Huracán w finale Sudamericany!

River Plate nie zwycięży w tym roku wszystkich możliwych trofeów w rozgrywkach CONMEBOL jako pierwszy w historii! Zawodnicy Marcelo Gallardo nie odrobili strat z pierwszego półfinałowego meczu Copa Sudamericana przeciwko Huracánowi i tylko zremisowali 2:2 na ich stadionie mimo brawurowego pościgu w wykonaniu ich wybawiciela Rodrigo Mory.

To Huracán, który jeszcze nigdy dotychczas nie występował w finale kontynentalnych pucharów sensacyjnie będzie reprezentował Argentynę w tegorocznym finale drugiego najważniejszego klubowego czempionatu Ameryki Południowej.

Oto przedmeczowa oprawa fanów z Parque Patricios:

Gospodarze obiektu El Palacio mieli w rewanżu bronić skromnej zaliczki, lecz pomogło im rozleniwienie wyżej renomowanych gości i zadali błyskawiczny cios już 3 minucie. Daleka wrzuta kapitana Martína Nervo ze swojej połowy, której w polu karnym nie zdołał wybić bramkarz przyjezdnych Marcelo Barovero, a jego błąd wykorzystał Patricio Toranzo uderzeniem zza 16. metra pakując futbolówkę do siatki.

„El Globo” nie czekali aż River zacznie dobijać się pod ich bramkę szykując wyrównania. W 26 minucie snajper Ramón Ábila otrzymawszy dogranie na wolne pole efektownie przelobował wychodzącego Barovero, a następnie główką trafił do pustej bramki.

Mimo, że River dysponował lepszym posiadaniem piłki to Huracán w pierwszej części przeważał tak znacznie, że powinien był wygrywać nawet 4:0.

Na pierwszy rzut oka dominacja ligowego średniaka (a nawet kandydata do spadku) nad krajowym gigantem byłaby szokiem. Aczkolwiek biorąc pod uwagę przesycenie ekipy River niedawnymi sukcesami i ich mizerną postawę przez całą tę edycję CS to nie dziwi łatwa wyższość Huracánu.

Ażeby końcówce starcia dodać nieco uroku „Millonarios” za sprawą przebojowego Rodrigo (Z)Mory doprowadzili do remisu. W 69 minucie Urus po asyście od Lucasa Alario bajecznie huknął w okienko z krańca pola karnego, a 12 minut później wyrównał udanie finalizując akcję sam na sam z Marcosem Díazem.

Ostatni kwadrans był pełen nerwów, lecz obrońcy tytułu nie stworzyli sobie już żadnych konkretnych okazji aby zadać trzeci cios, jaki dałby im drugi konsekutywny finał Sudamericany.

Walczyli przez doliczony czas gry, ale ogółem zamiast atakować bramkę rywali to atakowali samych rywali. Popełnili kilka brzydkich fauli, które winne były zakończyć się czerwonymi kartkami. Sędzia jednak był niezwykle pobłażliwy dla rzeźników z River.

Nie było natomiast wyrozumiałości dla Carlosa Sáncheza, który w ostatnich sekundach za linią końcową boiska chamsko uderzył podawacza piłek, co zakończyło się dlań czerwoną kartką.

Urugwajskiemu łysolowi generalnie wszystko jedno, bo od przyszłego roku i tak będzie grał dla meksykańskiego Monterrey. Aczkolwiek nie umniejszając jego zdolnościom i faktowi, że w tym roku był nominowany w gronie 59. kandydatów do Złotej Piłki FIFA to czasem jego zachowanie kwalifikuje się na skierowanie do psychiatry…

Pięć doliczonych minut upłynęło na desperackiej ofensywie gości, jednakże Huracán utrzymał korzystny wynik. Zespół Eduardo Domíngueza będzie uczestniczył w finale Copa Sudamericana, gdzie ich oponentem jest kolumbijski Independiente Santa Fe.

A fani Boca żartują sobie z trenera odwiecznych rywali, czyli „wszystko wróciło do normy”:

Niemniej awans do finału tych rozgrywek zaburzyłby przygotowania River do Klubowego Mundialu, najpewniej dlatego odpuścili. Wszak Sudamericana zakończy się mniej więcej wtedy, gdy wystartują KMŚ.

