Boca Juniors niestety zabraknie w finale tegorocznej Copa Libertadores. Sensacyjnie „Xeneizes” przegrali półfinałową batalię z czarnym koniem rozgrywek, ekwadorskim prowincjuszem Independiente del Valle. Po wyjazdowej wpadce 1:2 tydzień temu, zespół Guillermo Barrosa Schelotto nie dał rady także w rewanżu u siebie i ku wielkiemu niedowierzaniu uległ mało znanemu rywalowi 2:3 przed własnymi trybunami.
Wydawało się, że Boca mimo deszczu towarzyszącego batalii bez większego trudu odrobi w domu jednobramkową stratę z pierwszego spotkania. Do awansu wystarczało gospodarzom skromne 1:0. Takowe prowadzenie osiągnęli już po 4 minutach rywalizacji. Kolumbijski lewoskrzydłowy Frank Fabra przejął złe wybicie obrońcy i dośrodkował zza narożnika szesnastki w pole bramkowe, gdzie wracający po meczowej dyskwalifikacji Cristian Pavón ofiarnym wślizgiem zaskoczył Librado Azconę.
Już u samego wstępie „Bosteros” wypracowali sobie odpowiedni rezultat. Kolejne minuty później należały do argentyńskiej ekipy. Kilka minut później mógł podwyższyć Carlos Tévez. Zanotował dogranie z boku od Pavóna, ale niestety zbyt długo wahał się z oddaniem strzału na uboczu pola karnego i zahamowali go Azcona do spółki z Arturo Miną.
Independiente grało solidnym pressingiem na własnej połowie i świetnie udawało się im rozbijanie ofensywy gospodarzy. W 17 minucie Azcona zatrzymał uderzenie w środek bramki zza szesnastego metra autora gola sprzed tygodnia – Pablo Péreza.
Goście potrzebowali trafienie, aby nawiązać kontakt. Ich ataki polegały na dalekim wykopie w stronę pola karnego miejscowych i oczekiwaniu atencji losu. W 24 minucie taką metodą po długiej ladze Luisa Caicedo z własnej połowy Oriónowi zagroził Junior Sornoza, acz jego bombę z ostrego kąta wiekowy goalkeeper ofiarnie nogą sparował na korner.
Z tego rzutu rożnego udana centra Sornozy, dzięki jakiej bezlitosnym strzałem w okienko wyrównał defensor Luis Caicedo. Zrobiło się 1:1 i nagle to Boca znalazła się pod ścianą. Próby odzyskania prowadzenia podjęte przez Argentyńczyków były dość chaotyczne – Zuqui ostukał poprzeczkę, chwilę później groźnie ze skraju szesnastki huknął Tévez i jego petardę wypuścił przed siebie Azcona, lecz zagrożenie chwilę później zażegnał wybijający defensor.
Tyły Ekwadorczyków udanie tłumiły również jakiekolwiek próby dośrodkowań w pole karne – czy to po akcjach, czy ze stałych fragmentów gry. U prologu drugiej odsłony „Negriazules” grający dziś na fioletowo skasowali Boca. W 49 minucie daleki wykop Azcony od własnej bramki, dwa odbicia głową zawodników gości, a następnie w polu karnym sam na sam wybiegł Bryan Cabezas. Uprzedził obronę i potężnym niskim strzałem nie dał nic do powiedzenia Oriónowi.
Zawodnik ten uzyskał gola wyrównującego tydzień wstecz, a dziś zapewnił Independiente niewiarygodne prowadzenie na La Bombonera. Kilkadziesiąt sekund później sprawca największej sensacji CL 2016 wyśrubował dwubramkową zaliczkę.
Kolejny daleki wykop w kierunku szesnastki „Bosteros” – fatalne przejęcie Orióna zakończone jego kretyńską stratą przed 16 metrem, co skrzętnie wykorzystał Julio Angulo odnajdując drogę do niemal pustej bramki.
Boca celem wywalczenia finału musiała od tej chwili zdobyć cztery gole, nie tracąc żadnego. Takie wyzwanie przerastało możliwości ubiegłorocznego mistrza Argentyny. W 71 minucie moglu uczynić krok ku odrobieniu strat, ale Nicolás Lodeiro nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego za rękę zawodnika gości. Azcona kapitalnie wyłapał niski strzał Urusa. Lokalna ekipa mogła również otrzymać cios po stałych fragmentach gry, aczkolwiek Sornoza dwukrotnie minimalnie chybił z rzutu wolnego.
W 80 minucie autor wyrównującego gola Caicedo uratował „Inde” przed drugim ciosem wybijając nożycami sprzed linii bramkowej strzał Pavóna zza ubocza piątego metra.
