Huracán wymęczył derbowy remis!

Kolejne derby po tych w Avellanedzie, które zakończyły się uciułaniem remisu 1:1 pod sam koniec meczu przez jedną z drużyn. Huracán rzutem na taśmę uniknął domowej porażki przeciwko San Lorenzo i to kończąc zawody będąc osłabionymi!

Obie drużyny pół tygodnia temu przegrały po 0:2 swoje premiery w fazie grupowej Copa Libertadores, więc stawką tu nie tylko była możliwość wywyższania się nad odwiecznym wrogiem, ale również szybki przełom po pucharowym falstarcie.

Pierwsza odsłona klasyku Buenos Aires na stadionie El Palacio wyglądała bardziej jak oficjalna rozgrzewka. Po zmianie stron od razu coś ruszyło! Chwilę po gwizdku oznajmiającym start drugiej części Mauro Bogado groźnie uderzył z dystansu, sprawiając mnóstwo trudu Sebastiánowi Torrico.

Następnie atak pozycyjny San Lorenzo zakończony uderzeniem Ceruttiego z narożnika pola karnego i tym razem przytomną robinsonadą popisał się Marcos Díaz. Dośrodkowanie z kornera gości zakończone główką Matíasa Caruzzo, po jakim futbolówka kozłowała od murawy, ale poszybowała nad bramką.

Huracán nie ustępował, ale gości długo chroniło jakieś błogosławieństwo papieskie. Sam siebie może pytać wiekowy Daniel Montenegro, jakim cudem pomylił się dobijając przed piątym metrem wcześniej zablokowany przez Torrico strzał Ramóna Ábili… Drogę do tej akcji otworzyła fatalna strata defensora „Cuervos” za linią boczną szesnastki.

Po nawałnicy akcji u prologu drugiej połowy zawodnicy ożywili się. W 70 minucie nareszcie padł jakiś gol – centra z ubocza pola karnego Ezequiela Ceruttiego, dzięki której z bliska futbolówkę do bramki skierował Fernando Belluschi.

Kiedy po 86 minutach za brzydki atak na Mauro Matosa od tyłu czerwoną kartkę zarobił urugwajski stoper gospodarzy Mario Risso wydawało się, że Huracán jest już pogrzebany.

Nic podobnego! W czwartej, ostatniej doliczonej minucie daleki wykop Díaza rozpoczyna decydującą ofensywę gospodarzy, na lewym skrzydle wrzutka Alejandro Romero Gamarry w okolice dalszego boku pola karnego, gdzie Cristian Espinoza bezpośrednio dograł w okolice piątego metra – tam znajdywał się Ramón Ábila i trafił do siatki mając przed sobą tylko Caruzzo. Snajperowi pokroju „Wanchope’a” nie wypada marnować takich okazji.

Cóż za heroizm „El Globo”! Uratować remis golem w samej końcówce i to mając o jednego zawodnika mniej. Po długiej przerwie ligowej spowodowanej wypadkiem autokaru z ich piłkarzami nareszcie wrócili do łask.

Jestem pewien, że derbowy remis ugrany w takich okolicznościach doda im animuszu przed następnymi starciami. A nowe siły witalne przydadzą im się, bowiem historyczne zwycięstwo Patronato osunęło team Eduardo Domíngueza do strefy spadkowej.

Huracán vs San Lorenzo 1:1 (0:0)

Gole – 0:1 Fernando Belluschi (70′), 1:1 Ramón Ábila (90+4′)

Składy:

Huracán: Marcos Díaz – Carlos Araujo, Mario Risso, Federico Mancinelli, Luciano Balbi – Matías Fritzler (66′, Alejandro Romero Gamarra), Mauro Bogado – Mariano González (79′, Tomás Molina), Daniel Montenegro, Cristian Espinoza  – Ramón Ábila

Trener: Eduardo Domínguez

San Lorenzo: Sebastián Torrico – Gonzalo Prósperi, Paulo Díaz, Matías Caruzzo, Emmanuel Más – Néstor Ortigoza (69′, Mauro Matos) – Fernando Belluschi, Pablo Barrientos (46′, Franco Mussis), Sebastián Blanco – Ezequiel Cerutti, Nicolás Blandi (33′, Martín Cauteruccio)

Trener: Pablo Guede

Sędziował: Fernando Rapallini

Klub papieża Franciszka mimo utraconego w ostatniej chwili zwycięstwa też nie ma powodów do lamentu. Aktualnie przodują grupie 1 zgromadzając 11 punktów, choć najprawdopodobniej jutro fotel lidera odbierze im Rosario Central. Za trzy dni „El Ciclón” czeka spotkanie drugiej kolejki grupowej Copa Libertadores – u siebie przeciwko meksykańskiej Deportivo Toluca.

Huracán również nie ma wiele czasu do regeneracji sił. Już we wtorek druga batalia w grupie 4 Pucharu Wyzwolicieli, a konkretniej wyjazd do Urugwaju z Peñarolem.

Comments are closed.