Oprócz pogromu Rafaeli przez Boca Juniors sobotniego wieczora rozegrano jeszcze trzy spotkania dziewiątej kolejki Primera Division de Argentina. Głównym wydarzeniem jest sensacyjna wygrana beniaminka Patronato nad River Plate, ale nie można zapomnieć również o horrorze w Avellanedzie, gdzie Racing Club wymęczył remis 3:3 z Tigre. Oto relacja:
Grupa 1:
Patronato vs River Plate 2:1 (1:1)
Gole – 1:0 Sebastián Bértoli (28′ – pen.), 1:1 Rodrigo Mora (35′), 2:1 Mauricio Carrasco (61′)
Patronato stało się postrachem gigantów w tym sezonie. Remis z San Lorenzo na inaugurację swych pierwszoligowych wojaży, a następnie u wrót ich twierdzy poległo Rosario Central. Tym razem powalili na ziemię River Plate, czyli aktualnego mistrza Ameryki Południowej. I może „Millonarios” w tym sezonie przechodzą kryzys jeszcze większy aniżeli Boca, ale nie umniejsza to sukcesu debiutanta.
Lokalni fani owacyjnie przywitali swych ulubieńców w tak podniosłym spotkaniu. Zorganizowali odpowiednią oprawę na cześć tak uroczystego pojedynku.
Najpierw zaatakowała stołeczna delegacja. Podczas premierowego kwadransa okazję dla River miał Nacho Fernández, lecz feralnie chybił nad poprzeczką w klarownej okazji.
Pierwszy raz w tym sezonie gola zdobył bramkarz, albowiem w 28 minucie Sebastián Bértoli wykorzystawszy jedenastkę dał prowadzenie gospodarzom.
Aczkolwiek na pierwotny cios utytułowani goście odpowiedź znaleźli już siedem minut później, kiedy Rodrigo Mora wyrównał. Chytre rozegranie kornera, po jakim napastnik celnym wolejem z ubocza pola bramkowego zaskoczył Bértoliego.
Summa summarum Urus nie zdołał tutaj wybawić River. Jeszcze przed kwadransem wytchnienia Augusto Batalla musiał ratować „Millos” broniąc szarżę Mauricio Carrasco.
W drugiej odsłonie role się odwróciły. Patronato dopięło swego. 61 minuta – centra Marcelo Guzmána z prawej flanki w szesnastkę, gdzie futbolówkę głową przed pole bramkowe zagrał Ezequiel Garré, a Mauricio Carrasco mocnym uderzeniem sprzed piątego metra zaskoczył Batallę, któremu piłka przetoczyła się przez ręce i wturlała do siatki.
Gospodarze mogli wygrać jeszcze wyżej, lecz Carrasco przy jednym kontrataku nie miał farta i tutaj musiał uznać wyższość byłego goalkeepera reprezentacji Argentyny U-20.
Dzisiaj między słupki gości stanął młody Batalla, a już niebawem będzie mógł częściej wychodzić w podstawowym składzie. Otóż kapitan Marcelo Barovero w czerwcu kończy swoją umowę z River i przenosi do meksykańskiego Veracruz.
Patronato wskoczyło na wysoką ósmą lokatę w grupie 1, a od River zgromadzili już trzy oczka więcej! Czy ekipa Rubéna Forestello będzie kolejną rewelacją sezonu? Bo o utrzymanie chyba już mogą być spokojni.
***
Banfield vs Colón 1:1 (1:1)
Gole – 0:1 Pablo Ledesma (27′), 1:1 Carlos Matheu (44′)
Remis między przeciętnie spisującymi się ostatnio Banfieldem, a Colónem. Ci drudzy nie zrehabilitowali się po klęsce w derbach Santa Fe. „El Taladro” również nie mogą być zachwyceni tegoroczną formą…
Jako pierwsi uderzyli goście z Santa Fe. W 27 minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego Alana Ruiza, piłka została wpierw wybita przez obrońcę, aczkolwiek Pablo Ledesma bezpośrednio huknął z boku szesnastki w długi róg totalnie zaskakując bramkarza Hilario Navarro.
Banfield uniknął wpadki u siebie dzięki wyrównaniu strat u epilogu pierwszej części. Centra z rzutu wolnego sparowana przez obrońcę Colónu, lecz udało się przywrócić atak drugą stroną pola karnego. Santiago Silva dośrodkował przed piąty metr, skąd gola głową uzyskał stoper Carlos Matheu.
Colón był niezwykle bliski odzyskania prowadzenia w 80 minucie. Żywiołowy kontratak „Los Saballeros”, którego nie zdołał należycie sfinalizować Nicolás Silva, albowiem chybił będąc jeden na jednego z weteranem Navarro.
