuwagę obrony gości wykorzystał Renso Pérez trafiając w akcji sam na sam.

Okres fenomenalnej formy San Lorenzo de Almagro trwa! Papieski klub w ciągu pół tygodnia dwukrotnie wygrał 3:1 – najpierw na arenie krajowego pucharu złupił Godoy Cruz, teraz ich wyższość musiała uznać dołująca ekipa Arsenalu.

„El Ciclón” ze zgromadzonymi 14 punktami jest ligowym wiceliderem. Minione dwa sezony ligowe wieńczyli jako wicemistrz kraju. Czyżby święciło się ich trzecie konsekutywne „srebro”? Grunt jednak, iż regularnie kwalifikują się do Copa Libertadores.

Dla odmiany klub ś.p. Julio Grondony, który w latach 2012-2014 także regularnie wchodził do elitarnej CL obecnie zajmuje lokatę drugą od dołu. Gdyby nie tabela spadkowa drżeliby o utrzymanie… A przecież w trakcie drugiej części sezonu będzie chociaż przez kilka tygodni dzielił obowiązki ligowe z Copa Sudamericaną.

*****************************************************************************

Patronato vs River Plate 2:1 (0:1)

Gole – 0:1 Sebastián Driussi (7′), 1:1 Gabriel Vargas (55′), 2:1 Lucas Márquez (90′)

Drugi raz w tym roku River Plate został wywieziony na tarczy z Międzyrzecza! Cóż za kompromitacja ekipy Marcelo Gallardo, która zdawała się ponownie snuć mistrzowskie aspiracje. Do przerwy „Millonarios” prowadzili, dzięki szybkiemu trafieniu Sebastiána Driussiego.

Aktualny lider klasyfikacji strzelców przejąwszy podanie Tomása Andrade zmyślnie wykiwał obrońcę rywali, a następnie ze skraju pola karnego nisko przymierzył w długi róg zaskakując swego wiekowego imiennika Bertoliego.

Jednakże po zmianie stron walczący o wydostanie się ze strefy spadkowej Patronato zrobił psikusa faworytom. W 55 minucie gospodarze wyrównali – dośrodkowanie Lautaro Geminianiego w okolice piątego metra, gdzie najwyżej wyskoczył chilijski napastnik Gabriel Vargas i strzałem głową nie dał wiele do powiedzenia Augusto Batalli.

Końcówka należała do gospodarzy – w 87 minucie Batalla jeszcze zdołał sparować atak jeden na jednego Fernando Telechei, aczkolwiek „El Patrón” równo z dziewięćdziesiątą minutą dokonali virady. Wówczas Lautaro Comas ze skrzydła dośrodkował w pole bramkowe, a tamże celną główką lewy obrońca Lucas Márquez przechylił szalę zwycięstwa na korzyść outsidera.

Tuż przed końcowym gwizdkiem nerwy poniosły nowego zawodnika River – Denisa Rodrígueza. Wychowanek Newell’s Old Boys za chamskie zachowanie nieco szybciej udał się pod prysznic. Ubiegłorocznego mistrza Ameryki Południowej najmocniej boli fakt, iż ze strefy awansu do Copa Libertadores wyparła ich … Boca Juniors!

Dzięki sensacyjnemu tryumfowi Patronato nie tylko opuściło najniższe miejsce w ligowej klasyfikacji, ale również wydostało się ze strefy spadkowej.

Pierwsze zwycięstwo zespołu Rubéna Forestello w nowym sezonie, a jak cieszy! Drugi raz w tym roku pokonali 2:1 u siebie wielki River Plate, dwa razy w tym roku zremisowali na własnej twierdzy w Paranie z innym gigantem – San Lorenzo. Czy taki klub może spaść po zakończeniu sezonu?

Comments are closed.