Lanús w finale, horror w La Placie

Oprócz bezbramkowego remisu rezerwowej drużyny Boca Juniors z Huracánem odbyło się jeszcze pięć meczów 14. kolejki ligi argentyńskiej. Lanús ograł 2:0 przed własną publicznością i zapewnił sobie awans do wielkiego finału o mistrzostwo. Największe emocje mieliśmy jednak w La Placie, gdzie tamtejsza Gimnasia po niebywałym dreszczowcu zremisowała 3:3 z Independiente. Relacja:

Grupa 1:

Arsenal de Sarandí vs Rosario Central 1:0 (1:0)

Gol – Franco Bellocq (25′ – pen.)

Ze schematycznego punktu widzenia zwycięstwo Arsenalu nad walczącym o Copa Libertadores zespołem Rosario Central jest niespodzianką. Nie można jednak mówić o zaskoczeniu, ponieważ drużyna gości koncentrując siły na ćwierćfinał międzynarodowego turnieju wystawiła tutaj półrezerwowy skład i dlatego przegrała 0:1 drugą kolejkę z rzędu.

Jedynego gola uzyskał środowy pomocnik Franco Bellocq. W 25 minucie zawodnik wypożyczony z Independiente wykorzystał rzut karny, przechylając ostatecznie szalę zwycięstwa na korzyść „El Viaducto”.

W 38 minucie podwyższyć chciał Gonzalo Bazán, ale jego bombę z dystansu ofiarnie zatrzymał Manuel García. Central jedyną pokaźniejszą akcję urządzili sobie dwadzieścia minut przed finiszem – Fernando Pellegrino wówczas kapitalnie sparował torpedę rezerwowego młodzieniaszka Rodrigo Migone.

„Rosarinos” skończyli mecz w osłabieniu, bowiem na sekundy przed upływem regulaminowego czasu za drugą żółtą kartkę wyleciał ich pomocnik Rodrigo Battaglia.

Arsenal nadal uzupełnia podium, a zgromadził obecnie 24 punkty. Ekipa Sergio Rondiny zachowała jeszcze matematyczne szanse awansu do topowej dwójki, czyli miejsc honorowanych udziałem w Copa Libertadores 2017. Aczkolwiek są to szanse iluzoryczne – musieliby wygrać dwa mecze pozostałe do końca i liczyć na dwie porażki kogoś z duetu Godoy Cruz-San Lorenzo.

Rosario Central spadł na siódme miejsce w grupie 1, aczkolwiek oni podobnie jak Boca odpuścili ligę i całe siły poświęcają Pucharowi Wyzwolicieli, gdzie stoją przed życiową szansą. W czwartek stoczą pierwszy bój o final four z kolumbijskim Atlético Nacional.

***

Gimnasia La Plata vs Independiente 3:3 (2:0)

Gole – 1:0 i 2:0 Maximiliano Meza (4′, 42′), 2:1 Martín Benítez (51′), 2:2 Diego Vera (55′), 3:2 Facundo Oreja (85′), 3:3 Leandro Fernández (90+2′)

Dreszczowiec na El Bosque w La Placie! Gimnasia do przerwy wygrywała 2:0 nad nienadążająca za swymi ambicjami ekipą Independiente, żeby na początku drugiej odsłony roztrwonić tę przewagę, odzyskać prowadzenie w 85 minucie i utracić je tuż przed końcowym gwizdkiem.

Gospodarze otworzyli worek z bramkami już w 4 minucie, kiedy Maximiliano Meza zaskoczył urugwajskiego bramkarza przyjezdnych Martína Campañę efektownym strzałem z rzutu wolnego.

Nie minęło wiele czasu, a Independiente mogło przywrócić wynik remisowy. W 10 minucie centrą w szesnastkę Diego Very i obiecujący Martín Benítez stawał już naprzeciwko Enrique Bologni. W ostatniej chwili czystym wślizgiem zahamował go Facundo Oreja, co umożliwiło goalkeeperowi swobodną paradę. Następnie Bologna sparował jeszcze jedno uderzenie Beníteza oraz torpedę z dystansu Gustavo Toledo.

