Burzliwa końcówka derbów Avellanedy!

Remis 1:1, choć jeszcze do 85 minuty poziom spektaklu był mierny i zapowiadały się bezbramkowe nudy. Już byli w ogródku, już witali się z gąską, a właściwie to z diabełkiem… Independiente jednak zamiast derbowej wygranej rzutem na taśmę spotkało się ze stratą jej w ostatnich sekundach i to jeszcze po jakim wybornym golu! 187-me clásico de Avellaneda ostatecznie zakończyło się wynikiem nierozstrzygniętym.

Kibice „Inde” zgromadzeni na Estadio Libertadores de América tradycyjnie dla tych derbów przywitali piłkarzy wychodzących na boisko czerwonym dymem. Pierwszej odsłony zawodów nawet nie ma sensu opisywać, bo była beznadziejnie słaba. Jeden raz zza 5. metra fatalnie chybił Leandro Fernández, a za wyjątkiem tego brak dreszczyku emocji.

Dopiero po zmianie stron coś ruszyło. Typowa wymiana ognia ze wskazaniem na gospodarzy. Racing jednak nie pozostał dłużny, bowiem m.in. groźnie z dystansu uderzył Luciano Aued sprawiając mnóstwo kłopotów Diego Rodríguezowi. Dodajmy, że przyjezdni wystąpili bez snajpera Gustavo Bou leczącego kontuzję uda.

Był to już drugi klasyk Avellanedy w tym roku, bowiem miesiąc temu obie ekipy spotkały się ze sobą towarzysko w Torneos de Verano. Tam tryumfował Racing, a ponadto „La Academia” była górą podczas zeszłorocznego derbowego dwumeczu w Liguilli o awans do rundy eliminacyjnej Copa Libertadores.

Independiente mając w pamięci te dotkliwe upokorzenia pod koniec niespodziewanie ruszyło do szturmu. W 86 minucie akcja dwóch nowych nabytków „Czerwonych Diabłów” – Emiliano Rigoni przejął futbolówkę pośrodku boiska i mknął z atakiem prawą flanką, a następował asystował w pole karne do Leandro Fernándeza. Były snajper Godoy Cruz i ligi gwatemalskiej wybiegł naprzeciwko wiekowego Sebastiána Saji nie zaprzepaszczając dogodnej okazji. Leoś uzyskał swego pierwszego gola dla „Inde”.

Zaraz po tym golu miejscowi fani ponownie zadymili boisko świętując trafienie swoich ulubieńców… trafienie, które wcale nie okazało się zwycięskim. Tuż przed 90 minutą wydawałoby się atak rozpaczy Racingu – centra Paragwajczyka Óscara Romero w szesnastkę miejscowych, skąd fantastyczną przewrotką gola wyrównującego zdobył weteran Lisandro López!

„Licha” kapitalnie uczcił powrót do macierzystego klubu – derbowe golazo z przewrotki ratujące przed porażką i to jeszcze w ostatniej minucie!

Independiente vs Racing Club 1:1 (0:0)

Gole – 1:0 Leandro Fernández (86′), 1:1 Lisandro López (90′)

Składy:

Indpendiente: Diego Rodríguez (C) – Gustavo Toledo, Hernán Pellerano, Víctor Cuesta, Nicolás Tagliafico – Emiliano Rigoni, Jesús Méndez, Jorge Ortiz (82′, Emiliano Rigoni), Martín Benítez (74′, Claudio Aquino) – Leandro Fernández, Germán Denis (57′, Diego Vera)

Trener: Mauricio Pellegrino

Racing Club: Sebastián Saja [od 53′ (C)] – Iván Pillud (89′, Roger Martinez), Luciano Lollo, Nicolás Sánchez, Leandro Grimi – Gastón Díaz (63′, Rodrigo De Paul), Luciano Aued, Francisco Cerro, Marcos Acuña – Óscar Romero – Diego Milito (C) (53′, Lisandro López)

Trener: Facundo Sava

Sędziował: Diego Abal

Remis 1:1 po dwóch golach u samego epilogu! Te derby dzielnicy Avellaneda mimo, że przez długi czas monotonne (wręcz mdłe) ostatecznie napisały nowy rozdział do historii starć Racing Club vs Independiente.

Racing uratował się przed opadnięciem na samo dno klasyfikacji grupy 2 – dwa punkty w czterech meczach, ale na poły zrehabilitowali się za klęskę 0:5 z Newell’s Old Boys, jakiej doznali pół tygodnia temu.

Za kilka dni „Academia” rozpoczyna Copa Libertadores domową batalią przeciwko Bolívarowi, za tydzień mierzy się z Boca Juniors na arenie ligowej, a potem jeszcze dwa razy sprawdzi umiejętności mistrzów Argentyny w CL.

Independiente, które w przeciwieństwie do odwiecznego wroga podczas Torneo de Transición nie musi dzielić ligi z międzynarodowymi rozgrywkami generalnie stoi niewiele lepiej – 5 punktów i środek tabeli grupy 1. A na przyszły weekend czeka ich kolejny klasyk przeciwko River Plate.

Comments are closed.