Argentinos Juniors spadają do drugiej ligi!

Ekspert od utrzymywania drużyn w Primera División de Argentina, a mianowicie Ricardo Caruso Lombardi rzutem na taśmę ocalił Sarmiento de Junín. „La Verde” zwycięskim golem przed ostatnią minutą spotkania z Olimpo zapewniło sobie pierwszoligowy byt. Jedynym spadkowiczem zatem nieoczekiwanie okazali się Argentinos Juniors.

Olimpo vs Sarmiento de Junín 0:1 (0:0)

Gol – Renzo Spinacci (90+2′)

Długi, długi czas nad Sarmiento wisiało widmo degradacji i to może nawet bezpośredniej. Gdyby przegrali wczoraj w Bahía Blance, spadliby do Primera B Nacional. Gdyby do ostatniego gwizdka utrzymał się tu remis, trzeba byłoby rozegrać dodatkowy baraż o utrzymanie między Sarmiento, a Argentinos Juniors – obie ekipy bowiem zamykałaby tabelę spadkową z identycznym współczynnikiem.

Agresywniej rozpoczęli goście, lecz w 4 minucie Rodrigo Depetris minimalnie przeliczył się swoją podcinką z ubocza szesnastki. W 35 minucie natomiast sędzia powinien był wskazać jedenastkę „Zielonym” po zagraniu ręką obrońcy miejscowych Ezequiela Parnisariego.

Co ciekawe, nie walczące już o nic Olimpo miało przewagę optyczną przez zdecydowaną większość starcia. Nad prowincjonalnym „La Verde” czuwała jednak boska atencja (gospodarz raz nawet nie trafił na pustą bramkę), która chroniła ich przed ciosem ze strony gospodarzy.

Sarmiento mieli olbrzymiego farta. Kiedy wydawało się, że tylko bezbramkowo zremisują i będzie potrzebny dodatkowy play-off o utrzymanie nagle w 92 minucie ekipa gości zdobyła gola dającego utrzymanie. Wrzut z autu na połowie zainicjował błyskawiczny atak. Diego Cháves wykiwał trzech oponentów i z ubocza podał na skraj pola karnego, skąd niskim uderzeniem do siatki wycelował Renzo Spinacci.

To nie był koniec wrażeń, bowiem chwilę po upragnionej bramce dla przyjezdnych wybuchła awantura na boisku, której głównym bohaterem był rzecz jasna sam charyzmatyczny Caruso Lombardi. Pięć minut później utarczki zostały zażegnane, a Sarmiento wytrzymało jeszcze niecałą minutę i mogło świętować uniknięcie wylotu do drugiej ligi.

W przyszłej kampanii zarówno Olimpo oraz Sarmiento będą poważnymi kandydatami do spadku, aczkolwiek może zaskoczą. Futbol argentyński bywa nieobliczalny…

***

Atlético de Rafaela vs Argentinos Juniors 0:2 (0:1)

Gole – Damián Batallini (3′), Juan Manuel Cobo (47′)

Z Primera División po półtorej roku żegnają się Argentinos Juniors. Macierzysty klub Diego Maradony oraz Juana Romána Riquelme nieoczekiwanie staje się jedynym spadkowiczem po Torneo de Transición 2016. Cóż jednak poradzić skoro jedyną udaną konfrontację toczą dopiero w ostatniej kolejce…

Co prawda to było ich drugie tegoroczne zwycięstwo, gdyż wcześniej ograli rezerwy Boca Juniors. Acz wtedy trzech punktów dorobili się fartownie, wręcz po bezpłciowej grze.

„El Bicho” łudzący się jeszcze o uratowanie przed degradacją błyskawicznie objęli prowadzenie. W 3 minucie atak zapoczątkowany dalekim wykopem z własnej połowy. Następnie Emilio Zelaya efektownie wrzucił futbolówkę w szesnastkę, a przed polem bramkowym akcję sam na sam udanie wykończył wyróżniający się ostatnimi czasy skrzydłowy Damián Batallini.