W 20 minucie Maxi Meza drugi raz znalazł drogę do bramki, lecz sędzia anulował jego trafienie dopatrując się spalonego. Była to błędna decyzja rozjemcy, bowiem żadnego ofsajdu nie było. Autor pierwszego gola sieknął też z całej siły w narożniku pola karnego minimalnie chybiwszy. Skuteczność nie dopisała również Federico Rasicowi.

Co się odwlecze to nie uciecze! W 42 minucie Meza zdobył swego drugiego gola. Centra na pole karne, odegranie głową przed piąty metr Rasicia i bezlitosnym uderzeniem skrzydłowy podwoił swój dorobek bramkowy.

Aczkolwiek po przerwie Gimnasię spotkała gorzka niespodzianka. Independiente błyskawicznie odrobiło na 2:2. Najpierw w 51 minucie sygnał do gonitwy dał Martín Benítez, który także zrehabilitował się za wcześniejsze niepowodzenia. Fantastyczny strzał przy słupku, asysta od Claudio Aquino. Rozgrywka prima sort!

Trzy minuty później urugwajski atakujący Diego Vera zanotował drugą bramkę dla „Inde” i po prowadzeniu Gimnasii nie ostał się ślad. Genialnie rozegranie kornera! Defensywa GELP ośmieszona – Claudio Aquino krótkie podanie do Leandro Fernándeza, a ten wyłożył futbolówkę w pole bramkowe, gdzie Urus tylko przyłożył nogę.

„Los Lobos” skrupulatnie dążyli do odzyskania prowadzenia. I udało się miejscowym w 85 minucie – dośrodkowanie przed piąty metr kapitana Lucasa Lichta, po jakim bezpośrednio wślizgiem uderzył Franco Niell. Ten strzał wybił przed siebie Campaña, aczkolwiek dobitka Facundo Orejy zatrzepotała w siatce.

To jednak nie wystarczyło Gimnasii do zdobycie trzech punktów. W 93 minucie centra z kornera Jesúsa Méndeza i celną główką eks-snajper Godoy Cruz tudzież ligi gwatemalskiej Leandro Fernández uratował punkt Independiente.

Wspaniały spektakl z dużą ilością goli zakończył się rozejmem. Obie ekipy dołączyły jednak do grona ekip, które ostatnie dwie kolejki poświęcą walce o honor.

Gimnasia spadła na piątą lokatę z uciułanymi 22 oczkami. „Diabły Avellanedy” są tylko oczko niżej. Ci drudzy mogą jeszcze ubiegać się o awans do Copa Libertadores 2017 poprzez tegoroczną Sudamericaną (ale musieliby wygrać ten turniej) oraz w Copa Argentina, gdzie pół tygodnia temu ograli 2:1 trzecioligowe San Telmo na etapie 1/32 finału.

Ale o następne osiągnięcia będą ubiegać się pod wodzą innego szkoleniowca – po remisie z Gimnasią zrezygnował bowiem Mauricio Pellegrino.

Grupa 2:

Lanús vs Aldosivi 2:0 (0:0)

Gole – Román Martínez (47′), José Sand (80′)

Pierwsza istotniejsza zagadka tego sezonu rozstrzygnięta! Wiadomo kategorycznie, że Lanús awansuje z grupy 2 do wielkiego finału o mistrzostwo Argentyny. Jednocześnie „El Granate” na mur-beton zagwarantowali sobie udział w Copa Libertadores 2017 jako czwarci po boliwijskich Sport Boys Warnes, urugwajskim Peñarolu oraz chilijskiej Universidad Católica.

