Cóż to było za niewiarygodne spotkanie! Rafaela prowadząc 2:0 i grając w przewadze liczebnej ostatecznie … przegrała 2:3! Natomiast gracz z pola w końcówce zatrzymał rzut karny! Dla Uniónu ten tryumf jest być może bardziej spektakularny od wyjazdowego zwycięstwa 4:3 nad Boca. Co ciekawe los wiedział, gdzie ma dojść do takiego dreszczowca, bo przecież były to małe derby prowincji Santa Fe.
Rozpoczęcie było pomyślne dla gospodarzy, których na dwubramkową przewagę wyprowadzili byli zawodnicy Independiente. Najpierw w 32 minucie Gabriel Graciani fenomenalnie huknął pod poprzeczkę z ostrego kąta, a cztery minuty potem Osmar Ferreyra wykorzystał okazję sam na sam z bramkarzem po asyście od Ignacio Pussetto.
Jeszcze przed przerwą za chamskie kopnięcie rywala w okolice zada z boiska wyleciał rozgrywający Uniónu – Diego Villar. Po czerwonej kartce dla brodacza wydawało się, że jest już pozamiatane.
Ale futbol czasem pisze szalone scenariusze i tak było wczoraj w Rafaeli. Goście nieoczekiwanie odrobili deficyt. W 68 minucie dośrodkowanie z kornera, po którym Claudio Riaño strzelił głową – piłkę z bramki wybił defensor, ale uczynił to kiedy ta minęła już linię bramkową.
Moment później następna wrzutka z narożnika boiska, futbolówkę z rąk wypuścił bramkarz Carlos De Giorgis, a wykorzystał to obrońca Rolando García Guerreño doprowadzając do remisu.
W 80 minucie gracz miejscowych dotknął piłki ręką w swoim polu karnym, za co sędzia przyznał wapno Uniónowi. Zmiennik Juan Rivas wykorzystał jedenastkę przechylając szalę zwycięstwa na korzyść „Tatengues”.
Na tym emocje się nie minęły, bo Rafaela rzuciła się do odrabiania strat. Gdyby bramkarz Matías Castro nie zatrzymał akcji jeden na jednego, a po chwili Facundo Parra trafiłby w dośrodkowaną futbolówkę będąc tuż przed bramką zakończyłoby się wynikiem 3:3…
Unión mógł władować jeszcze czwartą bramkę. W ostatniej minucie Carlos De Giorgis (który został chyba pechowcem całej kolejki) brzydko faulując atakującego Riaño sprokurował następny rzut karny i wyleciał z boiska.
Zań do bramki Rafaeli stanął gracz z pola – ich kapitan Adrián „El Polaco” Bastía. Mimo braku umiejętności między słupkami obronił strzał poszkodowanego (a mówią, że sam poszkodowany nie powinien wykonywać karnego) i resztki honoru „La Cremy”.
Atlético de Rafaela vs Unión de Santa Fe 2:3 (2:0), gole – 1:0 Gabriel Graciani (32′), 2:0 Osmar Ferreyra (36′), 2:1 Claudio Riaño (68′), 2:2 Rolando García Guerreño (71′), 2:3 Juan Rivas (80′ – pen.)
Ekipa Leonardo Madelóna po wygranej umocniła się w roli najlepszego spośród beniaminków i okupuje już całkiem wysoką jak na nich 11. lokatę z 38 punktami. Pechowi przegrani nadal są czwarci od końca, a generalnie już o nic nie walczą – chyba, że o własną godność.