Renesans Argentyńczyków?

Środowej nocy rozegrano aż sześć meczów trzeciej kolejki fazy grupowej Copa Libertadores. Każdy dostarczył odpowiedniego dreszczyku emocji i nie pozwolił nudzić się obserwującym dane widowisko. Szkicowo można powiedzieć, że do głosu wracają kluby argentyńskie – Rosario Central rozgromił debiutanta, a San Lorenzo wywiozło cenny remis z Brazylii w hicie tygodnia. Co jeszcze wydarzyło się minionej nocy na boiskach latynoskiej elity:

Grupa 2:

Rosario Central [ARG] vs River Plate [URU] 4:1 (1:0)

Gole – 1:0, 3:0 i 4:1 Marco Ruben (19′, 61′, 71′), 2:0 Germán Herrera (57′), 3:1 Michael Santos (64′)

Czyżby ten pogrom był zwiastunem zaaklimatyzowania się Central w pucharowej rzeczywistości? Ostatnie trzy mecze na Gigante de Arroyito tylko remisowali, ale pamiętajmy, że od ponad roku są bez porażki u siebie. Tutaj zagrali po prostu bajecznie nie dając urugwajskiej wersji River najmniejszych szans. W tabeli są teraz trzeci, lecz walka o 1/8 finału stoi otworem dla „Canallas”.

Hattricka ustrzelił Marco Ruben, który tym występem także wkomponował się do libertadoresowych klimatów. Dwukrotnie wykańczał ataki w polu bramkowym, lecz ostatniego gola zdobył w niezwykle urodziwy sposób uderzeniem z woleja na 35 metrze!

***

Palmeiras [BRA] vs Nacional [URU] 1:2 (1:2)

Gole – 0:1 Nicolás López (38′), 0:2 Leandro Barcia (41′), 1:2 Gabriel Jesus (45+4′)

Nowym liderem grupy 2 jest Nacional Montevideo. Po rozpoczęciu zmagań od dwóch remisów ekipa „Tricolor” nieoczekiwanie pokonała na wyjeździe dotychczas przodujących Palmeiras.

Urugwajczycy zaskoczyli „Verdão” w końcówce pierwszej części strzelając im dwukrotnie. Najpierw były młodzieżowy reprezentant Urugwaju, czyli Nico López odebrał piłkę zagubionemu defensorowi, okiwał bramkarza i trafił do pustej siatki, a chwilę później Leandro Barcia po fantastycznej asyście Gonzalo Porrasa zza połowy boiska wybiegł sam na sam z Fernando Prassem nie mogąc zaprzepaścić takiej okazji.

Chwilę po trafieniu Barcii urugwajska ekipa została osłabiona, gdyż czerwoną kartkę zarobił Jorge Fucile. Jednakże miejscowych w przewadze liczebnej było stać tylko na honorowe trafienie do szatni.

Nacional świetnie wytrzymał drugą odsłonę radząc sobie w dziesięciu. Ostatecznie wygrali kończąc w dziewiątkę, bo u samego epilogu wyleciał też ich brazylijski napastnik Leo Gamalho.

Pięć punktów po trzech starciach daje Urusom przodownictwo na półmetku zaciętej grupy 2. Czy faktycznie staną się faworytem tego zestawienia?

Palmeiras spadł na drugą lokatę, a drużynę Rosario Central wyprzedzają tylko lepszym bilansem bezpośrednich meczy, bowiem zdobyli tyle samo punktów, co oni (po cztery) i mają identyczny bilans bramkowy (5:4).

Grupa 6:

Grêmio [BRA] vs San Lorenzo [ARG] 1:1 (1:1)

Gole – 1:0 Fred (26′), 1:1 Marcelo Grohe (33′ – samobój)

Drugie w tej edycji starcie argentyńsko-brazylijskie kończy się remisem 1:1. San Lorenzo pierwsze utraciło gola w 26 minucie za sprawą ładnego trafienia z rzutu wolnego Freda (bynajmniej nie tego słynnego Freda), jednak kilka minut później wyrównali.

Dośrodkowanie z rzutu wolnego Fernando Belluschiego i strzał głową Martína Cauteruccio odbił się od słupka, ale następnie plecami do własnej bramki futbolówkę niechcący skierował rzucający się bramkarz Marcelo Grohe.

Podczas drugiej odsłony pierwotnie naciskali gospodarze m.in. oddając groźny strzał w słupek z dystansu. Aczkolwiek klub papieża Franciszka bardziej zasługiwał tu na komplet punktów.

Ostatni kwadrans wyraźnie należał do Argentyńczyków – jeden strzał gości obrońca wybił z linii bramkowej, natomiast w 87 minucie Mauro Matos nieznacznie chybił sprzed pola bramkowego przecinając wrzutkę ze skrzydła od Emmanuela Mása. W doliczonym czasie jeszcze z rzutu wolnego uderzył wprowadzony pod koniec kapitan Leandro Romagnoli, ale wycelował prosto do rąk goalkeepera.

