Belgrano niedalekie play-offów o Copa Libertadores

Sobotni sekstet meczów 29. kolejki nie przyniósł takich gradów goli jakie mieliśmy przed dwoma tygodniami, aczkolwiek na brak emocji też nie możemy się uskarżać. Przynajmniej te ciekawsze spotkania nie zawiodły.

Belgrano vs Estudiantes La Plata 2:1 (1:1), gole – 1:0 i 2:1 Jorge Velázquez (9′, 62′), 1:1 Israel Damonte (20′)

Bezpośrednia potyczka o ostatnie miejsce w Liguilli Pre-Libertadores dla Belgrano! Ekipa Ricardo Zielinskiego wytrzymała presję i ograła 2:1 u siebie na obiekcie im. Mario Kempesa teoretycznie mocniejszych Estudiantes.

Gospodarze otworzyli ogień już w 9 minucie. Lucas Zelarayán przejął futbolówkę od rywala i podał na prawe skrzydło. Tam Emiliano Rigoni pomknął, dośrodkowując nisko w pole bramkowe, gdzie Jorge Velázquez udanie wślizgiem przeciął zagranie trafiając do siatki.

Z pierwotnego prowadzenia „Piratas” nacieszyli się tylko około 10. minut – laplateńczycy wyrównali za sprawą ładnej wrzutki w pole bramkowe z ubocza szesnastki od Luciano Acosty. Blond rozgrywający Israel Damonte nie miał prawa chybić z najbliższej odległości mając przed sobą pustą bramkę.

Później mieliśmy wymianę ciosów, ale do przerwy remis 1:1. Była to konfrontacja bez lepszego. Po prostu zadecydowała iskierka szczęścia, którą otrzymali gospodarze.

W 62 minucie Cristian Lema wykonał daleką, acz fartowną centrę z rzutu wolnego na własnej połowie boiska. Piłkę głową po drodze próbowali trącić Zelarayán i Fernando Márquez, ale żaden z nich nie skoczył odpowiednio wysoko. Lecz przed polem bramkowym obronę gości uprzedził Velázquez, który mocnym strzałem sprzed piątego metra wpisał się na listę strzelców po raz drugi, przechylając szalę zwycięstwa na rzecz Belgrano.

Tryumfatorzy drugiego gola celebrowali typową dla nich „piracką łajbą”, co widzimy na zdjęciu:

„Estu” walczyli do końca. Pod koniec wiekowy Juan Carlos Olave fantastyczne sparował natarcie rezerwowego Gabriela Seijasa, który próbował zaskoczyć go z ubocza pola bramkowego.

Role się odwróciły, albowiem od tej chwili Belgrano ma los w swoich rękach – 6 miejsce i 50 punktów. Jednak w ostatniej kolejce ciężka, wyjazdowa przeprawa z Huracánem.

Niestety (o czym wspomnimy niżej) marzenia „Piratów” o Copa Libertadores mogą zgasić nie tylko Estudiantes (za tydzień podejmujący Unión), a również River Plate. Choć „Millonarios” mają już zaklepany awans do CL 2016 to wezmą udział w Liguilli do jakiejkolwiek by się nie załapali.

Team z Córdoby na zakończenie kampanii zasadniczej musi co najmniej zremisować (wtedy na pewno wyprzedzą „Estu”, bo mają dużo lepszy bilans bramkowy). A w przypadku braku wygranej liczyć, że River potknie się na Newell’s Old Boys.

***

Gimnasia La Plata vs Atlético de Rafaela 1:0 (1:0), gol – Javier Mendoza (28′)

Druga konsekutywna victoria Gimnasii, która przywróciła ten zespół do czołowej dziesiątki tabeli. Wymęczone zwycięstwo nad przedostatnią drużyną stawki zapewnił im rezerwowy Javier Mendoza.

W 28 minucie, kilkadziesiąt sekund po wejściu na murawę (musiał zmienić kontuzjowanego Maxiego Mezę) zainicjował szarżę prawą flanką, dograł w środek, gdzie defensor Rafaeli zwrócił piłkę w jego kierunku. Mendoza zwinnie przecisnął się przez rywali i sam wykończył akcję celnym, niskim uderzeniem z ubocza pola bramkowego.

