Takiego starcia jak minionej nocy na La Bombonera w tym sezonie nie mieliśmy. Boca Juniors walcząca o utrzymanie fotelu lidera Primera Division de Argentina podejmowała u siebie mocnego beniaminka Unión de Santa Fe. Niestety, przez lwią część spotkania „Xeneizes” musieli grać w osłabieniu i mimo optycznej przewagi summa summarum polegli 3:4 osuwając się na drugą lokatę.
Udany początek nie zwiastował tragedii. Już w 7 minucie gospodarzy na plus wyprowadził Jonathan Calleri, który wykorzystał złe wybicie obrońcy po dośrodkowaniu ze skrzydła od Sebastiána Palaciosa i mocnym, bezpośrednim uderzeniem pod poprzeczkę ze skraju pola karnego strzelił pierwszego gola.
Niestety, chwila gapiostwa brutalnie zemściła się na „Xeneizes”. W 26 minucie atak Uniónu rozpoczęty dalekim wykopem kapitana Nereo Fernándeza od własnej bramki. Defensywa Boca nie upilnowała Lucasa Gamby, który wybiegł sam na sam z goalkeeperem. Orión nie miał wyjścia i musiał ratować sytuację ostrym faulem na napastniku, za co otrzymał (już trzecią w tej kampanii) czerwoną kartkę.
Zastanawiam się czy Orión nie lepiej uczyniłby, gdyby zwyczajnie pozwolił ominąć się Gambie i strzelić mu gola. Wtedy przynajmniej graliby w wyrównanych składach. A tak nie dość, że rzut karny dla przybyszy z Santa Fe to jeszcze konieczność toczenia bardzo długiego wojażu w dziesiątkę.
Karny to jeszcze nie gol, ale po długiej fali protestów ze strony gospodarzy Víctor Malcorra ustawił piłkę na jedenastym metrze i chociaż wchodzący między słupki Guillermo Sara wyczuł jego intencje to futbolówki nie sięgnął, więc zrobiło się 1:1. Dla Malcorry to już ósme trafienie podczas bieżącej kampanii.
Chwilę później miejscowi już przegrywali 1:2. W 36 minucie Daniel Díaz frajersko stracił piłkę na własnej połowie adresując ją do rozgrywającego gości Mauricio Martíneza, który wybiegł jeden na jednego z Sarą pokonując go niskim uderzeniem między nogami. I oto grający w przewadze „Tatengues” objęli prowadzenie.
Boca dopiero w końcówce pierwszej części ocknęła się szukając wyrównania. Jako, że oponent grał dość zdecydowanie to „Azul y oro” mieli sporo rzutów wolnych. Niestety Tévez i spółka żadnego z nich nie potrafili wykorzystać. Ale tuż po zmianie stron „Apacz” zdobył swojego pierwszego gola w lidze po powrocie do Boca. Dobijając strzał Calleriego na krańcu szesnastki doprowadził do remisu.
Wydawało się, że prędzej czy później gospodarze odzyskają prowadzenie, ale nic z tego. Gra w osłabieniu zrobiła swoje. Mimo dominacji to przeciwnik znalazł sposób aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 65 minucie dośrodkowanie gości z rzutu wolnego, seria chaotycznych podań, olbrzymie zamieszanie w polu karnym, gdzie najlepiej odnalazł się prawy defensor Emanuel Brítez z 10. metra trafiając do siatki.
Znów trzeba było szukać wyrównania. Nerwów nie brakowało, a trener i asystent miejscowych za nadmierne pretensje do arbitra zostali wyrzuceni na trybuny. Po długich staraniach udało się strzelić na 3:3 w 88 minucie. Dośrodkowanie Gago z środka pola, udanie szczupakiem w polu karnym przeciął Jonathan Calleri notując drugie trafienie w tym spotkaniu i szóste w całym sezonie.
Sędzia doliczył aż pięć minut, więc wydawało się, że czasu by dopiąć swego jest sporo, lecz znów dało o sobie znać osłabienie. Pierwsza z doliczonych minut – niepozorna centra Malcorry dotarła na ubocze szesnastki, gdzie w pole bramkowe „zagłówkował” zmiennik Facundo Affranchino, a tam znalazł się bohater tej potyczki Lucas Gamba celną główką rozstrzygając losy dreszczowca.
