Sobotniej nocy rozgrywano tylko mecze w grupie 2. Oto jak wyglądało pozostałe pięć spotkań tego zestawienia oprócz kanonady Boca nad Aldosivi. Lider Lanús szczęśliwie, bo szczęśliwie, ale ograł kopciuszka i umocnił się na czele stawki, a Racing Club już na dobre żegna się z planami walki o najwyższe cele. Oto podsumowanie:
Lanús vs Atlético de Rafaela 2:1 (0:1)
Gole – 0:1 Gabriel Graciani (42′), 1:1 Román Martínez (67′), 2:1 José Sand (90′ – pen.)
Chyba tylko najwierniejsi fani Rafaeli wierzyli, że ich zespół nawiąże walkę przeciwko liderującemu Lanús na jego twierdzy. A co więcej to właśnie „La Crema” schodziła na przerwę wygrywająca.
Gospodarze naciskali całą pierwszą odsłonę, lecz Axel Werner i obrońcy stworzyli ścianę nie do przebicia dla głównego kandydata do mistrzostwa w grupie 2. Już w 3 minucie najskuteczniejsza obecnie armata ligi – José Sand wybiegł jeden na jednego z ów bramkarzem, lecz miał zbyt ostry kąt do uderzenia i nie zdołał go zaskoczyć.
Następnie dogodną szansę miał Pablo Mouche, ale fatalnie chybił celując w długi róg z ubocza szesnastki. Chwilę później Werner fantastycznie zastopował kontratak, który brawurową szarżą próbował wykończyć paragwajski skrzydłowy Miguel Almirón.
I tylko sam siebie może dopytywać Lautaro Acosta jakim cudem w 31 minucie spartolił dobitkę, jaką przypuścił z mniej więcej siódmego metra po zażegnaniu przez goalkeepera w polu bramkowym niedoszłego strzału José Sanda.
W 42 minucie serca fanów Lanús dosłownie stanęły! Niewykorzystane sytuacje zemściły się. Atak gości – Ignacio Pussetto wyminął rywala Maxiego Velázqueza, dośrodkował zza linii bocznej szesnastki w pole bramkowe. Zła próba wybicia wracającego Maxiego, co wykorzystał Gabriel Graciani pokonując Fernando Monettiego wślizgiem z okolicy piątego metra.
Lanus uzyskał wyrównanie dopiero w 67 minucie. Dośrodkowanie wracającego po długiej kontuzji Gonzalo Castellaniego z rzutu wolnego, po jakim najpierw głową uderzył Gustavo Gómez. Werner nieudolnie sparował futbolówkę przed siebie, a wykorzystał to Román Martínez z najbliższej odległości skutecznie dobijając.
Kiedy wydawało się, iż Rafaela jakimś cudem dowiezie remis do ostatniego gwizdka, a walczący o tytuł „El Granate” frajersko utraci punkty nagle w 89 minucie ofensywa rozpaczy faworyta i ręką we własnej szesnastce zagrał Gabriel Morales.
Sędzia podyktował jedenastkę. A tę na zwycięskiego gola zamienił wiekowy snajper José Sand. „Pepe” zanotował swe 11. trafienie w tym sezonie, umacniając się na czele klasyfikacji strzelców.
Rafaela jeszcze nie złożyła broni i szukała odzyskania wyniku remisowego podczas sześciu doliczonych minut – Monetti nawet musiał interweniować przy jednym groźnym uderzeniu w okienko zza pola karnego, lecz wyszedł obronną ręką.
Lanús wzbogacił swój dorobek do 28 punktów. Uniknęli niemiłej sensacji ledwo ledwo, ale grunt, że jakoś wyszli z opresji i pokonali przedostatnią ekipę tabeli. Zespół Jorge Almiróna ucieka goniącemu peletonowi – Estudiantes, Tucumán, Huracán, Boca. Moim zdaniem musiałby zdarzyć się kataklizm, ażeby oddali miejsce w wielkim finale.
***
Atlético de Tucumán vs Defensa y Justicia 3:1 (1:0)
Gole – 1:0 Luis Rodríguez (45+4′ – pen.), 1:1 Rafael Delgado (61′), 2:1 Guillermo Acosta (72′), 3:1 Fernando Zampedri (84′)
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazuję, iż Tucumán jednak będzie do ostatniego tchu walczył o awans do przyszłorocznej Copa Libertadores. Rewelacyjny beniaminek ograł u siebie 3:1 fantastyczną u prologu kampanii DyJ i wrócił na podium grupy 2 zrównując się punktami z Estudiantes La Plata.
Najważniejszym wydarzeniem starcia był jubileusz kapitana gospodarzy – Luisa Rodrígueza. „El Pulga” tuż przed przerwą wykorzystał rzut karny podyktowany za faul Damiána Martíneza na Leandro Gonzálezie w polu karnym (obrońca DyJ dostał drugą żółtą kartkę, więc wyleciał) i uzyskał swego setnego gola dla Tucumánu. Kibice uczcili to wrzucając sto piłek na boisko! Zjawisko, jakiego nie ujrzycie w Europie!
