Powiedzenie „do czterech razy sztuka” często znajduje lepsze odzwierciedlenie aniżeli „do trzech…”, bowiem oto w czwartej kolejce eliminacji Mundialu 2018 nareszcie Argentyna jest zwycięska! „Albicelestes” ograli 1:0 na wyjeździe słabą obecnie Kolumbię i awansowali na szóste miejsce w tabeli kwalifikacyjnej.
Na pierwszy rzut oka stadion Metropolitano w Barranquilli to kolumbijska wręcz niezdobyta twierdza. Ale dla Argentyńczyków ta teza nie ma znaczenia. Wygrali tu 2:1 w roku 2011 borykając się z poważnym kryzysem. Są górą i teraz w konieczności odbicia się od dna.
Mimo, że to Kolumbijczycy częściej atakowali to na dobrą sprawę wszystkie groźne sytuacji były dziełem gości. Już w 14 minucie Gonzalo Higuaín miał okazję, ale w typowym dla siebie stylu chybił nad poprzeczką sprzed piątego metra otrzymawszy centrę od Di Marii.
Jedyny gol padł w 20 minucie i nota bene po kontrataku. Lucas Biglia z Éverem Banega szarżowali środkiem pola, ten drugi zagrał na ubocze szesnastki do Ezequiela Lavezziego, który miał dużo miejsca i nisko zaadresował futbolówkę przed piąty metr. Tej po drodze nie zdołał wybić Cristian Zapata, co boleśnie odczuła cała Kolumbia, bowiem piłki dopadł Biglia trafiając do pustej bramki i strzelając swego pierwszego gola dla reprezentacji.
Oczywiście od tego momentu gospodarze naciskali jeszcze bardziej. W jednej sytuacji Funes Mori omyłkowo skierował piłkę w kierunku własnej siatki, ale czujny był Sergio Romero powstrzymując atakującego rywali.
Tuż przed przerwą Argentyńczycy powinni byli władować drugą bramkę po kontrze, lecz Di María fatalnie chybił w akcji sam na sam z Davidem Ospiną.
„Los Cafeteros” przeprowadzili kilka szturmów, ale bardziej przypominało to ofensywę jakiegoś półamatorskiego zespołu. W sumie nie dziwię się – dzisiaj w ekipie eks-selekcjonera argentyńskiej kadry Pekermana było sporo nowicjuszy. Wyróżniał się jeden z nich, grając na lewej obronie Frank Fabra. Ale i on nie zdołał przebić się przez solidną defensywę „Albicelestes”.
Udany pojedynek rozegrał dowołany w ostatniej chwili Gabriel Mercado (w miejsce Facundo Roncaglii zawieszonego za kartki). Prawy obrońca stoczył dopiero drugi reprezentacyjny bój, a spisał się jak weteran. Szkoda, że w 78 minucie doznał kontuzji i musiał przedwcześnie opuścić boisko.
U epilogu starcia na murawie zameldował się Paulo Dybala i jakiegoż on miał pecha tego chyba nie wyjaśnią sami bogowie. 80 minuta – napastnik Juventusu zdobył gola, ale sędzia odgwizdał spalonego (którego w rzeczywistości nie było).
W 87 minucie następna kontra Argentyńczyków – po dograniu od innego rezerwowego Gino Peruzziego zawodnik z polskimi korzeniami zabawił się z Ospiną, ale wbiegł na niedogodną pozycję i swym przymierzeniem tylko obił słupek. Podczas doliczonego czasu jeszcze jeden kontratak i jego uderzenie zatrzymał defensor oponentów, a po chwili Dybala zagrał ręką, co poskutkowało żółtą kartką.
Cóż za paradoksalne spotkanie! Niby to Kolumbia częściej nacierała, lecz Sergio Romero generalnie tej nocy był bezrobotny. Natomiast Argentyna powinna była zwyciężyć dużo wyżej i mimo, że nie była tutaj faworytem to 1:0 było najniższym wymiarem chłosty z ich strony.