San Lorenzo mimo zajmowania aktualnie ostatniego miejsca w grupie i uzyskania tylko dwóch punktów na półmetku rywalizacji szanse awansu ciągle ma spore. Przybliżą się ku temu celowi o ile za tydzień na swoim Nuevo Gasometro ograją liderujące póty co z czterema oczkami Grêmio.

W 2014 roku „El Ciclón” po rzutach karnych wyeliminował ten brazylijski klub w 1/8 finału CL. Teraz nadszedł czas dogryźć im na etapie fazy grupowej?

Grupa 7:

Deportivo Táchira [VEN] vs Pumas UNAM [MEX] 2:0 (2:0)

Gole – Sergio Herrera (8′), Carlos Cermeno (44′)

No proszę! Wbrew temu, co mówiłem we wtorkowej relacji Wenezuelczycy jednak pokonali liderujący Pumas! Jeszcze w pierwszej części skazywana na pożarcie Táchira wbiła Meksykanom dwa ciosy, a później nie dała zadać sobie żadnego.

Aktualnie piłkarze z San Cristóbal zajmują drugą lokatę, gromadząc 6 punktów i ustępują Pumom tylko gorszym bilansem bramkowym. Emelec spadł na trzecie miejsce z 4 punktami, a trzykrotny zdobywca CL – Olimpia jest z nożem na gardle, bowiem uciułała tylko punkcik.

Grupa 8:

Cobresal [CHI] vs Independiente Santa Fe [COL] 1:2 (0:2)

Gole – 0:1 Anthony Otero (17′), 0:2 Sebastián Salazar (34′), 1:2 Israel Poblete (89′)

Z trudnego położenia powoli wydostaje się tryumfator ubiegłorocznej Copa Sudamericana. Santa Fe budzi się z letargu ogrywając w północnym Chile tamtejszego kopciuszka. Co prawda nie wskoczyli na drugą lokatę, ale jeśli rewanż z Cobresalem również zwyciężą to będą wręcz na równi z prowadzącym duetem Corinthians – Cerro Porteño.

Bardzo ładnego gola dla Kolumbijczyków zdobył Anthony Otero, który w 17 minucie otrzymawszy daleki wykop od bramkarza Robinsóna Zapaty wyprzedził obronę i mimo podcięcia przez jednego z defensorów efektownie przelobował goalkeepera rywali zza szesnastki.

Aczkolwiek od 67 minuty zespół „Expreso Rojo” musiał grać osłabiony po czerwonej kartce dla Carlosa Ibargüena. Goniący Cobresal było stać jednak tylko na honorowe trafienie, które celną główką zaliczył Israel Poblete.

Nie ma wątpliwości, że sensacyjny mistrz Chile z roku ubiegłego ukończy grupę 8 na dnie i to prawdopodobnie z kompletem porażek. Santa Fe zapewne jeszcze wróci do walki o awans.

***

Cerro Porteño [PAR] vs Corinthians [BRA] 3:2 (0:1)

Gole – 0:1 André (13′), 1:1 i 3:1 Guillermo Beltrán (49′, 82′), 2:1 Sergio Díaz (75′), 3:2 Giovanni Augusto (88′ – pen.)

Cóż za thriller! Ratujący honor Paragwaju zespół Cerro Porteño dokonuje virady z faworyzowanym Corinthians. „Azulgrana” podnosi się po szybkiej utracie gola w 13 minucie i osiąga prowadzenie 3:1. Korzystnego rezultatu z powodzeniem zaciekle broni do ostatniego gwizdka.

Brazylijczycy objęli wyszli na plus, bowiem w 13 minucie André udanie dobił strzał z rzutu wolnego Guilherme. Jednak od razu po przerwie celną główką wyrównał Guillermo Beltrán.

Następnie rywalizację miejscowym ułatwiły dwie czerwone kartki dla graczy Corinthians. Gospodarze nie mogli zaprzepaścić takiej gratki – na kwadrans przed finiszem Sergio Díaz dał im prowadzenie finalizując atak z najbliższej odległości. W 82 minucie Beltrán drugi raz wpisał się na listę strzelców wykorzystując karygodny błąd obrońcy gości.

Jednakże na kilkadziesiąt sekund przed upływem regulaminowego czasu „Timão” uzyskali jedenastkę, którą na kontaktowe trafienie zamienił Giovanni Augusto.

Corinthians walczyli do końca, lecz zabrakło im czasu. Obecni mistrzowie Brazylii zostali strąceni z piedestału grupy 8 przez Cerro Porteño. Jednakże będą mogli szybko wrócić nań jeśli za tydzień pokonają Paragwajczyków u siebie. Aktualnie skompletowali punkt mniej od nich.

Comments are closed.