Bezbramkowa niedziela

Takiej sytuacji w lidze argentyńskiej chyba jeszcze nie uświadczyliśmy. Wszystkie cztery niedzielne mecze dwunastej kolejki Torneo de Transición zakończyły się bezbramkowymi remisami. I to w sezonie, gdzie padają średnio niemal trzy gole na mecz! Uwzględniając też sobotnie derby La Platy łącznie pięć kolejnych spotkań kończyło się 0:0. Podsumowanie:

Newell’s Old Boys vs Rosario Central 0:0

Ciągle NOB nie umieją przełamać czarnej passy w derbach Rosario. Od kiedy ich odwieczny wróg powrócił do pierwszej ligi w 2013 roku bilans tych klasyków to pięć wygranych Central i dwa bezbramkowe remisy. Generalnie ostatni raz „La Lepra” była górą nad największym wrogiem w 2008 roku!

Podczas pierwszej części na dłuższą metę to walczący ciągle o mistrzostwo „Canallas” przeważali. Skuteczność nie dopisała jednak Giovaniemu Lo Celso oraz Marco Rubénowi. Ten drugi fatalnie chybił głową nad poprzeczką otrzymawszy dogranie przewrotką od Damiána Musto na piąty metr.

W drugiej połowie więcej do powiedzenia mieli natomiast gospodarze obiektu El Coloso del Parque. Bramkarz gości Sebastián Sosa musiał się nie lada wysilić celem sparowania mocnego strzału Maxiego Rodrígueza. Krótko przed upływem regulaminowego czasu piłkę meczową miał Ignacio Scocco – wyszedł na czystą pozycję i już wyminął Sosę, ale w ostatniej chwili powstrzymał go Víctor Salazar, a goalkeeper następnie wychwycił futbolówkę.

Samą końcówkę Central musieli radzić sobie w osłabieniu, albowiem czerwoną kartkę za drugą żółtą ujrzał pomocnik gości Damián Musto. Przez 5 doliczonych minut Newell’s nie wykorzystali jednak przewagi liczebnej.

Miejsce premiowane Copa Libertadores 2017 oddala się od Rosario Central – aktualnie są piąci i tracą pięć punktów do czołowego duetu Godoy Cruz-San Lorenzo.

A przecież mają również na głowie tę edycję CL (za dwa dni wyjazdowy mecz 1/8 finału przeciwko Grêmio)… NOB już raczej wszystko jedno, bo i tak są w dole grupy 2 i walczą tylko o honor.

***

Racing Club vs Independiente 0:0

Prawdopodobnie ostatnie clásico w piłkarskiej karierze Diego Milito obyło się bez goli. Drugi remis w tegorocznych bataliach o schedę w Avellanedzie. Bardzo szybko, albowiem po 8 minutach zawodów święto Milito mógł zepsuć Jorge Ortiz. Doświadczony pomocnik „Inde” zostawił w tyle defensywę gospodarzy, acz chybił jednak mierząc w długi róg na uboczu szesnastki.

Początek należał do gości – osiem minut później w ekwilibrystyczny sposób goalkeepera Sebastiána Saję chciał pokonać Leandro Fernández, który w szesnastce wyminął go, ale futbolówka wyleciała do góry i gdy spadła, Leo chcąc zaskoczyć stojących przed nim defensorów uderzył ją przewrotką … bardzo się przeliczył.

Wielkie klasyki to również wielki pomyłki sędziowskie. W pierwszej części obrońcy obu zespołów dotykali piłki ręką we własnym polu karnym, co umknęło uwadze Federico Beligoya. Tuż po przerwie natomiast wreszcie natarł Racing – uderzenia z dystansu Luciano Aueda i Diego Milito nie sprawiły jednak, że Martín Campaña musiał kierować ręce do siatki…

W 69 minucie boisko przy owacji lokalnych kibiców opuścił Diego Milito. „El Principe” rozegrał najprawdopodobniej ostatnie derby Avellanedy. Nie zdobył gola, tak jak Riquelme w swym ostatnim Superclásico, ale bynajmniej jego ekipa nie przegrała.

Do końca zawodów raczej ofensywę konstruował Racing – bez efektów. Stoper Yonathan Cabral nieznacznie chybił strzelając z woleja, ale trzeba zaznaczyć, iż sędzia bardzo pomógł Independiente w samej końcówce – Campaña obronił koniuszkami palców uderzenie w polu karnym Lisandro Lópeza … jednak w międzyczasie futbolówki ręką dotknął stojący przed „Lichą” obrońca Gustavo Toledo. Sędzia nie zareagował…

Pierwsze oficjalne derby Avellanedy w 2016 roku zakończyły się remisem 1:1, te obyły się bez goli. Independiente ciągle ma szansę na tytuł, bo do lidera grupy 1 traci cztery oczka, co jeszcze jest do nadrobienia.

Racing w lidze ma już pozamiatane i powinien skupić się na Copa Libertadores – za chwilę toczą domowy bój przeciwko brazylijskiemu Atlético Mineiro w 1/8 finału.

***

Belgrano vs Atlético de Tucumán 0:0

Sensacyjny beniaminek z Tucumánu być może na papierze jest zbyt słaby, aby walczyć o Copa Libertadores… Tak naprawdę „El Decano” zupełnie się tym nie ujmują i robią swoje. Bezbramkowy remis przeciwko Belgrano na stadionie Mario Kempesa w Córdobie dla ekipy dowodzonej przez Juana Manuela Azconzábala jest pomyślnym rezultatem.

W klasyfikacji grupy 2 co prawda nadal tracą trzy punkty do wiceliderów Estudiantes, ale przynajmniej obecnie nie dopuszczają do siebie goniących Huracánu czy Boca Juniors.

To Belgrano było drużyną lepszą, a zeszłoroczny mistrz Primera B Nacional kilkukrotnie miał szczęście. Choć Tucumán nie dał za wygraną – defensor gospodarzy Cristian Lema w 38 minucie ofiarnie zablokował próbę kapitana gości Luisa Rodrígueza.

Beniaminkowi jednak upiekło się tuż po rozpoczęciu drugiej połowy. Wówczas dziecinna strata bramkarza Cristiana Lucchettiego we własnym polu karnym (jakim cudem on wypuścił tę piłkę z rąk?!), którą mógł wykorzystać Jorge Velázquez, lecz wybrał sobie zbyt ostry kąt do uderzenia i stoper Tucumánu głową wybił jego strzał sprzed linii bramkowej.

Końcówka pojedynku była festiwalem nieporadności Césara Pereyry. „Picante” dwukrotnie otrzymywał futbolówkę na pozycji dogodnej do oddania strzału, ale raz nie dał rady wycelować jej głową w światło bramki. A tuż przed 90 minutą jego atak sam na sam zatrzymał Lucchetti.

Atlético de Tucumán nadal jest trzeci w klasyfikacji grupy 2, zdobywszy 23 punkty. Trzy więcej uciułał będący na miejscu dającym bilety do CL 2017 zespół laplateński. Szanse „El Decano” na tytuł wicelidera są iluzoryczne – acz mam nadzieję, iż do ostatniego tchu będą starali się oszukać fatum.

Natomiast Belgrano rywalizuje już tylko o własną godność. Za dwa tygodnie ów dwie ekipy zmierzą się ze sobą jeszcze raz, w Tucumánie.

Comments are closed.