Do szczęścia ekipie z południowego Buenos Aires wystarczał remis. Po pierwszej części rzeczywiście takowy widniał na tablicy. Delegaci jednak raz efektownie stawili czoła ofensywie faworyta – goalkeeper Matías Vega wybiegł na przedpole i wybił piłkę głową sprzed 16. metra, po czym z dystansu huknął José Sand. Nowicjusz Nahuel Pájaro głową wybił futbolówkę z linii bramkowej!

Niemniej Lanús to nie jest zgraja minimalistów i ograli 2:0 gości z Mar del Plata. Mur „Rekinów” rozbili zaraz po kwadransie przerwy. Wówczas drugi najskuteczniejszy zawodnik lidera – Román Martínez wykorzystał asystę od Lautaro Acosty i pokonał Matíasa Vegę bezpośrednim uderzeniem ze skraju pola karnego.

Kilka minut później zadanie miejscowych zostało ułatwione po czerwonej kartce dla pomocnika Aldosivi – Gastóna Díaza. Ten frustrat nie mógł pogodzić się z wykluczeniem, którym arbiter po konsultacji z liniowym ukarał go … prawdopodobnie za jakieś epitety pod adresem rozjemcy. Díaz chciał zaatakować arbitra, lecz został powstrzymany przez innych zawodników. Że też taki idiota jest kapitanem drużyny, niepojętne…

Aldosivi mogło utracić bramkę na własne życzenie w 67 minucie, kiedy głupia strata futbolówki przed własną szesnastką otworzyła drogę do ataku Lautaro Acoście. Członek szerokiej kadry reprezentacji Argentyny przed tegoroczną Copa América niestety przegrał pojedynek sam na sam z Vegą.

W 75 minucie osłabieni „Tiburones” byli o krok, aby nadrobić deficyt – Juan Dinenno nie znalazł jednak sposobu na Fernando Monettiego. Przejąwszy zagranie od Cristiana Llamy wybiegł naprzeciwko tego goalkeepera i wycelował prosto w niego.

Pięć minut później tryumf Lanús przypieczętował José Sand. Pamiętacie może trafienie Messiego w finale Klubowych Mistrzostw Świata 2009? Tak, tamto uzyskane klatą! Otóż, na dziesięć minut przed końcem 35-latek też dobił futbolówkę klatką piersiową do pustej siatki, dzięki centrze od Nicolása Aguirre. Zadał cios byłej drużynie.

Sand trzynasty raz podczas aktualnej kampanii wpisał się do listy strzelców. Chyba można już śmiało wyrokować, że to właśnie wiekowy „Pepe” zostanie królem strzelców Torneo de Transición 2016. Wrócił do swego ukochanego klubu po tułaczce na zapleczu ligowym (wcześniej zwiedził Tigre, Boca Unidos czy właśnie Aldosivi) i znowu strzela jak natchniony.

To siódme konsekutywne zwycięstwo „El Granate”! Łącznie w tym sezonie odnieśli aż 12 wygranych przy zaledwie jednym remisie i jednej porażce. Słowem konkluzji – demolka!

Dla Aldosivi ostatni czas jest zaprzepaszczony. Kilka dni temu odpadli w 1/32 finału Copa Argentina po rzutach karnych, musząc tam uznać wyższość trzecioligowca Deportivo Morón. Na arenie ligowej także dołują, osuwając się do dolnej połowy klasyfikacji grupy 2.

***

Atlético de Rafaela vs Tigre 0:0

Bezbramkowy remis w potyczce dwóch ekip dołu grupy 2. Atlético de Rafaela nie zdołała ograć u siebie chaotycznego Tigre, zatem póty co nie może być całkiem spokojna o utrzymanie w Primera División. Wnioskując jednak po dyspozycji najgorszych teamów tabeli spadkowej – Sarmiento oraz Argentinos Juniors, drużynie Juana Manuela Llopa raczej nie grozi zjazd pod czerwoną kreskę.

