Rozpoczął się przedostatni tydzień fazy grupowej Copa Libertadores. Spośród argentyńskich klubów Huracán mimo przewagi liczebnej i olbrzymiej przewagi tylko bezbramkowo zremisował z Penarolem, ale jest już krok od awansu. Ich odwieczny rywal San Lorenzo natomiast uległ 1:2 w Meksyku lokalnej Deportivo Toluca, co zredukowało ich szanse do minimum.
Grupa 1:
Trujillanos [VEN] vs The Strongest [BOL] 2:1
Gole – 1:0 Carlos José Sosa (32′), 1:1 Matías Alonso (67′), 2:1 Maurice Cova (90+4′ – pen.)
Boliwijczycy poza własnym stadionem są bardzo mizerni. The Strongest tydzień poniósł klęskę 0:6 w Argentynie z River Plate, teraz mogąc zapewnić sobie 1/8 finału przegrał na wenezuelskiej ziemi przeciwko już pewnemu odpadnięcia Trujillanos golem z rzutu karnego pod sam koniec zawodów i bardzo utrudnił swoje położenie.
Wszystkie gole padły tu ze stałych fragmentów gry. Dwa z rzutu wolnych, a ostatni dla Trujillanos po jedenastce. Wcześniej czerwoną kartkę za faul we własnym polu karnym ujrzał defensor The Strongest, czym sprokurował decydującego karnego.
Sytuacja „Tygrysów” przed ostatnią kolejką mocno zależy od rezultatu dzisiejszego hitu Sao Paulo FC vs River Plate. Jeśli SPFC nie wygra to The Strongest do szczęścia będzie wystarczał remis na wysokościach u siebie przeciwko Brazylijczykom.
Ale jeśli obecny klub Jonathana Calleriego ogra obrońców tytułu, to boliwijski team będzie potrzebował zwycięstwa. I może będą faworytem w La Paz, ale nie jest powiedziane, że to spotkanie koniecznie musi zakończyć się po ich myśli.
Grupa 4:
Huracán vs Peñarol 0:0
Nie wiem jakim cudem Huracán nie wygrał tego starcia. Mimo miażdżącej przewagi nad Urugwajczykami nie zdołali umieścić piłki w siatce ani razu i to mimo gry z przewagą liczebną od 23 minuty. Niewiarygodnie fantastyczny mecz rozgrywał młody bramkarz gości Gastón Guruceaga.
W początkowej fazie meczu konfrontacja była wyrównana, ale kiedy czerwoną kartkę za brutalny faul na Mauro Bogado obejrzał pomocnik „Aurinegros” Nahitan Nández, inicjatywa przeszła na stronę Huracánu. Guruceaga jednak wyjmował co się tylko dało! Wyrastał jak spod ziemi Ramonówi Ábili czy José San Románowi. Bronił uderzenia z dystansu Bogado i Daniela Montenegro.
Doliczony czas drugiej odsłony to było coś fenomenalnego. Sędzia anulował po golu każdej ekipie! W 91 minucie Montenegro oddał jakby strzał rozpaczy zza pola karnego, ale futbolówkę po drodze musnął znajdujący się na ofsajdzie Ábila, co zauważył rozjemca. Radość gospodarze była przedwczesna.
Chwilę później nagle kontra Peñarolu – Marcos Díaz ofiarnie sparował uderzenie rywala na korner. Następnie do rzutu rożnego wybiegł nawet sam Guruceaga (Peñarol musiał wygrać, aby pozostać w grze) i po dośrodkowaniu trafił głową do siatki z piątego metra, ale … przy okazji sfaulował swego vis-a-vis. Toteż sędzia anulował gola, a Huracán widząc pustą bramkę, do której wracał bohater dzisiejszej potyczki.
Szybki atak, który niestety zaprzepaścił Ábila. Zamiast strzelać z dystansu postanowił szarżować do przodu i ofiarnie powstrzymał go obrońca delegatów. Niestety, „Wanchope” jest wyraźnie nasycony dubletami w dwóch ubiegłych meczach ze Sportingiem Cristal oraz San Martín de San Juan.
Huracán ma szczęście w nieszczęściu. Ten remis jest dla „El Globo” korzystny, bowiem Sporting Cristal przegrał u siebie z mającym komplet zwycięstw Atlético Nacional.
W ostatniej kolejce mogą nawet ulec fenomenalnym Kolumbijczykom, a wejdą do 1/8 finału. Słabi na wyjazdach Peruwiańczycy raczej nie zdobędą Urugwaju. A nawet jeśli to muszą jeszcze wyśrubować bilans bramkowy, co wydaje się wręcz nierealne…
***
Sporting Cristal [PER] vs Atlético Nacional [COL] 0:1 (0:1)
Gol – Víctor Ibarbo (12′ – pen.)
Sporting Cristal przegrał na własnej arenie z Atlético Nacional po trafieniu z karnego Víctora Ibarbo na samym początku meczu. To najwyraźniej oznacza koniec marzeń Inkasów o awansie.