Po zmianie stron to prowincjusze zaczęli atakować szukając wyrównania. Najbliższej mieli jak Osmar Ferreyra chcąc dośrodkować uderzył z rzutu wolnego z niemal połowy boiska, a Nicolás Navarro w sporych trudach zatrzymał ten niespodziewany strzał. Wcześniej także musiał nagimnastykować się aby wybić jego rzut wolny z nieco mniejszego dystansu.

Najgorszą informacją dla „Los Lobos” jest odnowienie się kontuzji ich kapitana Lucasa Lichta. W poprzednim starciu przeciwko Temperley wrócił po wyleczeniu kilkumiesięcznej kontuzji i nawet uzyskał gola z rzutu karnego, a teraz pod koniec zawodów ucierpiał w walce o futbolówkę i musiał przedwcześnie udać się pod prysznic (a raczej do gabinetu lekarskiego).

BTW. sędzia pod koniec przerwał na chwilę mecz, bowiem fani gospodarzy zadymili stadion robiąc niezły kocioł na trybunach kameralnego El Bosque. To spowodowało doliczenie aż sześciu minut do regulaminowego czasu.

***

Vélez Sarsfield vs River Plate 0:1 (0:0), gol – Lucas Alario (82′)

Jak to mawia przysłowie: „Nie strzelisz Ty, strzelą Tobie”. Vélez w pierwszej części zdominowali grające półrezerwowym składem River, ale totalnie nie umieli złożyć się do strzału i jakoś wykończyć swoich ataków (tutaj niewiele brakowało).

Druga połowa była dużo bardziej zażarta ze wskazaniem na River. Milton Casco obił słupek petardą zza szesnastego metra. Giganci wcale nie byli skuteczniejsi, bowiem ich sławny wychowanek Javier Saviola chybił mając pustą bramkę przy kontrataku.

Summa summarum „Milionerom” pomógł karygodny błąd bramkarza Alana Aguerre, który w 82 minucie wypuścił przed siebie dośrodkowanie ze skrzydła od Gonzalo Martíneza, co skrzętnie wykorzystał lis pola karnego Lucas Alario dobijając futbolówkę sprzed pola bramkowego.

U epilogu jeszcze czerwoną kartkę zarobił lewy obrońca Vélezu – Damián Pérez grzebiąc resztkę nadziei „El Fortín”. Ta porażka definitywnie wykreśla zespół Miguel Ángela Russo z dalszej walki o Liguillę Pre-Sudamericana. Dobrze, że ów trener lada chwila opuszcza Estadio José Amalfitani. Czas zatrudnić jakiegoś młodego stratega, który zagrzeje do walki tę młodziutką ekipę.

River za cztery dni stoczy pierwszą batalię o finał Copa Sudamericana przeciwko rodakom z Huracánu. W lidze są siódmi, punkt za tą ważniejszą Liguillą. Mogą okazać się bolączką dla duetu Belgrano-Estudiantes, gdyby tej dwójce zabrali play-offy o CL.

***

Unión (SF) vs San Martín (SJ) 0:0

Batalia chyba dwóch najsolidniejszych beniaminków tego sezonu zakończona bezbramkowo. To goście o dziwo mieli więcej dogodnych okazji, lecz Carlos Bueno i spółka przyjechali do Santa Fe z wykrzywionymi celownikami.

Wydarzeniem meczu było wbiegnięcie pieska na murawę:

San Martín zamyka miejsca honorowane Liguillą Pre-Sudamericana. Mogą nie wejść do tych baraży, jeśli za tydzień nie sprostają Arsenalowi de Sarandí. Natomiast Unión jest mniej więcej pośrodku stawki – 13. miejsce i 41 punktów.

***

Racing Club vs Crucero del Norte 3:0 (1:0), gole – Diego Milito (45+1′, 71′), Leandro Grimi (47′)

W pierwszych minutach Racing Club sensacyjnie męczył się przeciwko zdegradowanemu już beniaminkowi z Międzyrzecza. Trochę nieporadnie ruszał się mentor obrońców tytułu Diego Milito, który nie tak dawno wyleczył kontuzję kolana – przez którą obecnie myśli nad zakończeniem kariery.

Zauważmy, że w 22 minucie (czyli takiej jaki ma numer na koszulce) został owacyjnie uhonorowany przez kibiców. Czy to jego pożegnanie z El Cilindro?

„El Principe” jednak z miłości dla swojego klubu zrobi wszystko, a zwłaszcza wykończy akcje, jakie wypracują mu koledzy. Sekundy przed zakończeniem pierwszej odsłony wpakował gola do szatni. Na drugim metrze dostawił nogę do dośrodkowania z rzutu rożnego od Óscara Romero.

