Oprócz bezbramkowego remisu w klasyku Boca Juniors vs Racing Club wczoraj odbyły się jeszcze dwa spotkania drugiej kolejki fazy grupowej Copa Libertadores. Bolívar zdeklasował przed własną publicznością Deportivo Cali z nawiązką rehabilitując się za ubiegłotygodniowy blamaż w Avellanedzie. Natomiast brazylijski Palmeiras pokonał 2:0 wracający do elitarnych rozgrywek po 10 latach rozbratu Rosario Central i to dzięki dwóm golom Argentyńczyków!
Grupa 3:
Bolívar [BOL] vs Deportivo Cali [COL] 5:0 (3:0)
Gole – Juan Carlos Arce (3′, 18′, 77′), Capdevila (39′), Rudy Cardozo (72′)
Boliwijczycy rozpoczęli od wyjazdowej klęski 1:4 z Racing Club, jednak na własnym obiekcie Bolívar jest zupełnie inną drużyną. Potwierdziło się to minionej nocy, gdy rozgromili 5:0 kolumbijską ekipę uważaną za outsidera tej grupy.
Hattricka (pierwszego podczas tej edycji) ustrzelił czołowy napastnik reprezentacji Boliwii – Juan Carlos Arce. Łącznie w dwóch spotkaniach grupowych zanotował już cztery trafienia i aktualnie przewodzi w klasyfikacji goleadorów CL 2016. Po jednej bramce dorzucili hiszpański skrzydłowy Capdevila oraz inny reprezentant „La Verde” – Rudy Cardozo (urodziwy strzał w długi róg zza pola karnego) i pogrom stał się faktem.
Bolívar z trzema punktami wskoczył na drugą lokatę w tabeli. Za tydzień podejmą na swoim Estadio Hernando Siles w La Paz zespół Boca Juniors, zatem będzie to ich prawdziwy test (podobnie dla Boca).
Niewykluczone, że „Los Celestes” wszystkie grupowe mecze na własnej twierdzy okazale wygrają, a wyjazdy sromotnie przegrają. Czy 9 punktów wystarczy im do awansu przy konkurencji dwóch argentyńskich gigantów?
Grupa 2:
Palmeiras [BRA] vs Rosario Central [ARG] 2:0 (1:0)
Gole – Jonathan Cristaldo (25′), Agustín Allione (90+4′)
Pierwsze w tej edycji CL starcie argentyńsko-brazylijskie na rzecz kraju kawy. Ale co wydaje się być wręcz absurdalne to Argentyńczycy poprowadzili „Verdão” do tego zwycięstwa i naczelnictwa w grupie 2 po dwóch seriach spotkań! Co więcej gości z Rosario załatwili wychowankowie Vélezu Sarsfield!
Mecz odbył się na przemoczonej przez ulewę murawie i warunki do gry były wręcz spartańskie. W 25 minucie gospodarze Allianz Stadium zadali pierwszy cios za sprawą Jonathana Cristaldo. Napastnik ten przejął futbolówkę od nieuważnego obrońcy w szesnastce, następnie niemal czołgając się po grząskiej nawierzchni wyminął bramkarza Sebastiána Sosę i z piątego metra znalazł drogę do siatki.
Gościom nie pomógł nawet rzut karny w 61 minucie. Fernando Prass fantastycznie zatrzymał uderzenie z jedenastki snajpera Marco Rubena. Natomiast Palmeiras ustalił wynik pod sam koniec. W doliczonym czasie niedoszły zawodnik Central – Agustín Allione otrzymawszy zagranie od Dudu wyminął jednego defensora, a następnie pokonał Sosę w akcji sam na sam.
Copa Libertadores gwałtownie weryfikuje potęgę Central, którą ostatnimi czasy możemy spostrzec w lidze argentyńskiej. Na arenie Torneo de Transición po 5 kolejkach są liderem grupy pierwszej z 13 punktami zgromadzonymi (4 zwycięstwa i remis), lecz w Pucharze Wyzwolicieli tylko punkcik w dwóch starciach.
Palmeiras ma większe doświadczenie na międzynarodowej arenie, chociaż jestem daleki od stwierdzenia jakoby byli faworytem tej grupy (moim zdaniem nie ma tu wyraźnego faworyta).
Natomiast „Canallas” spotkało nagłe wybudzenie z pięknego snu – może ich dotychczasowi pucharowi rywale Nacional Montevideo i Palmeiras obecnie nie są specjalnie mocni, ale zwyczajnie mają większe obycie w bojach CL. Jestem pewien, że nawet przeciwko debiutującemu River Plate z Urugwaju drużynę Eduardo Coudeta czeka trudne wyzwanie.