Derbowa sobota

Wczoraj rozegrano sześć meczów derbowej 12. kolejki Primera División de Argentina. I od razu muszę zaznaczyć oczywisty kontrast. Otóż w tym Torneo de Transición pada sporo goli, jednakże kiedy przychodzi czas na jakiś klasyk ligowy nagle zachowawczość bierze górę, a rezultaty końcowe nie obfitują w grady bramek. Oto podsumowanie dnia:

Unión vs Colón 1:0 (0:0)

Gol – Lucas Gamba (86′)

Kolejne derby Santa Fe dla Uniónu! „Tatengues” rządzą w mieście. O ile wyjazdowy klasyk na terenie Colónu brawurowo zwyciężyli 3:0, to tyle wczorajsze starcie przeciwko odwiecznemu wrogowi zakończyło się skromnym 1:0 dzięki golowi w końcówce. Dodatkowo ekipie Leonardo Madelóna wybitnie pomogła gra w przewadze liczebnej.

Summa summarum Unión był stroną przeważającą i zasłużył na victorię. Kibice przywitali swych ulubieńców na stadionie 15. kwietnia huczną oprawą. Już w pierwszej odsłonie gospodarze wyraźnie dominowali, ale brakowało im skuteczności – w 13 minucie Claudio Riaño minimalnie pomylił się uderzywszy ze skraju pola karnego zamierzając wykorzystać nieporozumienie defensywy Colónu przy wybijaniu futbolówki.

Kilka minut później miejscowi powinni byli otrzymać rzut karny, ale sędzia był nadzwyczaj wyrozumiały dla gości podczas tej sytuacji. A w 22 minucie Emanuel Brítez fatalnie chybił obok słupka, mając klarowną okazję po dograniu od Riaño.

Nieco ponad kwadrans po rozpoczęciu drugiej części wykazać się musiał bramkarz Uniónu – Nereo Fernández. Kapitan tej ekipy jednak świetnie zatrzymał szarżę Colónu po centrze z rzutu wolnego.

Od 70 minuty zadanie ułatwił im napastnik gości Pablo Vegetti, który obejrzał czerwoną kartkę. I zresztą słusznie, bowiem dla takich chamskich ataków, jak ten na Rolando Garcíę Guerreño tolerancji być nie może…

Upragnionego gola „Tatengues” uzyskali w 86 minucie. Wówczas Claudio Riaño kryty przez obrońcę świetnie odegrał piętą w pole karne na dobieg, co wykorzystał Lucas Gamba i pokonał bramkarza Jorge Brouna strzałem w długi róg.

Dzięki tej bramce władcy absolutni Santa Fe są dziewiąci w tabeli grupy 2, ze zdobytymi 16 oczkami. Paradoksalnie Colón jest wyżej, choć zgromadził mniej punktów – ósma lokata, 14 punktów. Tymczasowy szkoleniowiec Ricardo Johansen nie zdał egzaminu pod derbowym napięciem…

***

Arsenal de Sarandí vs Defensa y Justicia 0:0

Wstyd dla Arsenalu… Nie potrafili ograć na własnym stadionie przeciętnej ostatnimi czasy DyJ mimo, że grali z przewagą liczebną przez lwią cześć meczu. Kiedy jeszcze składy obu drużyn były równe interesującej szansy dostąpił Ramiro Carrera – otrzymał fajną centrę z kornera od Gabriela Sanabrii, niestety chybił z najbliższej odległości, bowiem zbyt ostry kąt od bramki przeszkodził mu.

W 20 minucie czerwoną kartkę ujrzał atakujący gości Ciro Rius za nieprzepisowe zatrzymanie wychodzącego na czystą pozycję Mariano Barbieriego (byłego zawodnika „El Halcón”, który zdobył jedynego gola w pierwszym starciu tych zespołów).