Daniel Díaz chciał ratować Boca nakładką, ale nie sięgnął wysokości głowy rywala. Niestety kapitan będzie antybohaterem tego starcia. To on zawinił przy większości trafień dla beniaminka.
„Xeneizes” walczyli do ostatniego tchu. Jeszcze Calleri szukał hattricka – w 94 minucie oddał kolejny strzał głową, ale tym razem Nereo Fernández był czujniejszy i wykazał się heroiczną robinsonadą. Tak prysnęła resztka nadziei… Przerwana została seria zwycięstw Boca, jaka zatrzymała się na pięciu kolejnych victoriach (4 ligowe plus 1 w Pucharze Argentyny).
Boca Juniors vs Unión de Santa Fe 3:4 (1:2), gole – 1:0 i 3:3 Jonathan Calleri (7′, 88′), 1:1 Víctor Malcorra (31′ – pen.), 1:2 Mauricio Martínez (36′), 2:2 Carlos Tévez (46′), 2:3 Emanuel Brítez (65′), 3:4 Lucas Gamba (90+1′)
Boca Juniors: Agustín Orión – José Pedro Fuenzalida (70′, Federico Carrizo), Fernando Tobio, Daniel Díaz (C), Nicolás Colazo (78′, Rodrigo Bentancur) – Fernando Gago, Cristian Erbes, César Meli – Sebastián Palacios (30′, Guillermo Sara), Jonathan Calleri, Carlos Tévez
Trener: Rodolfo Arruabarrena
Unión de Santa Fe: Nereo Fernández (C) – Emanuel Brítez, Santiago Zurbriggen, Rolando García Guerreño, Marcelo Cardozo – Diego Villar (81′, Facundo Affranchino), Matías Sánchez (55′, Manuel de Iriondo), Mauricio Martínez, Víctor Malcorra – Lucas Gamba, Claudio Riaño (69′, Franco Soldano)
Trener: Leonardo Madelón
Sędziował: Jorge Baliño
Unión drugi raz z rzędu wygrywa z Boca Juniors na La Bombonera. Poprzednio, gdy te ekipy oficjalnie spotkały się ze sobą (w marcu 2013) drużyna ze stadionu 15. kwietnia zwyciężyła 3:1. Dziś tryumfuje 4:3. W klasyfikacji awansowali na dziesiąte miejsce, gromadząc 30 oczek. Wygraną zadedykowali tragicznie zmarłemu w wypadku samochodowym wychowankowi tego zespołu Diego Barisone.
Było to tak traumatyczne spotkanie, że mogłoby równać się z pamiętnym meczyskiem Boca vs Independiente z marca 2012, kiedy „Inde” zwyciężyło 5:4 mimo, że do 90 minuty to Boca prowadziła 4:3…
Największym utrapieniem dla podopiecznych Arruabarreny jest utrata pozycji lidera i niewykorzystanie szansy na ucieknięcie River Plate, który pauzował w ten weekend, bo szykuje się do finału Copa Libertadores. Ciągle mają trzy punkty więcej od „Millonarios”, ale tamci jedno starcie rozegrane mniej. To ich trzecia porażka w campeonato 2015 (w tym druga u siebie oraz druga z beniaminkiem).
Liderem klasyfikacji od tej chwili jest San Lorenzo de Almagro, które ma tyle samo punktów ile zgarnęła Boca (czyli 40). Aczkolwiek klub papieża Franciszka może pochwalić się lepszym o trzy gole bilansem bramkowym, dlatego jest wyżej.
Ni niezłe meczysko, bo w innych trochę nudnawo.
Calleri to spec od strzelania ładnych goli.
Zastanawiam się czy Marcelo Meli nie jest dokładnie piłkarzem jakiego potrzeba nam w reprezentacji. Tzn. defensywny, waleczny pomocnik biegający od pola karnego do pola karnego. Słabością naszych DM jest to właśnie, że są jednowymiarowi, albo tak są ustawiania przez trenerów. A Meli oprócz świetnej roboty w defensywie znakomicie podłącza się do akcji ofensywnych. Takich piłkarzy w Argentynie było zawsze ze świecą szukać. Bardzo łądna asysta tym razem. Kranevitter, Cubas, Meli- tych chciałbym zobaczyć w reprezentacji i nie wiem czy aby właśnie Meli nie był na ten moment najlepszą opcją jako uzupełnienie drugiego DM, skupionego wyłącznie na zadaniach defensywnych.
