Huracán się śmieje, San Lorenzo kuleje

Oprócz błyskawicznej kanonady Lanús na Boca Juniors niedzielnego wieczora przeprowadzono jeszcze trzy spotkania 8. kolejki Torneo de Transición. Czwarte zwycięstwo z rzędu Huracánu, wymęczony remis River przeciwko Banfield i klęska San Lorenzo na terenie dotychczas ostatniej drużyny grupy 1. Oto podsumowanie:

Grupa 1:

Quilmes vs San Lorenzo 3:0 (1:0)

Gole – Ezequiel Rescaldani (17′ – pen., 59′), Matías Orihuela (54′)

Ukochany klub papieża Franciszka dopadł taki sam letarg, jak Boca Juniors i River Plate. W Copa Libertadores po czterech meczach fazy grupowej żadnego zwycięstwa, a na arenie ligowej porażki 0:2 z Arsenalem oraz wczorajszy blamaż 0:3 z Quilmes, który zamykał tabelę grupy 1.

„Cerveceros” nota bene odnieśli dopiero pierwszą wygraną w tym sezonie. Już w 9 minucie wynik na ich korzyść mógł otworzyć Sebastián Romero, lecz jego bombę z dystansu koniuszkami palców sparował imiennik Torrico. Prowadzenie im dał Ezequiel Rescaldani w 17 minucie wykorzystując rzut karny podyktowany za rękę … jego imiennika Ceruttiego we własnej szesnastce.

San Lorenzo mogło wyrównać po półgodzinie zawodów, lecz Nicolás Blandi fatalnie chybił z bliska po strzale głową chcąc wykorzystać dośrodkowanie od Fernando Belluschiego.

Tuż przed upływem pierwszego kwadransa drugiej odsłony Quilmes kompletnie obnażył delegację z Boedo. 54 minuta – Matías Orihuela zdobył swego pierwszego gola w profesjonalnej karierze. Pomocnik wypożyczony z Estudiantes La Plata celną główką w polu bramkowym odwdzięczył się za ładne dośrodkowanie z narożnika szesnastki Sebastiánowi Romero.

Pięć minut później wynik ustalił Rescaldani drugi raz znajdują drogę do celu. Napastnik wypożyczony z hiszpańskiej Málagi także głową dobił do pustej siatki wcześniejsze uderzenie, finalizując pogrom.

Quilmes rzecz jasna opuścił ostatnie miejsce grupy 1 i aktualnie jest czwarty od końca. San Lorenzo powoli zlatuje do środka klasyfikacji, choć nie tracą wiele do miejsc nagradzanych Copa Libertadores 2017.

***

River Plate vs Banfield 1:1 (0:0)

Gole – 0:1 Santiago Silva (49′), 1:1 Lucas Alario (90+2′)

Niektórzy wypominają kryzys Boca, ale co powiedzieć o River kiedy ledwo ledwo ciułają remis na własnym El Monumental z przeciętnie spisującym się Banfield. A jeszcze patrząc na rzut karny zmarnowany przez Rodrigo Morę w 28 minucie, to aż ręce opadają sympatykom aktualnych mistrzów Copa Libertadores.

Moment wcześniej „Millonarios” mieli też szansę po rzucie rożnym, ale Sebastián Driussi tylko obił słupek swoją główką. Kolumbijski bramkarz Iván Arboleda zastępujący dziś wiekowego Hilario Navarro długo był otoczony boską opieką.

W 35 minucie to River się pofarciło, kiedy Emanuel Mammana w ostatniej chwili zablokował dogranie Gonzalo Bettiniego w pole bramkowe do Santiago Silvy.

Aktualnie barwy Banfield reprezentuje trzech eks-Boca, a mianowicie Santiago Silva, Walter Erviti oraz Claudio Pérez. Wszyscy bardzo pragnęli zadać cios dawnemu odwiecznemu wrogowi. Chwilę po zmianie stron udało się temu pierwszemu. Łysy Urus efektownym szczupakiem przed polem bramkowym przeciął centrę ze skrzydła od Franco Coleli dając „El Taladro” prowadzenie.