Gospodarzom jednak obecność jednego zawodnika więcej na murawie nie dopomogła. Ekipa Sergio Rondiny pogubiła cenne punkty i traci już trzy oczka do liderującej w grupie 1 duetu Godoy Cruz-San Lorenzo. Skalpy oddalają się od „El Viaducto”

***

San Lorenzo vs Huracán 1:0 (0:0)

Gol – Nicolás Blandi (60′)

Do clásico porteño w lepszych nastrojach przystąpili zawodnicy Huracánu, bowiem w przeciwieństwie do papieskiego klubu awansowali do 1/8 finału Copa Libertadores. Początek zawodów rzeczywiście był na korzyść zespołu gości. Już w 26 sekundzie Mariano González był bliski zaskoczenia Sebastiána Torrico, ale minimalnie chybił sprytnym uderzeniem zza pola karnego.

Inne uderzenie weterana zza 16 metra nieomal wpadło do bramki. 10 minuta – Mariano huknął z dystansu – piłka odbiła się od poprzeczki i spadła na linię bramkową, której jednak nie przekroczyła całym obwodem. Sędzia zatem słusznie zadecydował o niezaliczeniu tego jako trafienie.

W późniejszej części rywalizacji to faworyzowane przecież San Lorenzo ruszyło do ofensywy. Chcąc nadal liczyć się w wyścigu o tytuł musieli sięgnąć tu po komplet punktów. W 54 minucie Marcos Díaz przy ogromnym trudzie sparował główkę Matíasa Caruzzo po dośrodkowaniu z kornera.

Wyczekiwany efekt udało się osiągnąć równo po godzinie starcia. Wspaniały atak „El Ciclón” – Emmanuel Más podał z lewej flanki na środek do Néstora Ortigozy, reprezentant Paragwaju posłał efektowną wrzutkę na ubocze pola bramkowego, gdzie znalazł się wprowadzony chwilę wcześniej Pablo Barrientos. „Pitu” niby od chcenia dograł na drugi bok, piłki nie zdołał chwycić bramkarz Díaz, a nieudolnie w stronę własnej skierował ją Federico Mancinelli.

Łysy obrońca zanotowałby samobója, lecz z metra do pustej siatki poprawił jeszcze Nicolás Blandi i to najskuteczniejszy strzelec San Lorenzo w aktualnej kampanii władował jedynego gola tego klasyku.

Na dziesięć minut przed upływem regulaminowego czasu Ezequiel Cerutti zaatakował prawą flanką i nabił na rękę w szesnastce pomocnika delegatów Mauro Bogado. Arbiter dał gospodarzom karnego, a piłkę na jedenastym metrze ustawił oczywiście ekspert od tego rodzaju stałych fragmentów gry – Néstor Ortigoza.

Reprezentant Paragwaju dotychczas w swojej karierze przy rzutach karnych pomylił się tylko raz na 35 podejść. Tym razem zdarzyło się coś niewiarygodnego. Drugi raz w swym życiu Ortigoza spudłował jedenastkę! Wziął spory rozbieg i … huknął o poprzeczkę!

Huracán pod koniec derbów szukał odrobienia strat, lecz „El Globo” szykujący się do batalii 1/8 finału Copa Libertadores przeciwko kolumbijskiemu Atlético Nacional nie zdołali odnaleźć metody na kapitulację Torrico. W 82 minucie niebywale blisko był ich snajper Ramón Ábila, lecz nieznacznie chybił swoimi nożycami przy olbrzymim zamieszaniu w polu karnym.

Nie można także ukrywać, iż „El Globo” w ostatniej akcji zostali niesprawiedliwie potraktowani przez rozjemcę, jaki u epilogu nie dał im rzutu karnego za faul Matíasa Caruzzo na Ábili w szesnastce gospodarzy.

San Lorenzo odniosło swą trzecią konsekutywną wygraną w lidze, jednak ciągle jest tylko wiceliderem. 24 punkty – tyle, co „Cuervos” zgromadził także Godoy Cruz, który dysponuje lepszym bilansem bramkowym. Huracán powoli traci kontakt z czołówką grupy 2, chociaż priorytetem dla nich jest Copa Libertadores.

***

Godoy Cruz vs San Martín de San Juan 1:0 (0:0)

Gol – Santiago García (82′)

Nadal grupie 1 przewodzi sensacyjny Godoy Cruz! „El Bodeguero” wymęczył skromne 1:0 w clásico de Cuyo i podtrzymali swoje rządy na obszarze zachodniej Argentyny.