„Verdiblancos” natomiast zdominowali grupę 4 lejąc każdego na swojej drodze. Czy za tydzień będą lepsi od Huracánu u siebie i pójdą w ślady Boca Juniors sprzed roku tj. ukończą zmagania grupowe CL, mając komplet punktów?
Grupa 6:
Deportivo Toluca [MEX] vs San Lorenzo [ARG] 2:1 (0:1)
Gole – 0:1 Nicolás Blandi (44′), 1:1 i 2:1 Fernando Uribe (81′, 88′)
Cóż za virada Meksykanów na swym Estadio Nemesio Díez! Deportivo Toluca odrobiła 0:1 na 2:1 w przeciągu ostatnich 10 minut regulaminowego czasu spotkania i już w 100 procentach zapewniła sobie czołową lokatę grupy 6, przy czym jednocześnie najpewniej wyrzuciła San Lorenzo za burtę turnieju.
Trzeba jednak zaznaczyć, iż „Diablos Rojos” całkowicie zasłużyli na zwycięstwo, a Argentyńczyków przez długi, długi chroniło błogosławieństwo ich najpopularniejszego fana – papieża Franciszka.
U samego prologu zawodów kolumbijski napastnik gospodarzy Fernando Uribe oddał strzał przewrotką w polu bramkowym, który odbił się od słupka i przekroczył niewyraźnie linię bramkową, co umknęło czujności sędziego. Matías Caruzzo fuksem wybił piłkę i rozeszło się po kościach.
Później jeszcze Ernesto Vega trafił w słupek podczas ataku sam na sam z Sebastiánem Torrico. Bramka „Cuervos” zdawała się być jak zaczarowana. Toluca niczego nie strzeliła, a mimo destrukcyjnej przewagi schodziła do szatni przegrywająca.
W 44 minucie jeden z niewielu ataków San Lorenzo – Fernando Belluschi huknął zza pola karnego, a bramkarz gospodarzy Liborio Sánchez (zastępujący niedysponowanego Alfredo Talavarę) wybił piłkę przed siebie, co skrzętnie wykorzystał Nicolás Blandi celnie dobijając ją między nogami goalkeepera. Gol do szatni zupełnie odmienił oblicze batalii.
Inwazja Deportivo Toluca przyniosła efekt dopiero w 81 minucie. Dośrodkowanie Óscara Rojasa z ubocza pola karnego i pojedynek główkowy z Marcosem Angelerim wygrał feralny autor przewrotki z początku meczu – Uribe lekkim wręcz muśnięciem pokonując Torrico. Wyrównanie było kubłem lodowatej wody na łby „Kruków”.
San Lorenzo rzecz jasna ruszyło do ofensywy, lecz zamiast odzyskać prowadzenie zarobiło drugi cios w plecy, co chyba ostatecznie zamyka im drogę do fazy pucharowej. Fernando Uribe wykończył kontrę po olbrzymim zamieszaniu w okolicy pola bramkowego, a znalazł drogę do celu uderzeniem pod poprzeczkę ze stosunkowo bliskiej odległości.
Ależ Kolumbijczyk wyręczył tej nocy najskuteczniejszego goleadora „Czerwonych Diabłów” – Enrique Triverio, który dziś odpoczywał z racji kontuzji.
Jeszcze w 92 minucie atak rozpaczy zdobywców Copa Libertadores sprzed dwóch lat – zmiennik Héctor Villalba natarł prawą flanką, wykiwał dwóch rywali w polu karnym, a przed sobą miał innych defensorów, a jego mierzony strzał z okolicy ósmego metra powędrował do rąk Liborio Sáncheza. To już chyba kres nadziei klubu papieża Franciszka…
Aktualnie San Lorenzo zajmuje trzecią lokatę w grupie 6, a uciułało ledwie trzy oczka i nie osiągnęło żadnego zwycięstwa! By „El Ciclón” wyszli z grupy musiałby zdarzyć się cud niebiański!
Muszą liczyć, iż dziś Grêmio nie pokona LDU Quito (to jest całkiem możliwe), a podczas ostatniej kolejki trzeba im rozgromić Ekwadorczyków u siebie (to jest bardzo prawdopodobne) oraz liczyć na porażkę lub remis Brazylijczyków, gdy ugoszczą u siebie Tolukę (to byłby fantastyczny scenariusz, ale czy realny?).
Najbardziej możliwym jest, iż od następnego tygodnia zespół Pablo Guede skoncentruje swoją moc na rozgrywkach ligowych i tam spróbuje zająć miejsce w czołowej dwójce, ażeby zakwalifikować się do przyszłorocznej edycji Copa Libertadores. W tym roku zapewne drugi raz pod rząd odpadną na etapie fazy grupowej.
Huracan nie ma już czasami awansu w kieszeni? Ma lepszy bilans bezpośrednich spotkań z Cristal 4:2 do 2:3
Nie, w 100 procentach jeszcze nie ma awansu. Bo w CL jak drużyny mają tyle samo punktów to decyduje bilans bramkowy przede wszystkim, więc Huracan jeszcze nie ma całkiem pewnej kwalifikacji do 1/8 finału.