Sam dziwię się, że to San Lorenzo lideruje. Po Racingu mają jak dla mnie drugą najnudniejszą ekipę.
Właściwie to nie była to asysta, ale zachował się świetnie. Dlaczego nikt dotychczas nie patrzył na tego znakomitego Meliego pod kątem reprezentacji. To błąd. Kogoś takiego może nam trzeba.
Ahaahhahahhaha no i bardzo dobrze 😀
Niech te Meli najpierw pokaze sie z dobrej strony w lepszej lidze, bo atgentynska nir jest wyzncznikiem do gry w pierwszym skladzie reprezentacji
Mecz Boca z Unionem szalony. Orion zachował się jak debil. Calleri zapowiada się na drugiego „El Loco” 🙂 Przy jego drugiej bramce kapitalna wrzutka Gago. No i na koniec Cata Diaz, wczoraj grał dramatycznie 🙁
A ja właśnie inaczej to widzę. Od kilku lat pokutuje wśród selekcjonerów przekonanie, że do kadry nadają się wyłącznie tacy, co grają w Europie lub, którzy w niej grali. To jest niepotrzebne ograniczenie i pozbawienie się cennego wkładu jaki zawsze w przeszłości wnosili piłkarze z rodzimej ligi. To, że gra się tam inaczej i poziom jest nieco niższy nie znaczy, że nie ma tam wartościowych elementów do reprezentacyjnej układanki. A owszem są. Jeśli w reprezentacji obaj DM (Masche, Biglia) z podstawowego składu są piłkarzami wybitnie defensywnymi (co moim zdaniem trochę okulawia i upraszcza argentyńskie ataki) i w Europie (poza raczkującym Zuculinim) nie ma piłkarza potrafiącego połączyć na tej pozycji dwie role, to trzeba się śmielej rozejrzeć po kraju. Meli to wielki walczak, a taki zawsze wnosi coś ciekawego. Jest o niebo bardziej waleczny od Biglii…
Droga do reprezentacji nie musi wieść przez Europę. Dajmy spokój. Nie można się tak ograniczać. Co więcej: dla niektórych piłkarzy lepiej byłoby, aby nigdy nie wybierali się do Europy. Mogą grac cała karierę w Ameryce Pd. a mimo to stanowić wartość dla drużyny narodowej. Przykład? Świeżo upieczony Mistrz Ameryki Południowej – Valdivia.
Faktycznie, z reguły grają na 1:0, ale mają te przebłyski jak z Lanusem wygrali 4:0, z Sarmiento 3:0 albo ostatnio 3:0 z Arsenalem. No, i mają najlepszą w lidze defensywę 🙂 Tylko strach pomyśleć, co będzie z nią kiedy Yepes i Cetto zakończą karierę, a Caruzzo się wypali.
Poza tym, co do poziomu ligi argentyńskiej: czy on jest aż tak znacząco niższy? Nie sądzę. Każdorazowo gdy dochodzi do meczu o Puchar Interkontynentalny drużyny argentyńskie udowadniają, że niewiele odstają. A już zwłaszcza Boca w ostatnich czasach do pokazała. Taki Meli mógłby powalczyć jak równy z równym z najlepszymi na świecie. Tej młodzieńczej waleczności brakowało mi na Copie w naszej drużynie.
Ten Valdivia to by do podstawowego skladu Atgentyny sie nie dostal. S Biglia to jeden z lepszy DMw serie a. Zaloze sie że w lidze aargentynskiej wyróżnialby sie bardziej niż Meli.
Nie ma znaczenia że są stricte defensywni. Holendrze mieki barsziej defensywną pare Van Bommel – N. De Jong i gdyby nie bledy Webba zostaliby mistrzami świata.
Poza tym jest Banega albo Enzo Perez.
„Od kilku lat pokutuje wśród selekcjonerów przekonanie, że do kadry nadają się wyłącznie tacy, co grają w Europie lub, którzy w niej grali. To jest niepotrzebne ograniczenie i pozbawienie się cennego wkładu jaki zawsze w przeszłości wnosili piłkarze z rodzimej ligi. ” – tu się zgadzam w 200 % , nie można umniejszać młodego piłkarza tylko dlatego, że nigdy nie zagrał w Europie.