Gospodarze obiektu Malvinas Argentinas przez długi czas bezowocnie szturmowali bramkę Luisa Ardente. Kapitan „Verdinegros” fantastycznie zablokował na piątym metrze szturm Santiago Garcii, kiedy ten otrzymał dogranie główką od Jaime Ayovíego podczas rozegrania rzutu wolnego.

Z drugiej strony San Martín także stworzyli kilka okazji – pecha do poprzeczek miał jednak ich naczelny snajper Javier Toledo. W 23 minucie wybiegał sam na sam z Rodrigo Rey’em i obił poprzeczkę starając się go przelobować. Po przerwie, w 71 minucie również zaliczył poprzeczkę mierząc zza narożnika pola bramkowego.

Nota bene Godoy Cruz potrzebowali przewagi liczebnej (kolejka derbowa, więc czerwonych kartek nie brakuje). W 74 minucie za drugą żółtą kartkę wyleciał pomocnik gości Daniel González (co ciekawe to były piłkarz Godoy Cruz).

Osiem minut później „Winiarze” dopięli swego. Ich najskuteczniejszy obecnie goleador Santiago García efektownym wykonaniem rzutu wolnego przechylił szalę zwycięstwa na korzyść lidera tabeli.

W 90 minucie podwyższyć mógł rezerwowy Javier Correa, lecz infantylnie chybił obok bramki podczas kontrataku. Godoy Cruz mimo to zwyciężył drugi raz pod rząd klasyk zachodniej Argentyny.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią nam, że „Mendocinos” będą walczyli o bilet do wielkiego finału aż do ostatniej, szesnastej kolejki. Czy uda im przechytrzyć firmy pokroju San Lorenzo, Independiente i Rosario Central?

***

Lanús vs Banfield 2:0 (0:0)

Gole – Víctor Ayala (60′), Miguel Almirón (90+4′)

Najmocniejsza w grupie 2 ekipa Lanús jeszcze bardziej umocniła się na czele po derbowej kolejce. „El Granate” drugi raz zwyciężyli 2:0 clasico del Sur. Paragwajczycy zapewnili trzy punkty zespołowi Jorge Almiróna. Dwukrotnie ograli mizerny w tym roku Banfield.

Tryumf na swej La Fortalezie nie przyszedł jednak łatwo głównemu pretendentowi do mistrzowskiej korony. Mogli otworzyć strzelaninę już w 8 minucie, lecz Hilario Navarro znakomicie sparował uderzenie w długi róg Lautaro Acosty.

W 18 minucie gospodarze stanęli nad przepaścią, bowiem czerwoną kartkę za drugą żółtą obejrzał ich rozgrywający Ivan Marcone – sfaulował tuż przed polem karnym nacierającego Giovanniego Simeone, czym naraził się sędziemu.

Jednak rzut wolny autorstwa Briana Sarmiento zablokował mur, a w 40 minucie to osłabiony Lanús wywalczył rzut karny. Efektowny rajd utalentowanego prawego obrońcy José Luis Gómeza, który następnie został ewidentnie podcięty na obszarze szesnastki.

Wapna nie wykorzystał jednak José Sand! Wiekowy goalkeeper Hilario Navarro kapitalnie zatrzymał strzał najskuteczniejszego zawodnika Torneo de Transición 2016.

Liczebność składów wyrównała się jednak w 58 minucie kiedy za drugie „żółtko” wyleciał też kapitan Banfield – Walter Erviti, który niepotrzebnie dotknął piłki ręką, chcąc uratować ją przed wylotem na aut. Role ponownie się odwróciły.

Rzut wolny dla Lanús – Maxi Velázquez z pobliża linii autowej podaje do stojącego obok Víctora Ayali, a zmiennik biegnie kilka metrów z piłką przy nodze i fantastycznie grzmoci pod poprzeczkę! To jest ekspert od uderzeń z dystansu i zdobywania efektownych golazo!