Tuż po przerwie Paragwajczyk wykonał centrę z rzutu wolnego. Uderzenie z ostrego kąta Washingtona Camacho i dobitkę Milito wybił bramkarz, ale kolejna dobitka Leandro Grimiego trafiła już do celu.

Kunsztu Romero na tym nie koniec, bowiem w 71 minucie jego cudowny lob z połowy boiska zawędrował w szesnastkę, gdzie capitano wyprzedziwszy defensywę Crucero znalazł się sam na sam z Horacio Ramírezem pokonując go drugi raz.

Może to Diego zdobył dwie bramki, niemniej zdecydowanie najlepszym piłkarzem tego spotkania był właśnie Óscar Romero. To reprezentant Paragwaju wypracował każdego gola „La Academii”. Gdyby nie on Racing mógłby w ogóle nie wygrać.

Klub z Avellanedy chwilowo znalazł się na najniższym stopniu podium, zrównując punktami z wiceliderem Rosario Central. Aczkolwiek Liguilli Pre-Libertadores na pewno nie unikną i to ów play-offy są ich ostatnią nadzieją na bilety do przyszłorocznej Copa Libertadores.

Trener Diego Cocca ogłosił, że po finiszu tego sezonu odchodzi, a wiekową drużynę niewątpliwie czeka przemiana pokoleniowa. Mają najstarszą drużynę w lidze obok Aldosivi.

***

Newell’s Old Boys vs Lanús 1:1 (0:0), gole – 1:0 Ignacio Scocco (68′), 1:1 Víctor Ayala (90+2′)

Brak rozstrzygnięcia pojedynku dwóch aktualnych średniaków, którzy jeszcze przed dwoma laty walczyli o mistrzostwo kraju. Remis jest zasłużonym wynikiem wbrew czasowi, w którym padła bramka wyrównująca.

Pierwsza część zdecydowanie dla NOB, których niejednokrotnie destabilizowała nieskuteczność Maxi Rodrígueza oraz czujność goalkeepera Lanús – Matíasa Ibáñeza.

Nareszcie w 68 minucie „Trędowaci” dopięli swego. Daleki wykop od własnej bramki Ezequiela Unsaina otworzył atak miejscowych. Lucas Boyé korzystając ze straty defensora oponentów znalazł się jeden na jednego z Ibáñezem. Ten wybił jego bombę, ale dobitka łowcy goli Ignacio Scocco zatrzepotała w „pajęczynie”.

Od tego momentu Lanús zdecydowanie szukał riposty, lecz nawet kiedy młody Unsain miewał problemy z łapaniem to wyręczali go obrońcy. Jednak w doliczonym czasie gry durny faul weterana Diego Mateo, który bezmyślnie tuż przed polem karnym skosił Lautaro Acostę. Otrzymał drugą żółtą kartkę i nie dość, że osłabił swój zespół to zafundował gościom wolnego z bardzo groźnej pozycji.

Ekspert od rzutów wolnych Víctor Ayala nie zmarnował gratki i perfekcyjnie uderzył przy dalszym słupku nie dając szans Unsainowi. „El Granate” uratowali jedno oczko, rzutem na taśmę nie dając się prześcignąć dzisiejszemu rywalowi – ciągle są 14-ści, gromadząc 39 punktów. NOB z dwoma mniej zostają piętnaści.

Minutę później Lanús wywalczył kornera, a autor gola na 1:1 podchodząc do narożnika został rzucony w głowę plastikową butelką przez żądnego pomsty jakiegoś debila z widowni.

Swoją drogą ciekawe czemu Ramón Díaz nie chce powołać Ayali do reprezentacji Paragwaju? Pewnie ma z nim na pieńku, bo dziwne, że takiego geniusza trzyma daleko od kadry „Guaraní”.

Niedziela przynosi nam trio hitów przedostatniej serii spotkań. O godzinie 22:00 naszego czasu do boju rusza całe dotychczasowe podium.

Boca Juniors może zaklepać sobie tytuł jeżeli skasuje Tigre. Rosario Central walczy na trudnym terenie Banfield o srebrne medale, a San Lorenzo dążące do przełamania kryzysu gości ciągle niepewnego utrzymania beniaminka Temperley.

Comments are closed.