Opadająca z animuszu ekipa Defensa y Justicia nie sprzedała tanio skóry. Walcząc w dziesięciu szukała wyrównania. 50 minuta – groźnie z rzutu wolnego huknął Fabián Bordagaray, ale najskuteczniejszy gracz przyjezdnych tylko obił poprzeczkę.
Co nie udało się snajperowi, tego dokonał lewy obrońca Rafael Delgado. W 61 minucie dał on wyrównanie „El Halcón” wybornym uderzeniem w okienko po rzucie wolnym zza linii bocznej szesnastki.
Osłabionym gościom wystarczyło to na jakieś dziesięć minut. 72 minuta – kontratak „El Decano”, lewą flanką Leandro González wspaniale podał do nieupilnowanego przez obronę Guillermo Acosty, a ten wybiegł oko w oko z Pablo Santillo i pokonał go niskim uderzeniem przy słupku ze skraju pola karnego.
Ostatni cios w 84 minucie Tucumán również zadał osłabionym rywalom dzięki kontrze. Akcja dwóch zmienników – ekwadorski napastnik Juan José Govea stanął w szranki z obrońcą DyJ. Widząc, że nie ominie go wycofał do Fernando Zampedriego, a ten bez namysłu przyrżnął niską torpedę. Futbolówki nie zdołał uchwycić Santillo i ta wturlała się do siatki.
Jak zareagują Estudiantes La Plata jak dogonienie ich przez Atlético Tucumán, który heroicznie ograli 3:2 przed tygodniem… Dzisiaj „Los Pincharratas” mierzą się przeciwko San Martín de San Juan na ciężkim wyjeździe. Wcale nie będzie im łatwo o umocnienie się na drugim stopniu podium, a także o utrzymanie dystansu do Lanús.
***
Newell’s Old Boys vs Huracán 1:0 (0:0)
Gol – Héctor Fertoli (73′)
Czarną serię przerwali NOB, którzy wygrali swój pierwszy mecz od niemal dwóch miesięcy i dopiero drugi raz podczas tej kampanii dopisali trzy oczka na swoje konto. Aż ciężko przyznać, że bardziej utytułowani Newell’s dokonują dziś niespodzianki ogrywając u siebie 1:0 niedawnego drugoligowca, a dziś przedstawiciela Argentyny w Copa Libertadores.
Gospodarze obiektu El Coloso del Parque przeważali w tym starciu, aczkolwiek niestety brakowało im odpowiedniego wykończenia. W 30 minucie natomiast kontratak Huracánu i kontrowersja – czy Ramón Ábila był faulowany przez Nehuéna Paza w obrębie szesnastki czy tuż przed nią?
Moim zdaniem tuż przed 16 metrem, ale inna kwestia, iż Paz za zatrzymanie wychodzącego na czystą pozycję „Wanchope’a” powinien był zarobić czerwoną, a nie żółtą kartkę… Rzut wolny podyktowany za to przewinienie minimalnie przestrzelił Daniel Montenegro.
Około 40 minuty „El Globo” byli równie bliscy osiągnięcia celu – Ezequiel Miralles bezlitośnie huknął zza pola karnego obijając poprzeczkę. Luciano Pocrnjic i reszta ekipy miejscowych dwukrotnie miała farta.
Szala zwycięstwa była po stronie „La Lepra”. W 73 minucie zmiennik Héctor Fertoli otrzymał świetne podanie zza 16 metra od Lucasa Boyé i wybiegł sam na sam z Marcosem Díazem, pokonując go efektowną podcinką. To pierwsze oficjalne trafienie w zawodowej karierze tego 21-latka.
Huracán oszczędzał siły na pojedynek Copa Libertadores, gdzie fazę grupową zwieńczą wyjazdem przeciwko fantastycznie grającemu kolumbijskiemu Atlético Nacional i dlatego wypadł dziś gorzej przeciwko (choć ambitnej) drużynie dołu tabeli.
W tabeli zespół Eduardo Domíngueza spadł na czwartą lokatę, a nad Boca Juniors mają już tylko trzy oczka przewagi. Na walkę o Copa Libertadores poprzez ligę są raczej zbyt słabi. NOB dzięki tej wygranej wskoczył na 11. lokatę i zdobył 11 punktów.
***
Unión vs Tigre 1:0 (1:0)
Gol – Víctor Malcorra (9′)
Konfrontacja dwóch ekip zbliżonych do siebie poziomem zakończyła się nieznacznym tryumfem Unión. Drużyna z Santa Fe ograła przed własnymi trybunami Tigre dzięki bramce swojego gwiazdora Víctora Malcorry, który już w 9 minucie pokonał Javiera Garcíę mocnym uderzeniem w długi róg z ubocza szesnastki.
„Tatengues” utrzymali prowadzenie do ostatniego gwizdka, chociaż Tigre nie dało za wygraną. Bramkarz Nereo Fernández w 29 minucie sparował groźny atak Lucasa Jansona.
Unión dzięki tej victorii oddalił się od zeszłotygodniowego pogromcy Boca na odległość trzech punktów. Aktualnie team Leonardo Madelóna jest dziewiąty, a Tigre dwunaste.