Skrót meczu:

Jeśli chodzi o Santa Fe to im do szczęścia wystarczył bezbramkowy remis u siebie przeciwko paragwajskiemu Sportivo Luqueño, bowiem „Expreso Rojo” wypromowała zasada goli na wyjeździe (pierwszy mecz zremisowali 1:1).

Huracán vs River Plate 2:2 (2:0)

Gole – 1:0 Patricio Toranzo (3′), 2:0 Ramón Ábila (26′), 2:1 i 2:2 Rodrigo Mora (68′, 82′)

Huracán: Marcos Díaz – José San Román, Martín Nervo (C), Federico Mancinelli, Luciano Balbi – Federico Vismara, Mauro Bogado – Patricio Toranzo (84′, Lucas Villarruel), Daniel Montenegro (72′, David Distéfano), Cristian Espinoza (59′, Ezequiel Miralles) – Ramón Ábila

Trener: Eduardo Domínguez

River Plate: Marcelo Barovero (C) – Gabriel Mercado, Jonathan Maidana, Éder Balanta – Milton Casco (46′, Camilo Mayada), Matías Kranevitter, Leonardo Ponzio (68′, Lucho González), Leonel Vangioni (46′, Gonzalo Martínez) – Carlos Sánchez – Rodrigo Mora, Lucas Alario

Trener: Marcelo Gallardo

Sędziował: Sandro Ricci (Brazylia)

Łącznie Argentyńczycy czwarty rok z kolei mają przedstawiciela w finale Sudamericany. W 2012 finalistą było Tigre, ale przegrało z brazylijskim São Paulo FC w cieniu skandalu i bójki ich piłkarzy ze służbami porządkowymi. Rok później tryumfował Lanús, a 12 miesięcy temu puchar wzniósł River Plate.

W przeszłości te rozgrywki wygrywali też Independiente (2010) oraz Arsenal de Sarandí (2007). Najbardziej utytułowaną drużyną ów turnieju jest Boca Juniors, która jako jedyna zdobyła Sudamericanę więcej niż raz (celebrowali trofeum dwukrotnie z rzędu w latach 2004 i 2005).

Natomiast pierwsza edycja w 2002 roku padła łupem San Lorenzo de Almagro. Jak wypadnie teraz Huracán, odwieczny wróg „El Ciclón”? To okazja do ósmego mistrzostwa dla argentyńskiego klubu.

Tak cieszyli się piłkarze oraz kibice „El Globo” po końcowym gwizdku:

Huracán vs Independiente Santa Fe – drugi rok z rzędu mamy argentyńsko-kolumbijski finał Sudamericany. Czy tym razem ponownie górą będą Argentyńczycy? Szczerze mówiąc to Santa Fe jest tu faworytem.

Ktokolwiek okaże się tryumfatorem tegoż finału wiemy na pewno, iż zdobędzie swoje pierwsze oficjalne międzynarodowe trofeum i zakwalifikuje się do przyszłorocznej Recopy Sudamericana – tam czeka właśnie River Plate. Mistrz CS weźmie również udział w przyszłorocznej Copa Suruga Bank, gdzie skonfrontuje się ze zwycięzcą Pucharu Japonii.

2 Comments to "Huracán w finale Sudamericany!"

  1. fixxxer's Gravatar fixxxer
    27 listopada 2015 - 19:45 | Permalink

    W Argentynie wszyscy mogą pokonać wszystkich, a tytuły w ostatnich latach rozkładają się nawet po równo. Za to uwielbiam tamtejszą ligę.

  2. vasco's Gravatar vasco
    27 listopada 2015 - 20:55 | Permalink

    Generalnie na tym kontynencie pieniądze i status zespołów są często nie istotne . Jak ekipy ze stadionem na poziomie polkiej 1 ligi albo walczące o utrzymanie mogą wygrywac miedzynarodowe tytuły to o czym my mówimy . Z jednej strony to dobrze ale z drugiej nigdy nie bedzie stałego równego poziomu w takiej sytuacji .

Comments are closed.