Pamiętam czasy jak szanse dostawało więcej graczy z rodzimej ligi. Nawet jeszcze za Maradony i wcześniej za Basile. Jeszcze nawet Sabella ryzykował eksperymentując z młodymi ligowcami i chyba właśnie od czasów, gdy nie udał się jego eksperyment z Gino Peruzzim i Lisandro Lópezem (tym z Benfiki, wtedy w Arsenalu de Sarandi) to wtedy narodziła się ta tendencja, że jak nie jest z Europy to nie sprawdzi w profesjonalnej reprezentacji.
O Melim w reprezentacji już myślałem wcześniej i uważam powinno się powołać go do tzw. ligowej kadry. Tylko zonk, od 2013 roku zaprzestano organizacji spotkań reprezentacyjnych Argentyny poza terminami FIFA z udziałem „ligowców” dlatego, że podobno piłkarze w nich prezentowali amatorski poziom i grali jak pokraki. Ale mimo łapali doświadczenie, a i takie mecze wypromowały choćby Fede Fernandeza, Marcosa Rojo, Hectora Canterosa, czy później Ignacio Scocco.
Trzeba jednak zwracać uwagę nie tylko na środek pola. Bo owszem tam mamy talenty Cubasa, Kranevittera, Pochettino czy właśnie Meliego. Ale ja uważam, że na szansę debiutu zasługują też Calleri, Seba Palacios czy żeby nie być stronniczym tez Pity Martinez, Alario, a przede wszystkim Zelarayan i Ignacio Fernandez.
„Orion zachował się jak debil.” – dziwisz się, że musiał ratować zespół faulem, jak obrona zostawiła go na pastwę losu. Owszem mógł dać wykiwać się Gambie i wtedy było 1:1, ale gralibyśmy w komplecie, ale pewnie myślał sobie, że Unión a nuż nie strzelił karnego, a potem uda się dowieźć 1:0 w osłabieniu jak z Belgrano tydzień temu. Cóż, nie udało się, a Orión jest teraz znoszony na taczkach.
„Calleri zapowiada się na drugiego „El Loco”” – ekspert od strzelania pięknych goli , ale najlepiej by najpierw został drugim Dybalą.
No właśnie do podstawowego składu Argentyny, by się Valdivia nie dostał, bo tylko nasi trenerzy są tak ograniczeni, że ślepo stawiają na gwiazdorów z Europy, którzy później z tymże Valdivią przegrywają. Lubię Biglię, bo sam go chciałem w pierwszym składzie przed turniejem, ale czuję, że Meli wniósłby więcej walki i wszechstronnosci do kadry, a tego brakowało w jego grze na Copie.
Gdyby babka miała wąsy. To tak było: gdyby Higuain trafił to Arg byłaby mistrzem. Takie gadanie nie ma sensu. Nikt nie zasłużył bardziej na mistrzostwo niż Niemcy. Żadni tam Holendrzy.
Banega nie ma nic z DM, więc odpada. Enzo można rozważać, ale Meli jest lepszy w defensywie. Choc trener Valencii wystawia ostatnio Pereza na stoperze!
Meli byłby bardziej waleczny od Biglii, ale też nie wiadomo jak zachowałby im byłby bliżej pola karnego rywala. A on czasem na tendencje do dziwnych strat piłki. Z drugiej strony taki Ignacio Fernandez też jest waleczny, a umie huknął z dystansu fajnie, a Zelarayan mógłby nawet być jak drugi Valdivia. Tylko musiałby raczej zasilić silniejszy klub od Belgrano, może np. Inde.
Enzo Perez ciągle ma wielki potencjał i Martino prędzej postawi na niego niż na któregoś ligowca. Teraz to trzeba liczyć na to, że odstawi Gago (może ostatnio ma dobrą formę, ale jego czas w reprezentacji już chyba niestety minął) i nie będzie powoływać po znajomości, chyba, że Pablo Pereza z którym kiedyś współpracował w NOB. Ale coś czuję, że pozycję rozgrywającego niebawem liczniej będą obstawić piłkarze poniżej 25 roku życia.
No własnie szkoda, że zrezygnowano z tego poligonu doświadczalnego meczów w domowych składach. Ja oglądałem te mecze i nie uważam, że grali jak łamagi. To był tylko brak zgrania, bo ci piłkarze nigdy wczesniej ze sobą nie grywali.