Kolumbia vs Argentyna 0:1 (0:1)
Gol – Lucas Biglia (20′)
Statystyki:
Posiadanie piłki: 54% – 46%
Strzały (celne): 12 (2) – 10 (3)
Faule: 15 – 19
Rzuty rożne: 5 – 1
Spalone: 5 – 3
Interwencje bramkarzy: 2 – 2
Składy:
Kolumbia: David Ospina – Heliberto Palacios, Cristian Zapata, Jeison Murillo, Frank Fabra – Macnelly Torres (46′, Luis Muriel), Alexander Mejía (78′, Adrián Ramos), Daniel Torres – James Rodríguez (C) – Teó Gutiérrez (58′, Edwin Cardona), Carlos Bacca
Trener: José Néstor Pekerman
Argentyna: Sergio Romero – Gabriel Mercado (79′, Gino Peruzzi), Nicolás Otamendi, Ramiro Funes Mori, Marcos Rojo – Lucas Biglia, Javier Mascherano (C), Éver Banega – Ángel Di María, Gonzalo Higuaín (70′, Paulo Dybala), Ezequiel Lavezzi (86′, Enzo Pérez)
Trener: Gerardo Martino
Sędziował: Carlos Vera (Ekwador)
Teraz czeka nas nieco długa przerwa od spotkań reprezentacji Argentyny. W lutym przyszłego roku towarzyski mecz z Brazylią, a pod koniec marca kolejne dwa starcia eliminacyjne – rewanż za finał Copa América w Chile oraz domowa batalia przeciwko Boliwii.
Mamy dużo czasu aby wkroczyć do strefy miejsc honorowanych awansem na Mistrzostwa Świata. Rok 2015, po czterech seriach gier Argentyńczycy kończą szóści ze zgromadzonymi ledwie pięcioma oczkami, acz każdemu zdarza się gorszy start.
Oglądałem jedynie skrót, bo w tym czasie siedziałem na trybunach we Wrocławiu, ale na podstawie skróty widać, że zwycięstwo w pełni zasłużone. Jestem coraz bliższy stwierdzenia, że Albicelestes bez Messiego … to silniejsza i bardziej kompletna drużyna.
No właśnie. Ja od dawna podejrzewam, że Argentyna bez Messiego może być nawet lepsza, bo wygląda bardziej jak drużyna. W tych dwóch spotkaniach nie było zawodnika, który wyglądałby jak lider czy alfa i omega. I właśnie dlatego grali jak grali. A grali zespołowo jak nigdy nie tylko pod wodzą Martino, ale i Sabelli.
To naprawdę wyglądało cholernie dobrze. Każdy zawodnik jest jednakowo ważny i każdy bierze na siebie ciężar odpowiedzialności. A nie: „zobaczmy co zrobi Leoś, a później się okaże”. Nie ma niepotrzebnych liderów na siłę i dlatego nie ma schematycznej piłki wedle zasady: podajemy dopóki piłka nie trafi do Messiego.
Nawet fakt, że tym razem Di Maria znów zagrał kompletnie do bani nic tutaj nie popsuł, bo cała ekipa na 5+.
Obrona wygląda naprawdę solidnie. Funes Mori to teraz mus. Po takich występach to do niego Martino powinien dobierać drugiego stopera i pewnie tak będzie. Czy Otamendi czy Garay to sprawa otwarta, ale para Funes Mori – Otamendi funkcjonuje lepiej niż Garay – Otamendi.
Do tego świetny Mercado, solidny Rojo. Bardzo pozytywnych kilka minut Peruzziego. Będzie miał na następne mecze bardzo trudny orzech do zgryzienia Martino, bo Roncaglia zatrzymał Neymara więc musi być powołany; Mercado zagrał naprawdę bardzo dobrze – też zasługuje; Peruzzi niezwykle obiecująco, no i jest melodią przyszłosci – zasługuje; no i Zabaleta, który pewnie powołanie dostanie tak czy tak. A miejsca są tylko 2.