Tuż przed końcowym gwizdkiem Banfield mógł przechylić szalę zwycięstwa na swą korzyść, lecz Jorge Broun najpierw wypiąstkował centrę z wolnego, a później kapitalnie sparował uderzenie z dystansu Nahuela Yeriego.
Colón obecnie jest szósty, a Banfield niestety blisko ostatniej lokaty – tylko trzy punkty zaliczki nad ostatnim Sarmiento de Junín. Ich stary/nowy trener Julio César Falcioni remisem rozpoczął wtórny epizod z „Wiertłem”.
Grupa 2:
Racing Club vs Tigre 3:3 (1:2)
Gole – 1:0 Óscar Romero (16′), 1:1 i 2:3 Sebastián Rincón (18′, 59′), 1:2 Federico González (21′), 2:2 Luciano Aued (50′), 3:3 Ricardo Noir (90+3′)
Najprawdziwszy spektakl mieliśmy na El Cilindro w Avellanedzie, gdzie miejscowy Racing ledwo ledwo zremisował 3:3 z będącym w ogonie stawki Tigre.
Dramatyczny zwrot akcji mieliśmy u samego prologu zawodów (równie dramatyczne było zderzenie głowami Ivána Pilluda z Emiliano Papą). Już po 16 minutach gospodarze objęli prowadzenie, bowiem Óscar Romero udanie wykończył atak jeden na jednego z Javierem Garcíą, wykorzystując złą próbę zażegnania niebezpieczeństwa przez Emiliano Papę.
Aczkolwiek trzy minuty później wyrównał Sebastián Rincón. Kolumbijski atakujący celnie przymierzył w długi róg z ubocza szesnastki, odwdzięczając się za asystę od kapitana Martína Galmariniego.
Natomiast trzy minuty później Tigre wyszło na plus! Fatalny babol popełnił wiekowy bramkarz Sebastián Saja, dziecinnie tracąc futbolówkę we własnej szesnastce na rzecz Federico Gonzáleza, który później tylko skierował ją do pustej siatki.
Racing długo szukał wyrównania, lecz na przeszkodzie stawał im Javier García. Jeszcze w pierwszej części zatrzymał dosyć groźne uderzenie Óscara Romero, a także atak sam na sam Marcosa Acuñy.
Jednakże pięć minut po zamianie stronami wychowanka Boca udało się zaskoczyć dalekosiężnym uderzeniem, co fenomenalnie uczynił Luciano Aued. Cóż, Racing chcąc utrzymać się w wyścigu o tytuł nie może pozwalać sobie na gubienie punktów.
W 59 minucie jednak Tigre odzyskał prowadzenie, bowiem Sebastián Rincón drugi raz wpisał się do listy strzelców poprawnie wykańczając kontratak, jaki przyjezdni skonstruowali po kornerze dla oponenta.
„La Academia” ponownie musiała odrabiać straty. Długo prześladował ich straszliwy pech. W 64 minucie Gastón Díaz otrzymał centrę na bok szesnastki, znalazł się oko w oko z Garcíą i huknął o słupek. Choć Tigre również nie mogło mówić o farcie, zwłaszcza kiedy chwilę później Lucas Janson nie trafił do pustej siatki otrzymawszy świetne dogranie od Rincóna.
Niestety, „Matadorom” nie było dane cieszyć się zwycięstwem i mianem drużyny, która jako pierwsza w tym roku zdobędzie El Cilindro. Tuż przed finiszem czerwona kartkę ujrzał ich urugwajski pomocnik Jorge Rodríguez. A osłabieni nie dali rady dowieźć zwycięstwa…
W 93 zmiennik Ricardo Noir uratował punkcik gospodarzom. Przejąwszy zagranie od Diego Milito z 16 metra wybiegł sam na sam z bramkarzem, efektownie przelobował go i poprawił z metra przy atencji Lisandro Lópeza.
Remis zachowuje gospodarzom miano niepokonanych u siebie podczas 2016 roku, ale oddala ich nieco od miejsc premiowanych Copa Libertadores 2017. Do drugiej lokaty trąca cztery oczka – aczkolwiek będą musieli łączyć ligę z obecną edycją CL, a Lanús, Tucumán czy Estudiantes nie są obarczone takim obciążeniem.
Dla Tigre to drugi konsekutywny remis 3:3. Nie daje im to wykaraskania się z dolnej połówki tabeli. Niemniej spotkania „El Matador” zapiszą się wielkimi zgłoskami w annałach tego sezonu ligowego.