Oprócz klasyku Racing vs Boca niedzielą przeprowadzono jeszcze cztery spotkania 5. kolejki ligi argentyńskiej. Przede wszystkim znów wypada chwalić Rosario Central oraz Atlético de Tucumán za powrót do wysokiej formy i efektownie tryumfy rzędu 3:0. Podsumowanie dnia:
Grupa 1:
Colón vs Rosario Central 0:3 (0:1)
Gole – Giovani Lo Celso (6′), Marco Ruben (55′, 65′ – pen.)
Central powraca na tron grupy 1. Po dwóch wymęczonych rzutem na taśmę domowych remisach z River i Nacionalem Montevideo (które przedłużyły ich passę bez wpadki na swoim terenie do 19 meczów) tego popołudnia drużyna Eduardo Coudeta rozbiła na wyjeździe opadający z sił Colón.
Pierwszego gola w tym roku zdobył Giovani Lo Celso. Utalentowany playmaker fantastycznym uderzeniem z woleja zaskoczył Jorge Brouna otrzymawszy centrę od Marco Rubena już w 6 minucie dając Central prowadzenie.
Wracający po kontuzji Ruben pięć minut później sam mógł dołożyć cegiełkę. Niestety jego bombę z ubocza szesnastki żywiołowo wybił bramkarz „Saballeros”. W 23 minucie Broun zatrzymał partnera z ataku Rubena – Marcelo Larrondo.
Gospodarze liczący się póki co w górnych sferach tabeli również atakowali – Alan Ruiz czyhający na ponowne objęcie prowadzenia w klasyfikacji strzelców groźnie wymierzył z rzutu wolnego. Manuel García nie dał mu jednak powodów do satysfakcji.
Jednobramkowa zaliczka nie należy do bezpiecznych, więc goście postanowili ją rozszerzyć. Marco Ruben stanął na nogi i wrócił do roli łowcy bramek. U prologu drugiej odsłony podwyższył na 2:0 cudownym strzałem w okienko zza szesnastki.
Dla świętego spokoju dziesięć minut później Larrondo wywalczył jedenastkę, lecz tym razem nie podszedł do egzekwowania jej. Próbę nerwów zrzucił na Rubena, który z zimną krwią wykorzystał rzut karny ustalając rezultat spotkania.
Jedynym minusem u „Canallas” jest kontuzja Marcelo Larrondo, przez jaką wybawiciel Central w ostatnim tygodniu musiał szybciej opuścić murawę. Wykurował się Ruben to teraz do gabinetu lekarskiego udaje się jego główny partner z ataku… Cóż za niefart ofensywy rosarinczyków.
Najważniejsze dla Rosario Central jest jednakże wyróżnienie samodzielnego lidera grupy 1. Pięć kolejek – cztery zwycięstwa i remis. 11 goli zdobytych przy 4 straconych. Czy wyrasta nam główny faworyt do majstra w tym zestawieniu?
Colón doznał radykalnego ostudzenia nastrojów. Jeszcze przed 1,5-tygodnia byli na czele stawki, lecz dwie konsekutywne porażki różnicą trzech bramek sprawiają, iż ekipa z Santa Fe oddala się od czołówki i musi zacząć poważnie myśleć o zmianach taktyki przed następnymi konfrontacjami, jeśli pragną zostać w wyścigu o tytuł.
***
Olimpo vs Arsenal de Sarandí 2:1 (0:0)
Gole – 1:0 Néstor Moiraghi (78′ – pen.), 2:0 Franco Troyansky (84′), 2:1 Gonzalo Bazán (90+1′)
Po rozpoczęciu sezonu od czterech porażek czarną serię wreszcie przełamało Olimpo. Efekt nowej miotły autorstwa przejmującego „Aurinegros” Cristiana Díaza nie pozwolił im jak na razie wydźwignąć się z ostatniego miejsca, ale wpoił nadzieję na dokonanie tego.
