Wszyscy grają dla Boca Juniors! Wicelider stawki San Lorenzo przegrał 1:2 na wyjeździe w Bahía Blanca ze średnim Olimpo i nie tylko stracił resztkę szans zdobycia mistrzowskiej patery, ale także osunął się na trzecią lokatę – poza strefę bezpośredniego awansu do Copa Libertadores!
Co więcej oba gole dla Olimpo zdobyli dwaj eks-Rosario Central rzucając nić Ariadny byłemu zespołowi. W ostatniej minucie pierwszej części ów duet Hernán Encina-Walter Acuña wykonał kapitalną dwójkową akcję totalnie obnażająca defensywę „Cuervos”, zakończoną pomyślnym wykończeniem akcji sam na sam przez tego pierwszego.
W 51 minucie, czyli krótko po rozpoczęciu drugiej odsłony Acuña niczym wprawiony ekspert zatańczył z obrońcą rywala i huknął zza linii bocznej pola bramkowego nie dając nic do powiedzenia Sebastiánowi Torrico. Wyborny gol podwyższający na 2:0.
Nieporadny dziś klub papieża Franciszka dorobił się jedynie honorowego trafienia, gdy w 70 minucie zmiennik Mauro Matos z bliskiej odległości znalazł drogę do niemal pustej bramki (stojący przed nim obrońca nie zablokował piłki) otrzymawszy wymęczoną asystę od obstawionego bramkarzem Héctora Villalby.
Goście tracący ostatnią iskierkę nadziei starali się choćby wyrównać i utrzymać się na drugiej lokacie, ale nic z tego. W doliczonym czasie trafili po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, ale przy okazji sfaulowali bramkarza Ezequiela Violę, toteż sędzia bramkę Nicolása Blandiego anulował.
A Olimpo sensacyjne rozklepując „El Ciclón” wdrapało się do strefy Liguilli Pre-Sudamericana, którą aktualnie zamykają ze skompletowanymi 33 punktami.
Olimpo vs San Lorenzo 2:1 (1:0), gole – 1:0 Hernán Encina (45′), 2:0 Walter Acuña (51′), 2:1 Mauro Matos (70′)
PS. na tym meczu byli obecni kibice gości, ale zapewne nie mogą być zadowoleni z wizyty na Estadio Roberto Carminatti w południowej części prowincji Buenos Aires.
San Lorenzo wyjątkowo nie leży Bahía Blanca. Poprzednio kiedy tu grali (na początku 2014) ulegli lokalnej drużynie 0:2.
Pozostałe niedzielne spotkania:
Rosario Central vs Argentinos Juniors 2:0 (1:0), gole – Marco Ruben (33′), Marcelo Larrondo (65′)
Kolejne potknięcie San Lorenzo wykorzystał trzeci dotychczas Rosario Central bez większych trudów stawiając czoła beniaminkowi Argentinos Juniors. 2:0 niepokonanych u siebie w tym roku „Canallas” to najniższy wymiar kary dla macierzystego klubu Diego Maradony, ale goście również atakowali.
Jednak Central w obecnej formie był dla nich poza horyzontem możliwości. W 33 minucie dość ofiarna szarża miejscowych Giovani Lo Celso zagrał na pole karne do aktywnego stopera Javiera Pinoli, który brutalnie zderzył się z wychodzącym doń bramkarzem Adriánem Gabbarinim, lecz sędzia gry nie przerwał, a futbolówkę głową do pustej bramki zaadresował Marco Ruben. Najskuteczniejszy piłkarz tej kampanii 21. raz wpisał się na listę strzelców.
Masywny Pinola jakoś przetrwał to zderzenie, ale Gabbarini niestety musiał być zmieniony przez młodziutkiego Sebastiána Gioviniego, który zanotował swój oficjalny debiut. Tutaj ładnie sparował bombę z dystansu Nery’ego Domíngueza.
W 58 minucie czerwoną kartkę obejrzał rozgrywający AJ – Germán Basualdo, a nieco później przeważający gospodarze strzelili po raz drugi. Lo Celso doskonała asysta lobem w szesnastkę do Marcelo Larrondo, a ten wykiwał bramkarza nie mając kłopotu z wycelowaniem do pustej bramki.
U epilogu zawodów drugą czerwoną kartkę zarobili gości, bowiem Miguel Torren został wyrzucony przez arbitra.