Biglia klasa. Wyjątkowo ofensywnie jak na siebie.
Banega znów dobrze.
Masche w porządku.
Higuain powinien być zmieniony przez Dybalę raz na zawsze, bo ten drugi potrzebuje tylko kilku minut, by zrobić coś pozytywnego z piłką. Higuain w tych dwóch meczach nie zaimponował i tylko asysta w pierwszym na plus.
No i Lavezzi. Wciąż udowadnia swoją przydatnośc dla reprezentacji. To jeszcze nie jest piłkarz do odłożenia na półkę. W każdym razie wolę, żeby to on służył reprezentacji doświadczeniem, a nie Higuain czy Tevez.
„W tych dwóch spotkaniach nie było zawodnika, który wyglądałby jak lider czy alfa i omega.” – Di Maria był takowym. Wiadomo, że nie aż tak jak Messi, ale wyraźnie liderował drużynie w atakach. Ale Lavezzi najlepszym zawodnikiem listopadowych eliminacjach – gol i asysta. A Dybala niestety wielki pech…
Szczerze mówiąc to pod wodzą Sabelli bardziej widziałem tę grę zespołową niż teraz, no i to był moim zdaniem jedyny plus tej jego „autorskiej” drużyny.
Z oceną ekipy się zgodzę, ale gdyby Kolumbia nie była aż tak słaba to nie wiem czy byłoby tak super. Przede wszystkim udało się wykorzystać słabość rywala. Gol też padł po fatalnym błędzie obrońcy Zapaty, który nie umiał wybić piłki zagranej przez Lavezziego, choć ta przeszła mu po nogach.
Di Maria nie miał super meczu, ale lepiej szły mu zagrania na pole karne. Z tym, że wiekszość wybijała defensywa rywali.
Tutaj także się zgadzam. Aktualnie jestem święcie przekonany do pary stoperów Funes Mori – Otamendi 😀 dwójka Garay, Demichelis może już odchodzić na reprezentacyjną emeryturę 😀
Ahahahaha, a pamiętam jak rok temu rwaliśmy włosy z głowy, że poza Zabaletę nie mamy żadnego dobrego prawego obrońcy XD a teraz mamy ich aż czterech 😀
Natomiast pochrzaniło się na lewej obronie. Bo kto wejdzie na tę pozycję jeśli Rojo nie będzie mógł? Mas słaby, Casco słaby, Vangioni okazał się przereklamowanym rzeźnikiem. Orban to tylko rezerwa w Valencii. Na prawej stronie obrony kłopot bogactwa, a na lewej bida ;d
Biglia na pewno piłkarzem meczu, bo nie tylko dobił do pustej siatki, ale i zainicjował tę akcję bramkową. Ale z tym czy Higuain powinien być zmieniony przez Dybalę już teraz to się wstrzymam – ten gościu to jak na razie ma drętwe nogi w kadrze. Dużo okazji do trafienia zmarnował w końcówce – wręcz dochodzę do wniosku, że faktycznie „idealnie” zluzował Pipitę 😀
Niech wraca Aguero czym prędzej. On chociaż nie marnuje setek.
To prawda El Pocho w listopadzie był najlepszym argentyńskim graczem. Nawet w październiku jako chyba jeden jedyny w tamtej drużynie nie rozczarował. Podoba mi się, że nareszcie przełamał indolencję strzelecką w reprezentacji bo już od dawna zasługiwał na swojego gola – no, strzelił też dwa przy tym 7:0 z Boliwią, ale tam to było tylko spotkanie towarzyskie.
Faktycznie , w październiku bez Leosia była tragedia i już zaczynałem godzić się ze słowami Mirka Trzeciaka, że bez Messiego jesteśmy gównianą zbieraniną piłkarzy, ale na szczęście te dwa listopadowe mecze przywróciły moją wiarę. Aż ciężko stwierdzić kto był największą gwiazdą tej ekipy w ostatnich dwóch meczach, no ale Lavezzi gol i asysta, więc na pewno on.