River przez długi czas bezpłciowo walczył o odrobienie strat. Przy dużej atencji losu rzutem na taśmę udało się uratować punkt. Podczas doliczonego czasu dośrodkowanie z wolnego Tabaré Viudeza i gola głową zdobył Lucas Alario.

Giganci rozczarowują w Torneo de Transición 2016. River znajduje się w stawce grupy 1 jeszcze niżej aniżeli Boca wśród grupy 2 – tylko 9 punktów i 9 miejsce. Banfield, który rok temu liczył się w walce o Copa Libertadores, a ostatecznie zakwalifikował się do Copa Sudamericana jest jeszcze niżej.

Grupa 2:

Huracán vs Temperley 4:2 (2:2)

Gole – 0:1 i 0:2 Gonzalo Ríos (8′, 33′), 1:2 Mariano González (37′), 2:2, 3:2 i 4:2 Ramón Ábila (38′, 52′, 53′)

Czwarta konsekutywna wygrana Huracánu. Fenomenalna virada „El Globo” przeciwko średniemu Temperley – ze stanu 0:2 doprowadzili do 4:2, a Ramón Ábila popisał się hattrickiem, stając się czwartym zawodnikiem w tym sezonie ligi argentyńskiej, który trzykrotnie pokonał bramkarza rywali w jednym meczu.

O dziwo to Temperley lepiej rozpoczął zawody wywalczając sobie aż dwubramkową zaliczkę po niewiele przeszło półgodzinie konfrontacji. Autorem obu trafień dla „El Gasolero” był Gonzalo Ríos. Każdego zdobył po dośrodkowaniu Ariela Cólzery z rzutu wolnego – w 8 minucie trafił głową.

Natomiast po 33 minutach Ríos przejął futbolówkę w polu bramkowym i z bliska pokonał Marcos Díaza. Napastnik niechciany w meksykańskim Leónie świetnie odbudował się wśród zaściankowego Temperley.

Huracán po drugim ciosie błyskawicznie się obudził. W 37 minucie doświadczony Mariano González zmniejszył rozmiar strat pokonując Federico Crivelliego świetnym uderzeniem z dystansu.

A już kilkadziesiąt sekund później atak pozycyjny gospodarzy, który Ábila wykończył udaną akcją sam na sam. Asystował mu Cristian Espinoza.

Konfrontację miejscowej ekipie ułatwiła czerwona kartka dla Ariela Cólzery za brutalny faul na Mauro Bogado kilka minut później. W drugiej połowie Huracán po prostu musiał przechylić szalę zwycięstwa na swą korzyść.

Tuż po przerwie Ramón Ábila dopełnił błyskawicznego dzieła zniszczenia. W 52 minucie daleka wrzuta Bogado z środka boiska, po jakiej „Wanchope” ominął bramkarza i skierował futbolówkę do pustej bramki.

Natomiast chwilę później Ábila ustalił wynik na 4:2 finalizując przed piątym metrem kontrę. Drugi raz z ubocza szesnastki dogrywał mu obiecujący skrzydłowy Cristian Espinoza.

Pod koniec zawodów osłabiony Temperley mógł uzyskać jeszcze honorową bramkę, lecz w 85 minucie Cristian Canuhé obił słupek celując zza pola karnego.

Czwarta z rzędu victoria Huracánu dała im awans na szóstą lokatę. Gdyby tak podczas przerwy reprezentacyjnej wygrali oba spotkania zaległe przeciwko Aldosivi i Argentinos Juniors, to zrównaliby się punktami z liderującym Lanús! Jeśli chodzi o Temperley to są pośrodku stawki, a zbyt pewni utrzymania jeszcze być nie mogą.

Comments are closed.