Argentyna jednak nie zdobędzie w tym roku wszystkich możliwych klubowych południowoamerykańskich trofeów, tak jak udało się to Brazylijczykom trzy lata temu. Huracán bezbramkowo zremisował rewanżową potyczkę z Independiente Santa Fe, osiągając w Bogocie taki sam rezultat jak tydzień wstecz u siebie, a następnie poległ z kretesem po serii rzutów karnych.
Co za tym idzie to klub ze stolicy Kolumbii zgarnął swój premierowy CONMEBOL-owy puchar, a „El Globo” obeszli się smakiem – choć na dobrą sprawą samo dotarcie do finału jest dla ekipy Eduardo Domíngueza olbrzymim wyczynem.
Mecz podczas regulaminowego czasu większych emocji nie przyniósł. Dominowali rzecz jasna gospodarze, aczkolwiek Marcos Díaz poza jedną główką Daniela Angulo nie miał specjalnie ciężkiego dnia.
Analogicznie jak w pierwszym meczu raz groźnie z dystansu uderzył Mauro Bogado, lecz znów szczęście nie uśmiechnęło się doń i chybił tuż obok słupka. Bezbramkowy remis oznaczał dogrywkę (w południowoamerykańskich pucharach dogrywki przeprowadza się tylko w finałach + nie stosuje się zasady goli na wyjeździe, więc gdyby było np. 1:1 także doszłoby do ekstra 30. minut).
Ów dogrywka również nie dostarczyła większych emocji. Pod jej koniec natomiast frajersko zachował snajper Huracánu – Ramón Abila, który chamsko uderzył rywala i zarobił czerwoną kartkę, osłabiając swój zespół. „El Globo” przez trzy minuty jakoś wytrzymali osłabienie i sędzia musiał zarządzić konkurs jedenastek.
Tam niestety argentyński klub upokorzył się zupełnie ulegając 1:3. Na cztery karne goście zmarnowali aż trzy – dwa, w wykonaniu Martína Nervo oraz Patricio Toranzo obiły poprzeczkę, a w pierwszej serii Robinsón Zapata sparował uderzenie Bogado. Jako jedyny dla Huracánu trafił Federico Mancinelli i też miał sporo szczęścia, że nie futbolówka nie wylądowała na słupku.
Santa Fe, które rozpoczęło serię jako drugie swoje trzy wapna strzeliło niemal bezbłędnie. W pierwszej serii uderzenia Omara Péreza omal nogami nie wybił Díaz, lecz bramkarzowi zabrakło nieco farta. Następnie Luis Manuel Seijas i Leyvin Balanta trafiali niczym rasowi eksperci przechylając szalę zwycięstwa na korzyść Kolumbijczyków.
Dla Independiente Santa Fe na dobrą sprawę jest to pierwsze międzynarodowe trofeum. Co prawda w 1970 zdobyli Copa Simón Bolívar (taki półoficjalny puchar północnych krajów Ameryki Południowej), ale tamte rozgrywki nie cieszyły się wielką renomą.
Zwycięstwo w tegorocznej Sudamericanie koniec końców jest dla „El Expreso Rojo” swoistym wkroczeniem na kontynentalne salony.
Santa Fe vs Huracán 0:0, rzuty karne – 3:1
Składy:
Independiente Santa Fe: Robinsón Zapata – Yulián Anchico [do 71′ (C)] (107′, Sérgio Otálvaro), Yerry Mina, Francisco Meza, Leyvin Balanta – Juan Roa, Baldomero Perlaza, Jeison Gordillo {71′, Omar Pérez [od 71′ (C)]}, Luis Manuel Seijas – Daniel Angulo (46′, Miguel Borja), Wilson Morelo
Trener: Gerardo Pelusso
Huracán: Marcos Díaz – José San Román, Martín Nervo (C), Federico Mancinelli, Luciano Balbi – Federico Vismara, Mauro Bogado – Cristian Espinoza [96′, Agustín Torassa (119′, Carlos Arano)], Daniel Montenegro (76′, David Distéfano), Patricio Toranzo – Ramón Ábila
Trener: Eduardo Domínguez
Sędziował: Heber Lopes (Brazylia)
Za rok Santa Fe wystąpi zarówno w rundzie eliminacyjnej Copa Libertadores jak i weźmie udział w Copa Sudamericana od etapu 1/8 finału jako obrońca tytułu. A jakby przegrali ten finał nie zagraliby w żadnych międzynarodowych rozgrywkach przez cały 2016 rok! Cóż za kontrast!
Mało tego skonfrontują się też w przyszłorocznej Recopie przeciwko River Plate (ta odbędzie się w lutym) oraz w Copa Suruga Bank ze zdobywcą Pucharu Japonii – Kashimą Antlers.
Ubiegłoroczny argentyńsko-kolumbijski finał Sudamericany między River Plate, a Atlético Nacional należał do Argentyńczyków, więc teraz dla zachowania równowagi górą jest kraj nad Magdaleną.
Dla Kolumbijczyków to pierwsza pucharowa klubowa victoria od 2004 roku i ówczesnego sensacyjnego tryumfu Once Caldas w Copa Libertadores. Aż jedenaście lat musiał czekać ten mocny piłkarsko kraj aby odnieść istotny sukces na arenie międzynarodowej.
Być może gdyby mieli jakiś rozsądniejszy system rozgrywek ligowych we własnym kraju to takie zwycięstwa święciliby częściej…
No bo wkraju swego czasu Independinete bylo mistrzowskie to logiczne ze teraz jest sulces miedzynarodowy i bardzo dobrze
Podejrzewałem coś ze Santa Fe wygra.