Generalnie przybysze z dzielnicy Sarandí tutaj przeważali, ale dziś na drodze Juana Sáncheza Sotelo stanął bramkarz Nereo Champagne. Impuls ekipie z Bahía Blanca dała odrobina szczęścia, bowiem niecały kwadrans przed finiszem otrzymali dyskusyjny rzut karny. Ten wykorzystał kapitan miejscowych, obrońca Néstor Moiraghi.
Po 84 minucie Olimpo zagwarantowało sobie pierwszą victorię w tejże kampanii. Dośrodkowanie Ezequiela Parnisariego prawą flanką w pole bramkowe, skąd po niewielkim zamieszaniu trafił Franco Troyansky. 18-latek rozgrywający swój trzeci mecz dla pierwszej drużyny wpisał się na listę strzelców premierowy raz w zawodowej karierze.
Upokorzony Arsenal chociażby zmniejszył wymiar chłosty w pierwszej doliczonej minucie. Wówczas Gonzalo Bazán ekwilibrystycznym strzałem z ostrego kąta zaskoczył Nereo Champagne’a dając „El Viaducto” honorową porażkę.
Olimpo mimo trzech punktów ciągle jest ostatnie, natomiast Arsenal też nie zmienia położenia – szósta lokata z dorobkiem siedmiu oczek.
Grupa 2:
Atlético de Tucumán vs Atlético de Rafaela 3:0 (2:0)
Gole – Nicolás Romat (26′), Luis Rodríguez (42′), Cristian Menéndez (60′)
Sensacyjny beniaminek znowu na topie! W starciu dwóch Atléticos nowicjusz z odległego od stolicy Tucumán zdeklasował 3:0 u siebie prowincjonalną Rafaelę, która walczy o utrzymanie.
Wybitnym golem w 26 minucie strzelanie rozpoczął boczny obrońca Nicolás Romat. Będąc na prawej flance skonsternował Germána Montoyę niespodziewanym uderzeniem na bramkę, a futbolówka po rękach goalkeepera wturlała się do siatki!
Krótko przed kwadransem wytchnienia zaliczkę Tucumánu podwoił kapitan Luis Rodríguez. Centra z rzutu rożnego Leandro Gonzáleza, główka Enrique Bríteza Mezy w centrum szesnastki, a następnie z pola bramkowego też głową do celu trafił właśnie 31-letni „El Pulga”. Chwilę później weteran mógł władować kolejne trafienie, ale Montoya ofiarnie zatrzymał jego strzał.
Rewelacyjny mistrz ubiegłorocznej Primera B Nacional chwilę po zamianie połowami powinien wygrywać 3:0, aczkolwiek Cristian Menéndez nie zdołał musnąć futbolówki tuż przed bramką gości w jakże klarownej sytuacji. Kuriozum…
Kanonadę zwieńczyli po godzinie zawodów. Doskonały atak pozycyjny ośmieszający defensorów outsidera. Rodríguez z środka zagrał na bok pola karnego do Gonzáleza, który wyłożył futbolówkę snajperowi Menéndezowi, a temu nie zostało nic innego jak tylko zrehabilitować się za wcześniej zmarnowana szansę.
Nokaut „El Decano” na słabowitej oraz mocno zmetamorfizowanej kadrze Rafaeli jest szczerze mówiąc spodziewanym rozwikłaniem tej konfrontacji. Atlético de Tucumán wraca do premiowanego CL 2017 statusu wicelidera grupy 2.
Porażka w bezpośrednim starciu z naczelnym Lanús utwierdza, że na walkę o mistrzostwo są zbyt słabi, ale kto wie… chyba to właśnie zespół Juana Manuela Azconzábala będzie objawieniem trwającej kampanii.
***
San Martín de San Juan vs Lanús 2:2 (1:1)
Gole – 1:0 Emanuel Dening (27′), 1:1 Nicolás Aguirre (41′), 1:2 José Sand (61′), 2:2 Javier Toledo (68′)