***
Racing Club vs Argentinos Juniors 2:2 (1:2)
Gole – 1:0 Facundo Pereyra (30′), 1:1 Brian Romero (41′), 1:2 Damián Batallini (45+2′), 2:2 Ricardo Noir (80′)
Cóż za katastrofa Racingu w ostatnim tygodniu. Pechowa porażka z Aldosivi po utracie gola w samej końcówce, następnie pierwsza domowa tegoroczna wtopa – z Boca w CL (także po trafieniu w końcowej fazie zawodów). A tutaj ledwie uniknęli pierwszej ligowej porażki na swoim El Cilindro tylko remisując 2:2 przeciw okupującym strefę spadkową Argentinos Juniors.
I absolutnie nie jestem skory zaakceptować wymówki, iż trener Facundo Sava awizował rezerwowy skład oszczędzając moce na morderczy pucharowy bój w La Paz za pół tygodnia. Nawet drugi garnitur tego klubu poziomem przewyższa „El Bicho”.
Zaczęło się bez szału. Po półgodzinie rywalizacji Racing objął prowadzenie. Dośrodkowanie Washingtona Camacho lewą flanką w szesnastkę, gdzie pierwszy strzał Facundo Pereyry zatrzymał goalkeeper Federico Lanzillota, dobitka Rogera Martíneza w słupek, ale kolejną Pereyra znalazł drogę do siatki.
AJ skonsternowało Racing u samego epilogu pierwszej części. Jeszcze kilkadziesiąt sekund po utracie gola „El Bicho” mogli odrobić deficyt, lecz gospodarzy uratował Federico Vismara, który swym ciałem zastopował uderzenie Briana Romero, po tym jak ten wyminął nominalnie rezerwowego bramkarza Nelsona Ibáñeza i stanął przed klarowną szansą.
W 41 minucie ekipa z Avellanedy nie miała już tyle szczęścia. Centra Lucasa Rodrígueza z kornera, spore zamieszanie w polu karnym i na około piątym metrze Brian Romero wślizgiem trafia do siatki, rehabilitując się za zmarnowaną wcześniej akcję.
A jeszcze przed przerwą AJ strzelił gola do szatni. Doliczony czas premierowej odsłony – głupia strata futbolówki przez Racing na połowie boiska, Romero tym razem asystuje, a prawy obrońca Damián Batallini zaskoczył Ibáñeza mocnym uderzeniem niemal w okienko zza 16. metra.
Coraz dramatyczniejsze stawało się położenie Racingu z biegiem czasu. Nelson Ibáñez brawurową interwencją u prologu drugiej odsłony cudem ocalił Racing od trzeciego ciosu. Kolejna wrzutka z narożnika boiska, a sprzed piątego metra celował Emilio Zelaya. Fantastycznie zastępca Sebastiána Saji wyjął ten strzał.
Po około godzinie zawodów miejscowi mogli wyrównać, lecz Ricardo Noir tylko zaliczył słupek z rzutu wolnego. Racingowi dzisiaj niemal nic nie wychodziło. A kiedy w 67 minucie młody pomocnik Lautaro Martínez obejrzał czerwoną kartkę za brutalny faul na weteranie gości Cristianie Ledesmie, można było odnieść wrażenie, iż faworyt jest pogrzebany…
Ale promyk nadziei uśmiechnął się do miejscowych w 76 minucie, jak czerwień zainkasował też autor drugiego gola dla Argentinos Juniors – Damián Batallini, który zapomniał, iż ma już żółtko na swym koncie i zbyt ostro potraktował Washingtona Camacho.
I grając ponownie w równych składach wyrównali! 80 minuta – Roger Martínez poprowadził atak środkiem, będąc obstawionym defensorami podał na ubocze szesnastki do Noira, a ten niczym strzał rozpaczy huknął na nieco ostrym kącie i futbolówka odbiwszy się rykoszetem od oponenta jakoś wleciała za linią bramkową.
Kilka minut później jeszcze jedna czerwień dla zawodnika AJ – Emilio Zelayi. Wyraźnie zabawił się w rzeźnika kosząc Vismarę. Jednakże rezerwowemu składowi Racingu nie pomogło to wywalczyć całej puli.
W klasyfikacji grupy 2 ekipa „La Academii” spadła za Boca Juniors i traci do swych pogromców w Copa Libertadores jeden punkt. Cóż to się nagle stało, że teraz Boca góruje nad Racingiem, choć wcześniej przegrała z nimi cztery kolejne potyczki…
Za pół tygodnia Racing toczy batalię o życie w Copa Libertadores przeciwko Bolívarowi. Jeśli osiągną lepszy wynik aniżeli porażka różnicą dwóch bramek, to wejdą do 1/8 finału. Ale na wysokości 3,6 tysiąca metrów n.p.m. wszystko jest możliwe…
Argentinos Juniors są teraz w strefie spadkowej, bo piątkowej nocy wygrało Sarmiento. Niemniej można się domyślić, iż team z La Paternal nareszcie się obudził i niebawem rozpocznie wyścig o utrzymanie.