Ostatecznie Boca złagodziła rozmiar chłosty podczas doliczonego czasu, gdy Pavón efektownym niskim uderzeniem w długi róg zza 20 metra zaskoczył Azconę. Tym samym uzyskał drugiego gola dziś, a czwartego w całej CL 2016. Szkoda, że tak wyśmienite „golazo” było tylko otarciem łez. Tuż przed końcowym gwizdkiem wyrównać mógł rezerwowy Walter Bou, lecz jego uderzenie wślizgiem przeleciało nad bramką. Ekwadorczycy odnieśli victorię w Buenos Aires.
Swoją drogą Boca Juniors i São Paulo FC ostatnio są niesłychanie solidarne ze sobą. W 2014 razem odpadły w półfinale Copa Sudamericana, rok temu wspólnie ukończyły CL na etapie 1/8 finału (wówczas obaj ulegli na rzecz innej drużyny z własnego kraju). Teraz również ramię w ramię poodpadały podczas półfinałów.
Boca Juniors [ARG] vs Independiente del Valle [ECU] 2:3 (1:1)
Gole – 1:0 i 2:3 Cristian Pavón (4′, 90+1′), 1:1 Luis Caicedo (25′), 1:2 Bryan Cabezas (49′), 1:3 Julio Angulo (51′)
Pierwszy mecz – 1:2, awans Independiente del Valle
Składy:
Boca Juniors: Agustín Orión – Leonardo Jara, Daniel Díaz (C), Juan Manuel Insaurralde, Frank Fabra – Pablo Pérez (63′, Walter Bou), Andrés Cubas (54′, Darío Benedetto), Fernando Zuqui – Cristian Pavón, Carlos Tévez, Nicolás Lodeiro
Trener: Guillermo Barros Schelotto
Independiente del Valle: Librado Azcona (C) – Christian Núñez, Luis Caicedo (89′, Fernando León), Arturo Mina, Luis Ayala (38′, Emiliano Tellechea) – Jefferson Orejuela, Mario Rizotto (90+2′, Jonathan Gonzáles) – Julio Angulo, Junior Sornoza, Bryan Cabezas – José Angulo
Trener: Pablo Repetto
Sędziował: Daniel Fedorczuk (Urugwaj)
O ile dwie wygrane Atlético Nacional nad São Paulo FC nikogo nie zaskakują, to tyle nie wiem jakimi słowami wytłumaczyć, że Independiente del Valle dwukrotnie rozklepuje firmę pokroju Boca Juniors i wchodzi do finału Copa Libertadores. Wyautowali już River Plate w 1/8 finału, to teraz nie chcieli okazać się gorsi od największego wroga obrońców tytułu. „Negriazules” za czwartym podejściem nareszcie złupili Argentynę.
Po nieudanych wyjazdach przeciwko San Lorenzo (2014 – wpadka 0:1), Estudiantes La Plata (2015 – klęska 0:4) czy właśnie River (ten rok – 0:1, jednak awansowali, bowiem utrzymali zaliczkę z wysokości w Quito), gdzie przegrywali do zera teraz anonimowemu klubowi, który nawet nie zdobył nigdy mistrzostwa Ekwadoru udało się podbić sławną La Bombonera.
Urugwajski strateg Pablo Repetto dokonał cudu! Malutki klubik z miasteczka Sangolquí w pobliżu ekwadorskiej stolicy Quito stał się finalistą turnieju o klubowe mistrzostwo Ameryki Południowej 2,5 roku po debiucie w tych rozgrywkach. Czarny koń pokroju paragwajskiego Nacionalu Asunción, którego wyczyn sprzed dwóch lat powtórzyli w dużo efektowniejszym stylu. Udział takich ekip w decydującym starciu CL to coś, jakby finalistą europejskiej Ligi Mistrzów była … Genoa CFC.
Przy okazji warto odnotować koniec argentyńskiej dominacji na klubowej arenie Ameryki Południowej. Po zdetronizowaniu Brazylii przed 2 laty, teraz Argentyńczycy zostają zepchnięci z piedestału przez Kolumbię i Ekwador.
Dwaj giganci południowoamerykańskiego futbolu – Argentyna i Brazylia cierpią razem. Będzie to pierwszy od 1991 roku finał Pucharu Wyzwolicieli bez udziału klubu argentyńskiego, bądź brazylijskiego.
Pierwsze jego rozdanie już za tydzień na Estadio Olímpico Atahualpa w Quito, a rewanż siedem dni później na Estadio Atanasio Girardot w Medellín. Czy Independiente del Valle przypieczętuje wielką kampanię i zneutralizuje też Atlético Nacional – najlepszą drużynę fazy grupowej na ostatnim stopniu do tronu?