Rafaela mogła wyrównać niecałe dziesięć minut później, aczkolwiek po niemrawym strzale z bliskiej odległości Mauro Albertengo ofiarnie futbolówkę wybił obrońca gości Joaquín Laso. Próbując zatrzymać napastnika „La Cremy” kontuzji nabawił się autor gola numer jeden – Batallini, co zmusiło go do szybszego opuszczenia murawy.

Ostateczny spadkowicz honorową wygraną zaklepał sobie tuż po kwadransie odpoczynku. Wówczas dośrodkowanie z rzutu rożnego zostało wybite, ale Esteban Rolón ponownie wykonał centrę w szesnastkę, a nominalnie rezerwowy pomocnik Juan Manuel Cobo celną główką ustalił rezultat spotkania.

AJ spokojnie kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku Nuevo Monumental. Chociaż w 72 minucie bliski zmniejszenia chłosty Rafaeli był ich najlepszy strzelec podczas tej kampanii Federico Anselmo – po dośrodkowaniu z kornera minimalnie spudłował nad poprzeczką.

Kilka minut później gospodarzy dobić mógł Brian Romero, lecz bramkarz Axel Werner brawurowo zablokował jego uderzenie z bliskiej odległości – całą akcję zapoczątkowała centra ze skrzydła od Lucasa Rodrígueza.

„El Bicho” byli już przekonani o remisie Sarmiento i dodatkowym barażu o utrzymanie, a tu znienacka drużyna z peryferii prowincji Buenos Aires uzyskała bramkę na wagę utrzymania.

Stadion w Rafaeli po końcowym gwizdku był cały we łzach. Płakali ubrani bez klubowych barw fani Argentinos Juniors (nie mogli nosić na sobie odznak klubowej przynależności, ponieważ w Argentynie ciągle obowiązuje stadionowy zakaz dla fanów drużyn przyjezdnych).

Atlético de Rafaela choć uplasowała się nad czerwoną kreską, także nie ma powodów do niebiańskiego nastroju. W tabeli spadkowej zajęli ostatnie bezpieczne miejsce, zatem w przyszłej kampanii będą chyba naczelnym kandydatem do spadku. „La Crema” okazała się także najgorsza w klasyfikacji grupy 1, jako jedyny zespół w Torneo de Transición 2016 uciułał mniej aniżeli 10 punktów.

Sobotnie mecze o honor w grupie 1:

Quilmes vs Independiente 0:3 (0:3)

Gole – Emiliano Rigoni (7′), Diego Vera (12′), Víctor Cuesta (43′)

Najniższy stopień podium w grupie 1 należy jednak do Independiente, a nie do Arsenalu de Sarandí. Debiut Gabriela Milito na stanowisku trenera „Los Diablos Rojos” udał się nadzwyczajnie. Jego macierzysta drużyna zdeklasowała 3:0 w delegacji mizernych Quilmes.

Zawodnicy z Avellanedy wynik otworzyli już po siedmiu minutach konfrontacji. Zagranie Martína Beníteza (zdawałoby się, że do nikogo) w polu karnym przejął Emiliano Rigoni i efektownym niskim uderzeniem w długi róg pokonał Silvio Dulcicha.

Po 12 minutach „Inde” wygrywało już 2:0. Martín Benítez może nie strzelił niczego minionej nocy, ale nie mam żadnych wątpliwości, iż to on był tutaj bohaterem potyczki. Fenomenalna wrzutka tego 21-latka z połowy boiska w szesnastkę Quilmes, która zapoczątkowała atak dwóch na jednego. Rigoni tym razem efektownym przelobował Dulcicha, a urugwajski napastnik Diego Vera głową zaadresował futbolówkę do pustej siatki.