Konfrontacja zaliczała się do zaciętych, sytuacji podbramkowych nie zabrakło. Obrona obu teamów zachowała czyste konto. W 27 minucie goalkeeper Axel Werner sparował groźne uderzenie pod poprzeczkę Lucasa Jansona z linii pola karnego. Inną ciekawą szansę wśród gości miał Federico González, lecz tylko obił słupek uderzeniem w długi róg z boku.

To nie był również dzień Federico Anselmo. Najskuteczniejszy zawodnik Rafaeli fatalnie chybił nad poprzeczką po otrzymaniu dośrodkowanie zza linii bocznej szesnastki.  Chwilę po przerwie natomiast Javier García fenomenalnie sparował atak jeden na jednego zakończony strzałem Diego Montiela.

Najdogodniejszą sytuację miejscowi skonstruowali po godzinie zawodów, kiedy Gabriel Graciani wykiwał kilku rywali i wycelował w słupek, a dobitkę Ignacio Pussetto wybili dwaj obrońcy.

Zawodnicy Tigre walczą tylko o godność, Rafaela jak wspomnieliśmy nie może jeszcze spać spokojnie. Za tydzień w Mar del Placie popularna „La Crema” spróbuje zaklepać sobie pierwszoligowy byt, mierząc się z Aldosivi.

Klasyk międzygrupowy:

Atlético de Tucumán vs Belgrano 2:1 (1:0)

Gole – 1:0 i 2:1 Luis Rodríguez (27′, 90+2′), 1:1 Cristian Lema (61′)

Sensacja stała się faktem! Atlético de Tucumán będzie uczestniczył w wyścigu o Copa Libertadores 2017 aż do ostatniego tchu! Beniaminek golem w ostatniej minucie ograł 2:1 przed własną publicznością słabowite ostatnimi czasy Belgrano i zbliżył do wicelidera Estudiantes La Plata na jeden punkt! Po bezbramkowym remisie w pierwszym „klasyku” między tymi ekipami, tym razem górą jest objawienie sezonu.

Huczne wydarzenie zasługiwało na godną oprawę. Takie oto przywitane swym ulubieńcom zgotowali kibice ze stadionu Monumental José Fierro.

Bohaterem Tucumánu został oczywiście legendarny kapitan Luis „El Pulga” Rodríguez, który strzelił oba gole. W 27 minucie otworzył wynik wykańczając atak trafieniem z centrum pola karnego. Asystę wyłożył mu czołowy snajper miejscowych Cristian Menéndez. Futbolówki po drodze nie zdołał przechwycić doświadczony goalkeeper Olave i weteran trafił do celu mimo obecności kilku obrońców przed sobą.

Po godzinie zawodów Belgrano wyrównał straty. Wówczas dośrodkowanie z rzutu rożnego Jorge Velázqueza i celną główką Cristiana Lucchettiego pokonał jego imiennik – stoper Lema.

Wydawało się, iż padnie tu wynik nierozstrzygnięty, a szanse kwalifikacji Tucumánu do przyszłorocznej Copa Libertadores zmaleją do zera. „El Decano” uratował jednak kapitan Rodríguez. W doliczonym czasie konfrontacji „Pulga” wykorzystał centrę z boku od Guillermo Acosty i efektownym szczupakiem na piątym metrze drugi raz zaskoczył Juana Carlos Olave.

Do finiszu sezonu zasadniczego tylko dwie kolejki. Atlético de Tucumán stoczy jeszcze boje z San Martín u siebie oraz wyjazdowy przeciwko Newell’s Old Boys. W obecnej formie mogą oba gładko wygrać.

A jeśli jeszcze doczekają się jakieś wpadki Estudiantes (laplateńczyków czekają konfrontacje z rezerwami Boca i Uniónem de Santa Fe), to wtedy możemy uświadczyć rzeczy niewiarygodnej. Czy ubiegłoroczny mistrz drugiej ligi – prowincjusz bez głośniejszych sukcesów, jaki nigdy dotychczas nie wystąpił w międzynarodowych rozgrywkach przekroczy bramę Copa Libertadores w roku następnym?

Comments are closed.