Oprócz wyjazdowej wygranej Boca Juniors nad Racingiem Club środowej nocy stoczono jeszcze kilka meczów Copa Libertadores. Zmagania zakończyła grupa 7, ale hitem okazał się być argentyńsko-brazylijskie starcie, gdzie São Paulo FC pokonało 2:1 obrońców tytułu i nagle wskoczyło do strefy awansu. Podsumowanie dnia:
Grupa 1:
São Paulo FC [BRA] vs River Plate [ARG] 2:1 (1:0)
Gole – 1:0 i 2:0 Jonathan Calleri (29′, 60′), 2:1 Iván Alonso (83′)
SPFC wraca do życia! Po rozgromieniu 6:0 u siebie wenezuelskiego Trujillanos przed tygodniem, teraz „Sampa” stanęła przed okazją wgramolenia się do strefy awansu. Pomogła im wczorajsza porażka boliwijskiego The Strongest i warunek tego był jeszcze jeden – ogranie River u siebie. I udało się! Team Edgardo Bauzy zwyciężył 2:1 na swoim Morumbi, dzięki czemu został nowym wiceliderem grupy.
Gdyby w Copa Libertadores panowały takie same zasady wyższości w razie takiej samej ilości punktów jak mamy np. w Lidze Mistrzów to São Paulo byłoby nawet teraz liderem, bo ma lepszy bilans bezpośrednich spotkań od River. No, ale w Ameryce Południowej ważniejsza jest różnica bramek, dlatego to River ciągle przewodzi.
Oba gole dla brazylijskiej ekipy uzyskał Jonathan Calleri, czym umocnił się na szczycie klasyfikacji goleadorów CL 2016. Wypożyczony na to półrocze z urugwajskiego konsorcjum Deportivo Maldonado napastnik dobrze wiedział, że dziś chce zadać bolesny cios ubiegłorocznemu tryumfatorowi.
Jako eks-snajper Boca Juniors, któremu w barwach „Azul y Oro” nigdy nie udało się pokonać bramkarza River w oficjalnym spotkaniu (dokonał tego tylko raz – w Torneos de Verano) dzisiaj Calleri miał ogromny głód strzelecki. Marcelo Barovero aż dwa razy musiał wyciągać futbolówkę z siatki po jego uderzeniach.
W 29 minucie wykorzystał centrę od Bruno i trafił do bramki uderzeniem sprzed piątego metra. Natomiast po godzinie zawodów wykorzystał dośrodkowanie Michela Bastosa z rzutu wolnego zza linii bocznej pola karnego, celną główką totalnie zaskakując kapitana gości.
Chwilę po jego drugiej bramce na murawie doszło do awantury. Zaiskrzyło między Callerim, a kilkoma graczami przyjezdnych. A zbytnio dał się mu sprowokować Leonel Vangioni, który uderzył „Jony’ego” w twarz i zarobił czerwoną kartkę. Sam autor dwóch bramek ujrzał „żółtko” za wszczęcie przepychanki.
Osłabieni „Millonarios” jeszcze uzyskali trafienie kontaktowe w 83 minucie – dośrodkowanie z rzutu wolnego Lucho Gonzáleza i celną główką akcję wykończył 37-letni Urugwajczyk Iván Alonso. Chwilę później liczebność składów wyrównała się, bowiem wyleciał także obrońca gospodarzy João Schmidt.
SPFC utrzymało jednak victorię 2:1 i wskoczyło na drugą lokatę, zrównując się punktami z River (obie ekipy zgromadziły po 8 punktów). W ostatniej kolejce jednak „Millos” rozgrywają łatwe spotkanie u siebie przeciwko zamykającym stawkę Trujillanos, więc i tak najpewniej wygrają tę grupę.
Natomiast Brazylijczyków czeka trudny wyjazd do Boliwii. Przeciwko The Strongest do szczęścia wystarcza im remis, aczkolwiek znamy te andyjskie klimaty, zatem São Paulo czeka morderczy bój. Mogą sobie pluć w brodę, że pierwszy mecz u siebie z Boliwijczykami przegrali 0:1.
Bilans starć argentyńsko-brazylijskich w fazie grupowej CL pierwszy raz od trzech lat jest korzystny dla kraju kawy. 6 meczów – 2 wygrane Brazylijczyków, 4 remisy i żadnego zwycięstwa Argentyny! Gole 10:7 dla Brazylii.
Grupa 6:
LDU Quito [ECU] vs Grêmio [BRA] 2:3 (0:2)
Gole – 0:1 Douglas (13′), 0:2 Bobo (26′), 1:2 José Quinteros (47′), 1:3 Walace (52′), 2:3 José Cevallos (77′)
Grêmio poszło w ślady meksykańskiej Deportivo Toluca – zdobyli stolicę Ekwadoru i zagwarantowali sobie 1/8 finału. Chociaż do przerwy brazylijska ekipa wygrywała już 2:0, to ostatecznie musiała namęczyć się chcąc utrzymać skromne, acz jakże cenne 3:2. Oczywisty sukces ze względu ujarzmienia wysokości 2,5 tysiąca metrów n.p.m. – „Imortal Tricolor” drugi raz unicestwili wicemistrza Ekwadoru (wcześniej u siebie rozgromili go 4:0).