Spotkanie było nadzwyczaj wyrównane, wszak derby kierują się swoimi prawami. Około 70 minuty natarła ekipa „El Taladro”, a jej lewy obrońca Alexis Soto groźnie uderzył z dystansu. Bramkarz Fernando Monetti ratując sytuację uderzył się o słupek, ale na szczęście nie poważnego mu się nie stało.

Sprawa wyniku była otwarta aż do samego epilogu. W 93 minucie po szarży Almiróna wzdłuż linii szesnastki bezlitośnie huknął José Luis Gómez, ale na drodze stanęła mu poprzeczka. Dopiero jak wybiła 94 minucie gospodarze przypieczętowali swoją schedę w południowym Buenos Aires.

Tuż przed końcowym gwizdkiem inny Paragwajczyk – Miguel Almirón zwieńczył kontratak po rzucie rożnym dla oponenta, przeprowadził rajd przez niemal pół boisko i fenomenalnie lobem zza 16 metra zaskoczył wychodzącego z bramki Navarro, trafiając do siatki. Dwa gole paragwajskich grajków dla Lanús – oba wyborne!

Dominacja Lanús w grupie 2 jest do takiego stopnia wyraźna, że chyba możemy śmiało założyć, iż właśnie ta drużyna będzie pierwszym finalistą Torneo de Transición. Zgromadzili aż 31 punktów (dla porównania lider grupy 1 tylko 24)!

A ponieważ wicelider klasyfikacji Estudiantes utracił punkty w derbach La Platy, to zaliczka „El Granate” nad drugą siłą tabeli wynosi już 5 oczek. Do finiszu sezonu zasadniczego mamy zaledwie cztery kolejki, więc tryumfator Copa Sudamericana 2013 niewątpliwie dowiezie pierwsze miejsce do mety.

***

Gimnasia La Plata vs Estudiantes La Plata 0:0

Drugie oficjalnie tegoroczne derby La Platy nie przyniosły rozstrzygnięcia bramkowego. Panami tego portowego miasta mają jednak prawo nazywać się wyłącznie Estudiantes, bowiem w pierwszym spotkaniu u siebie efektownie roznieśli Gimnasię wynikiem 3:0. Mało tego, aby zobaczyć poprzednie clásico platense zwyciężone przez „Los Lobos” musielibyśmy cofnąć się w czasie do roku 2010.

Na kameralnym stadionie El Bosque padł bezbramkowy remis. Więcej do powiedzenia o dziwo mieli zawodnicy GELP, lecz brakowało im sporo do sięgnięcia po komplet punktów. Mariano Andújar jednak musiał nagimnastykować się, ażeby zatrzymać jedno groźne uderzenie z dalszej odległości Fabiána Rinaudo.

Estudiantes stanął przed niepowtarzalną szansą w 61 minucie, gdy Lucas Viatri otrzymał centrę ze skrzydła w pole bramkowe od Augusto Solariego, absurdalnie chybiając wślizgiem nad poprzeczką… Jak on tego nie strzelił?!

Około 70 minuty i drużyna gości miała farta, kiedy Franco Niell nie zdołał pokonać Andújara mierząc sprzed piątego metra po centrze od Waltera Bou. Dobitka mu nie wyszła, a obrońcy Estudiantes zażegnali potem niebezpieczeństwo.

BTW. Do składu Estudiantes po ponad miesięcznym leczeniu kontuzji wrócił ich kapitan Leandro Desábato. 37-letni obrońca wszedł na boisko w 54 minucie za Leandro Gonzáleza Pireza, który podczas tych derbów nabawił się urazu żeber. 

Minusy „Estu” to przerwanie serii (pięciu) konsekutywnych zwycięstw oraz coraz większy deficyt do liderującego Lanús. Team z południa Buenos Aires oddalił się już na pięć oczek.

„Los Pincharratas” powoli tracą szanse na mistrzostwo kraju i najpewniej będą musieli zadowolić się drugim miejscem – ono jednak daje awans do fazy grupowej Copa Libertadores 2017. Muszą tylko uważać na Atlético de Tucumán, Huracán i Boca Juniors, jakie czyhają na wpadki dominanta La Platy.

Comments are closed.