San Juan nareszcie zdobyty i to w derbach!

No proszę! San Martín de San Juan pierwszy raz od maja zeszłego roku przegrał mecz na własnym stadionie i nota bene ekipą, która przełamała urok twierdzy im. Inżyniera Hilario Sáncheza został ich odwieczny rywal – Godoy Cruz.

Clásico de Cuyo obfitowało w niewiarygodne zwroty akcji. Niby to San Martín jest znacznie wyżej w tabeli, tak długo był niepokonany u siebie i na dodatek Godoy Cruz nie wygrał na wyjeździe od marca, ale jak każdy wie derby rządzą się swoimi prawami.

Już w 24 minucie Javier Toledo wykorzystując okazję sam na sam z bramkarzem Rodrigo Reyem dał prowadzenie teoretycznemu faworytowi. Świetną asystę lewą flanką odnotował Marcos Figueroa.

W kolejnych minutach zawodów nadal przewagę mieli „Verdinegros”, ale nie potrafili wyraźnie jej udokumentować. Rodrigo Rey znakomicie bronił uderzenia z dystansu. Kto by pomyślał, że nieskuteczność zemści się na ekipie Carlosa Mayora (który przecież jest byłym trenerem Godoy Cruz).

70 minuta – dośrodkowanie z rzutu rożnego, pierwsze uderzenie głową uderzyło o słupek, lecz piłka wyleciała w pole bramkowe, gdzie najprędzej dobiegł do niej snajper gości Leandro Fernández trafiając do pustej siatki. Było 1:1, czyli tyle ile w poprzednim starciu obu ekip z pierwszej kolejki.

Natomiast chwilę po wyrównaniu „Bodegueros” otrzymali rzut karny za zagranie ręką obrońcy Damiána Ledesmy we własnym polu karnym. Kiedy miało dojść do wykonania jedenastki kibice będący za bramką rzucili racę na murawę. Sędzia przerwał mecz. Po trzech minutach wznowił zawody, a Leandro Fernández nareszcie podszedł do wapna i wykorzystując je dał Godoy Cruz zwycięstwo 2:1.

Były snajper ligi gwatemalskiej zdobył swojego dziesiątego i jedenastego gola podczas trwającej kampanii. Obecnie w rankingu strzelców jest wiceliderem, ex-aequo z nie grającym już w Argentynie weteranem Fernando Cavenaghim. Kto wie może jeszcze dogoni Marco Rubéna? 

Na kwadrans przed upływem regulaminowego czasu z ławki wszedł urugwajski napastnik San Martín – Carlos Bueno wracający po półrocznym leczeniu złamanej nogi.

Lokalni gracze walczyli do ostatniego tchu. W 87 minucie zadanie ułatwił im skrzydłowy gości Fabrizio Angileri, gdyż obejrzał czerwoną kartkę. Ostatnie dziesięć minut stoczyli w przewadze liczebnej.

„Winiarze” jakoś się bronili. Tuż przed upływem doliczonego czasu gospodarze otrzymali rzut rożny. Centrę z niego przeciął Daniel Franco, a następnie jego kolega trafił głową do siatki. Lecz arbiter przerwał grę nie uznając gola. Dlaczego? Ponieważ Franco dotknął futbolówki ręką, za co otrzymał drugą żółtą kartkę również wylatując. Chwilę później zabrzmiał końcowy gwizdek.

San Martín de San Juan vs Godoy Cruz 1:2 (1:0), gole – 1:0 Javier Toledo (24′), 1:1 i 1:2 Leandro Fernández (70′, 76′ – pen.)

Składy:

San Martín de San Juan: Luis Ardente (C) – Renzo Vera, Damián Ledesma, Javier Capelli, Daniel Franco – Leandro Martínez (85′, Mauro Milano), Nicolás Pelaitay (77′, Carlos Bueno), Sebastián Navarro, José Gómez (64′, Marcos Gelabert) – Javier Toledo, Marcos Figueroa

Trener: Carlos Mayor

Godoy Cruz: Rodrigo Rey – Lucas Ceballos (C), Esteban Burgos, Danilo Ortíz, Nahuel Zárate – Emmanuel García (65′, Agustín Díaz), Luis Jerez Silva, Guillermo Fernández (56′, Fernando Zuqui) – Fabrizio Angileri, Leandro Fernández, Jaime Ayoví (81′, Gastón Giménez)

Trener: Gabriel Heinze

Sędziował: Juan Pablo Pompei

Godoy Cruz odżył! W tabeli drużyna z Mendozy wciąż jest nisko, bo zajmuje 23. miejsce, ale taka victoria na pewno zbuduje atmosferę w ekipie Gabriela Heinze, który niedawno otrzymał pełne uprawnienia trenerskie i dziś pierwszy raz mógł dowodzić podopiecznymi z ławki, a nie z trybun.

Pokonani ciągle są na trzynastej lokacie, a jeśli Unión poradzi sobie w derbach Santa Fe z Colónem to San Martín nie będzie już najlepszym spośród beniaminków.

Comments are closed.