Ostatnią kontaktową bramkę dla LDU kwadrans przed finiszem uzyskał José Cevallos – syn legendarnego bramkarz José Francisco Cevallosa, który w 2008 roku sensacyjnie zdobył z Ligą trofeum Copa Libertadores (ekipą dowodził wówczas Edgardo Bauza).
Wiemy już, że drugi rok z rzędu na etapie fazy grupowej CL odpadnie San Lorenzo (jako jedyni z tej grupy nie wygrali w Quito). I o ile rok temu walkę z brazylijskim duetem Corinthians-SPFC ostatecznie przegrali dopiero w ostatniej kolejce, to dziś „Cuervos” pogrzebani są już na kolejkę przed finiszem.
Teraz już na pewno San Lorenzo może odpuścić ostatni mecz grupowy, a całą swą moc poświęcić lidze, gdzie w przeciwieństwie do dwóch największych gigantów Boca-River liczę się w wyścigu o tytuł. A ich najbliższe dwa spotkania ligowe należą do wyjątkowo ciężkich – hit przeciwko Rosario Central oraz derby z Huracánem.
Grupa 7:
Emelec [ECU] vs Pumas UNAM [MEX] 2:3 (1:2)
Gole – 0:1 i 1:3 Fidel Martínez (13′, 61′), 0:2 Luis Enrique Quiñónes (35′), 1:2 Hólger Matamoros (45+1′), 2:3 Cristian Guanca (72′ – pen.)
Meksykanie choć 1/8 finału mają już zaklepaną, to nie darowali sobie ciężkiego wyjazdu do Ekwadoru. Pumas po wielkiej nerwówce złupili 3:2 na teren najsłabszego w tejże grupie Emeleku i finiszują na czele klasyfikacji, zdobywając aż 15 punktów. Tylko jedna porażka z Táchirą dzieliła ich od kompletu zwycięstw.
Nieobecnego dziś argentyńskiego snajpera Ismaela Sosę wyręczył ekwadorski Neymar – Fidel Martínez. Zadał aż dwa ciosy swoim rodakom, przypieczętowując ich wypad za burtę. Emelec oba gole na otarcie łez uzyskał po stałych fragmentach gry – choć rzut wolny Hólgera Matamorosa u epilogu pierwszej części zacny.
Kluby reprezentujące Meksyk w fazie grupowej tegorocznej Copa Libertadores dają do wiwatu! Fenomenalne wyniki Deportivo Toluca i Pumas UNAM. Nie zdziwimy się jeśli i ta edycja będzie mieć meksykańskiego finalistę.
A jeśli chodzi o ubiegłorocznego finalistę CL z kraju Azteków – Tigres UANL w tym roku doszli do finału Ligi Mistrzów CONCACAF, gdzie skonfrontują się przeciwko broniącej tytułu Américe.
***
Olimpia [PAR] vs Deportivo Táchira [VEN] 4:0 (2:0)
Gole – Claudio Vargas (18′), Iván Torres (40′), Fredy Bareiro (61′), Gustavo Mencia (63′)
Kanonada nad wenezuelską Táchirą na pocieszenie. Tak kończy się kampania CL 2016 w wykonaniu utytułowanej Olimpii Asunción. Jedyna paragwajska ekipa, która zdobywała najcenniejsze klubowe trofeum Ameryki Południowej jest dzisiaj raczej upadłym tytanem, jak urugwajski Peñarol.
Przedniej urody był pierwszy gol autorstwa Claudio Vargasa, który huknął bezlitośnie z ubocza pola karnego nie dając szans goalkeeperowi. Ładnie też wyglądała bramka numer trzy – doświadczony Fredy Bareiro przymierzył w długi róg zza 16 metra nie dając szans Alanowi Liebeskindowi.
Świetny mecz „El Decano” stoczyli dopiero w ostatniej kolejce, będąc już pewnym wyeliminowania. Kiepski początek fazy grupowej uczynił swoje. Nota bene Táchira zagrała tu na luzie, albowiem była już pewna awansu.
Tabela końcowa grupy 7:
# | Drużyna | M. | Z | R | P | Gole | +/- | Punkty | |
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
1 | Pumas UNAM | 6 | 5 | 0 | 1 | 17:8 | +9 | 15 | |
2 | Deportivo Táchira | 6 | 3 | 0 | 3 | 6:11 | -5 | 9 | |
3 | Olimpia | 6 | 2 | 1 | 3 | 12:12 | 0 | 7 | |
4 | Emelec | 6 | 1 | 1 | 4 | 10:14 | -4 | 4 |
Grupa 8:
Cobresal [CHI] vs Cerro Porteño [PAR] 2:0 (0:0)
Gole – Lino Maldonado (86′), Patricio Jerez (90+5′)
Ależ tragedia Cerro Porteño! Najpopularniejszy klub Paragwaju przegrywa 0:2 wyjazd przeciwko nie mającemu dotychczas żadnego punktu Cobresalowi i zostaje na trzeciej lokacie w grupie 8. Nota bene Chilijczycy walczący już raptem o honor oba gole władowali w samej końcówce!
Wygląda na to, iż w fazie pucharowej tegorocznej edycji nie będzie żadnej drużyny paragwajskiej! Chyba, że „Azulgrana” w ostatniej kolejce pokona na swoim terenie Independiente Santa Fe, acz zdobywca ubiegłorocznej Sudamericany nie ułatwi im zadania.
Czuję, że raczej Calleri, a nie Icardi będzie środkowym w Rio.
Oby, oby to Calleri otrzymał kredyt zaufania od Taty 😀