Drużyna Eduardo Coudeta awansowała na pozycję lidera wyprzedzając o punkt przegrane San Lorenzo. Jeszcze niedawno można było w ciemno stawiać, że czołowe dwa miejsce zajmą właśnie Boca i papiescy ulubieńcy, ale dziś nie jest to przesądzone. „Cuervos” mogą pocieszać się, iż do finiszu kampanii mają nieco łatwiejszy terminarz:
- San Lorenzo – Temperley (dom) i Rafaela (wyjazd)
- Central – Banfield (wyjazd) i Boca Juniors (dom)
***
Tigre vs Banfield 3:1 (2:0), gole – 1:0 Federico González (26′), 2:0 Facundo Sánchez (41′), 2:1 Iván Rossi (70′), 3:1 Sebastián Rincón (86′)
Nareszcie obudziło się Tigre, aczkolwiek ich szans na Liguillę Pre-Libertadores ciągle są nikłe. „El Matador” jednak nie odpuścili i pokonali 3:1 słabnący Banfield wyprzedzając ich w klasyfikacji.
Urokliwy stadion Coliseo de Victoria natchnął grających w szarych koszulkach gospodarzy (faktycznie zrobili rywala na szaro), którzy w 26 minucie objęli prowadzenie za sprawą cudownego uderzenia w długi róg Federico Gonzáleza ze skraju pola karnego. Błyskawiczna kontra zainicjowana długą lagą Carlosa Luny zza połowy boiska.
Na chwilę przed przerwą czołowy rozgrywający Tigre – Facundo Sánchez podwoił zaliczkę celnym wolejem wykańczając w polu bramkowym centrę z ubocza od Horacio Orzána.
Delegaci z południowego Buenos Aires (którym starcia w północnych dystryktach stolicy wyjątkowo się nie udają) zdobyli bardzo ładnego kontaktowego gola w 70 minucie. Iván Rossi huknął zza szesnastego metra zaskakując Javiera Garcíę. Tak oto zdobył swą premierową bramkę w profesjonalnej karierze:
Jednak tuż przed zakończeniem starcia Tigre ponowili dwubramkową przewagę. Federico González wyprowadził kontrę, na raty zagrał (jego pierwszą próbę odbił Rossi) w pole bramkowe do kolumbijskiego napastnika Sebastiána Rincóna, któremu pozostało trafić do pustej bramki (coś dużo goli z karnych i do pustej bramki w ten weekend).
Zwycięzcy przegonili pokonanych – Tigre jest dziewiąte z 45 punktami, a Banfield pozycję niżej i ma oczko mniej. Czy któraś z ów ekip może jeszcze awansować do baraży o Copa Libertadores? Matematycznie tak, praktycznie jest to iluzoryczne.
***
River Plate vs Aldosivi 1:1 (0:1), gole – 0:1 Pablo Lugüercio (17′), 1:1 Rodrigo Mora (75′)
Tylko remis wyluzowanego River przeciwko beniaminkowi walczącemu o play-offy do Sudamericany. Aldosivi niespodziewanie objęło prowadzenie w 17 minucie, kiedy dośrodkowanie z rzutu rożnego genialną główką przeciął Pablo Lugüercio pakując futbolówkę między słupkami.
„Millonarios” było stać tylko aby wyrównać straty. Przed kwadransem odpoczynku w klarownej okazji fatalnie spudłował Sebastián Driussi. Lecz punkcik uszczknął Urus-wybawiciel Rodrigo Mora korzystając z asysty lobem od rodaka Tabaré Viudeza.
River powinien otrzymać rzut karny po faulu na Lucho Gonzálezie, co arbiter przeoczył. Ale wcześniej rozjemca Germán Delfino* pomógł faworytom nie zauważając bardzo chamskiego przewinienia Gabriela Mercado (pod koniec ten doigrał się – i tak zarobił czerwień). W 86′ goście mogli odzyskać prowadzenie, ale uderzenie z dystansu Enrique Seccafiena nieznacznie chybiło obok słupka.
* – już kiedyś wspomniałem, iż Delfino to sędziowski patałach jakich mało…
Aktualni tryumfatorzy Copa Libertadores zajmują siódme miejsce z 46 punktami, ale nie sądzę aby zależało im na sukcesie w barażach skoro walczą o miano pierwszej drużyny, która w jednym roku zwycięży wszystkie rozgrywki CONMEBOL.
Zresztą sam Mora ogłosił po spotkaniu, że ich celem jest Copa Sudamericana, gdzie za trzy dni podejmą brazylijskie Chapecoense w pierwszej ćwierćfinałowej batalii.
Aldosivi jest szesnaste, ale „Rekiny” są zbyt słabe na międzynarodowe puchary i nawet majowe znokautowanie 3:0 kroczącej do tytułu Boca Juniors niczego nie zmieni.