Benítez w 33 minucie również mógł wpisać się do listy strzelców, lecz jego uderzenie zza pola karnego po nieudanej szarży Nicolása Tagliafico sprzed linii bramkowej główką wybił Daniel Imperiale. Po 40 minutach „Inde” powinno było wygrywać różnicą trzech goli, lecz Leandro Fernández nieznacznie chybił, po odebraniu futbolówki rywalowi.

Aczkolwiek za ten mecz niski ukłon również dla Rigoniego, jaki zdobył gola u samego początku i dorzucił do tego dwie asysty. Krótko przed przerwą skrzydłowy z numerem 24 na czerwonej koszulce wykonał centrę z rzutu wolnego zza linii bocznej szesnastki. Futbolówkę delikatnie głową przeciął czołowy obrońca Víctor Cuesta, ustalając rezultat na 3:0.

Nowy reprezentant Argentyny, który sensacyjnie został powołany na Copa América Centenario udowodnił swoją wartość w ostatniej batalii sezonu. Ciekawe czy na samym turnieju otrzyma szansę od Gerardo Martino?

W drugiej odsłonie Independiente ciągle szukali podwyższenia zaliczki. W 75 minucie Rodrigo Gómez nie zdołał wykorzystać efektownej centry zza połowy boiska od Leandro Fernándeza i podczas sytuacji jeden na jednego zatrzymał go Silvio Dulcich. Natomiast około 10 minut przed finiszem goalkeeper „Cerveceros” zatrzymał także uderzenie z dystansu Germána Denisa oraz główkę Diego Very.

Generalnie rzecz ujmując – gdyby nie Dulcich, drużyna Quilmes zwieńczyłaby Torneo de Transición sromotną klęską. W klasyfikacji grupowej przynajmniej uniknęli ostatniej lokaty. 

Świetny debiut Gabriela Milito jako głównego dowódcy zespołu Independiente. Zajęcie trzeciego miejsce w zaciętej grupie 1 w tabeli końcowej jest cichym przejawem tegorocznych aspiracji „Czerwonych Diabłów”.

Czy nowy trener, a zarazem eks-piłkarz osiągnie sukces w rozgrywkach Copa Sudamericana lub Copa Argentina? Przypomnijmy, stawką tego jest udział w przyszłorocznej edycji Copa Libertadores.

***

Vélez Sarsfield vs Patronato 0:0

Niemrawy koniec sezonu dla Vélezu Sarsfield, który nie zdołał ograć przed własną publicznością beniaminka Patronato. Mogli nawet przegrać, ale wracający po krótkiej kontuzji bramkarz Alan Aguerre w 36 minucie znakomicie sparował atak jeden na jednego Mathíasa Quirogi.

U prologu drugiej części spotkania interesującą okazję miał Hernán Toledo. Utalentowany napastnik Vélezu wykiwał na uboczu pola karnego dwóch defensorów gości i huknął w okienko, lecz doświadczony Sebastián Bertoli znakomicie wyłapał jego bombę. Po godzinie zawodów natomiast Bertoli kapitalnie sparował główkę środkowego pomocnika Leandro Desábato. 38 lat na karku, a broni niczym rasowy ekspert!

Aczkolwiek w 65 minucie Patronato wyraźnie dopomógł arbiter, co nie przyznał Vélezowi ewidentnej jedenastki za faul Jonathana Ferrariego na staruszku Mariano Pavone. Gospodarzom mimo sumiennego torpedowania bramki nie udało się znaleźć metody, aby zmusić do kapitulacji goalkeepera beniaminka z miasta Paraná.

W tabeli finałowej zespół „El Fortín” zajmie piąte lub szóste miejsce. Patronato może być dumne z siebie – swój pierwszy sezon w Primera División de Argentina wieńczą na przyzwoitej ósmej lokacie grupy 1.

Nowicjusz z Międzyrzecza zdobył aż 20 punktów i bez większych komplikacji uniknął spadku. Dodatkowo pokonał takie firmy jak River Plate, Rosario Central czy zremisowali przeciwko San Lorenzo de Almagro.

Comments are closed.