Były reprezentant Argentyny, niegdyś król strzelców ligi portugalskiej oraz gwiazdor francuskiego Lyonu. Później nam przepadł, wylądował w Katarze, a ostatni rok spędził na boiskach Brazylii. Lisandro López – bo o nim mowa, wraca na stare śmieci! Od nowego roku będzie piłkarzem Racingu Club, gdzie zaczynał piłkarską karierę.
32-letni napastnik mógł wrócić do „La Academii” już na początku tego roku, ale w lutym po rozstaniu się z katarską Al-Gharrafą wybrał ofertę od brazylijskiego Internacionalu Porto Alegre. Najpewniej obawiał się, iż przy obecnej formie w szeregach ubiegłorocznego mistrza Argentyny nie wygra rywalizacji o pierwszy skład z wówczas fenomenalnie strzelającymi Gustavo Bou i Diego Milito.
W barwach drużyny z południa Brazylii jego częstotliwość występów bywała różna, ale stał się zawodnikiem pierwszego wyboru na decydującą fazę Copa Libertadores, gdzie Inter dotarł aż do półfinału. Ponadto zwyciężył tam mistrzostwa stanowe, a w tabeli ligowej zajął piąte miejsce – te ostatecznie nie dało „Colorados” awansu do następnej edycji Pucharu Wyzwolicieli.
Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki poza stanówkami zdobył dla Internacionalu łącznie 8 goli.
Chyba to brak kwalifikacji do CL 2016 był czynnikiem decydującym o tym, iż „Licha” zdecydował się nie przedłużać wygasającej rocznej umowy i w grudniu podjął decyzję o powrocie do klubu, który go wychował.
Mało tego López ma teraz szanse na łatwiejszą konkurencję o wyjściową jedenastkę w Avellanedzie, bowiem Racing Club od nowego roku poza trenerem Diego Coccą mogą opuścić obaj podstawowi atakujący – legendarny Diego Milito („El Principe” ciągle zastanawia się nad zakończeniem kariery) oraz snajper Gustavo Bou (za którego niewątpliwie oferty złoży sporo bogatszych klubów – interesuje się nim m.in. inny brazylijski zespół Atlético Mineiro).
W najbliższą środę Lisandro podpisze kontrakt ze swoim macierzystym klubem, skąd połowie w 2005 roku wypłynął na szerokie wody do FC Porto. Aktualnie nie wiadomo jak długo będzie obowiązywać umowa – o tym wkrótce.