Hahahahahahaha, a moja grupa na studiach też pojechała do Wroca na poniedziałek i wtorek (oczywiście nie na mecz), ale ja nie jechałem i koledzy już mi mówią, że dobrze zrobiłem 😀
Może i grali bardziej zespołowo pod Sabellą, ale na MŚ już nie. Tam było do bani.
No to chyba mu nie szły, skoro wybijali. Di Maria grał naprawdę do kitu.
A i owszem, Kolumbia jest chyba bardzo słaba obecnie. Pomimo remisu z Chile.
Odpowiedź jest prosta: TAGLIAFICO. On nie będzie gorszy niż Rojo.
Co tam Dybala zmarnował? Jedną sytuację. Zresztą to nie była łatwa pozycja, kiedy trafił w słupek. A sam sobie ją wypracował. Do tego zdobył ładnego prawidłowego gola, ale sędzia.
Lepiej stawiać na Higuaina, który miał 2 mecze od początku i 0 goli? Wpierw dać Dybali pełny mecz, a później oceniać.
Chciałbym być tak optymistycznie nastawiony też do niego, ale jeszcze zaczekam.
„Co tam Dybala zmarnował? Jedną sytuację. Zresztą to nie była łatwa pozycja, kiedy trafił w słupek. A sam sobie ją wypracował. Do tego zdobył ładnego prawidłowego gola, ale sędzia.” – coś pomyliłeś. Tę akcję Dybali wypracował Peruzzi. A przy golu, który zdobył, a anulowali go to był minimalny spalony i sędzia miał rację tam 😉
Może i nie do końca dobrze to ująłem, ale i tak Di Maria miał dużo więcej udanych zagrań niż wcześniej np. na Copa America. Ale fakt faktem, że przede wszystkim wykorzystaliśmy słabość rywala, który spisał się tragicznie.
Nie było. Atmosfera w drużynie była naprawdę fajna i o ile podczas fazy grupowej faktycznie Messi dyktował warunki gry to tyle od 1/8 finału Albicelestes grali naprawdę zespołowo.
Nie było spalonego żadnego spalonego Ed. Zobacz gdzie stał ostatni Kolumbijczyk na tym filmiku:
https://www.youtube.com/watch?v=-9QBOVrCD8g
A druga sytuacją wypracował sobie właśnie Dybala, bo ładnie się obrócił z piłką. Peruzzi mu tylko odegrał. Choć w tempo.
To już wolą Higuaina. Co z Aguero? Wróci i zaraz złapie kontuzją. Budowac na nim dużynę to głupota.
W tej drużynie nie ma miejsca na Messiego, Aguero i Di Marię. Każdy z nich potrzebuje za dużo incjatywy. Jak nie ma Messiego, to Aguero chce rozgrywać (tak było w niedawnych towarzyskich). Jak nie ma Messiego i Aguero, to robi to Di Maria., Więc jak są wszyscy, to ich ego się nie miesci na boisku.
Ed, dopiero dwa ostatnie mecze były zespołowe. Przecież na występ przeciw Szwajcarii nie dało się patrzeć. Chaos, a nie drużyna.
Także wynik powinien być 2:0
Faktycznie ta powtórka wykazuje, że nie było. To dziwne, bo stream na którym oglądałem to chyba jakoś zamazał tego ostatniego kolumba 😀 tylko że to była kolumbijska stacja i komentator mówił, że sędzia dobrą decyzję podjął 😀
Nikt nie mówi, żeby na nim drużynę budować, ale kiedy jest zdrowy to jest najlepszym zawodnikiem na środek ataku. Na Dybale też przyjdzie czas, ale to jeszcze nie dziś.
Przecież Aguero wykorzysta większość tych okazji, co higuain nie trafiłby ich nawet we śnie.
Też uważam, że na boisku powinno być tylko dwóch z nich, no ale powiedz to Gerardo Martino.
Ale tam Messi nota bene spisał się całkiem nieźle, przebudził się Di Maria. Jedynie zbyt chaotycznie rozgrywali większość akcji.