Ed, wymieniłeś ciekawe nazwiska. Jesteś przekonany do Ignacio Fernandeza? Ja w sumie jeszcze dobrze mu się nie przyjrzałem, choć oglądałem Gimnasię niedawno.
Pochettino. Wodziałęm go kiedyś w meczu rezerw Boca. To taki piłkarz, który chce byc liderem środka pola, ale tak w starym stylu. Niekoniecznie ofensywnie. On już chyba jest zawodnikiem Juventusu…
Palacios bardzo mi się ostatnio podoba. Trochę kojarzy mi się z Zelarayanem. Ten sam rocznik również. Ale fakt, Zelarayan ma pierwsześntwo chyba ze wszystkich ofensywnych zawodników w lidze.
Ale Ignacio Fernandez to chyba raczej napastnik.
Włąśnie o to chodzi, żeby ten DM potrafił również kropnąć z dystansu. Masche i Biglia tego nie potrafią, a taki Meli nieraz się pokusi i nawet przyzwoicie mu to wychodzi.
„Ale Ignacio Fernandez to chyba raczej napastnik.” – nie, to środkowy pomocnik lub playmaker. Gimnasia gra tylko jednym napastnikiem i jest nim Nicolas Mazzola.
„Włąśnie o to chodzi, żeby ten DM potrafił również kropnąć z dystansu. Masche i Biglia tego nie potrafią, a taki Meli nieraz się pokusi i nawet przyzwoicie mu to wychodzi.” – nie pamiętam żeby w barwach Boca strzelił jakiegoś gola po uderzeniu z dystansu. Wiem, że w Colonie mu się udawało, ale od kiedy gra w Boca to jeśli strzeli gola to raczej wykończy akcję. W Bosteros to najdalsza odległość z jakiej strzelił była w Copa Libertadores z Zamorą , był to chyba 17. metr.
„Ed, wymieniłeś ciekawe nazwiska. Jesteś przekonany do Ignacio Fernandeza? Ja w sumie jeszcze dobrze mu się nie przyjrzałem, choć oglądałem Gimnasię niedawno.” – moim zdaniem najlepszy piłkarz ligi argentyńskiej począwszy od maja. Obok niego wyróżniłbym jeszcze Zelarayana, Pablo Perez, Calleriego, Gino Peruzziego, Pitiego Martineza, Driussiego, Jesusa Mendeza, Barovero, Lucasa Wilcheza (tego z Tigre), Martina Beniteza, Joela Amoroso, Emanuela Masa i Facundo Oreję.
Fixxxer chodzilo mi o mundial 2010
No fakt nie strzelił w Boca. Ale ma do tego dużo większe predyspozycje niż dwaj wyżej wymienieni.
„No fakt nie strzelił w Boca. Ale ma do tego dużo większe predyspozycje niż dwaj wyżej wymienieni.” – owszem, prędzej odważy się na strzał z dystansu niż któryś z systemowych DM’ów, ale najlepiej aby ktoś z grona Cubas-Meli-Kranevitter-Mancuello-Nacho Fernandez stopniowo wchodził do składu kadry, a bo oni zapewne też od razu nie zaczną zachwycać, a dobra współpraca weteranów z młodą krwią to rzecz niezbędna. Bez tego nie ma mowy o sukcesach.
No tak. Tylko, że co obecnie oznacza to „stopniowo”. Prawda jest taka, że w tej chwili jest najlepszy okres do wprowadzenia młodzieży hurtem. Bo „starzy” Copy i tak nie wygrali, a z kolejną możemy zaryzykować; bo w przyszłym roku i tak jest olimpiada, na którą trzeba stworzyć wcześniej jako taką drużynę, bo za na przykład dwa lata nikt już nie będzię chciał eksperymentować, gdyż mundial będzie za progiem. Jak nie teraz śmielej, to nigdy nie będzie okazji. Ignacio Fernandez to faktycznie może być dobra opcja. On akurat mógłby z Mancuello i Zelarayanem powalczyć o miejsce w kadrze.
No tak. Tylko, że co obecnie oznacza to „stopniowo” – no właśnie oznacza to, aby dostali szansę najpierw na Copa America Centenario albo na Olimpiadzie, ale w tym roku na el. do Mundialu oprzeć się jeszcze na starej gwardii. Właśnie za rok będzie najlepszy okres do przetasowań w kadrze Albicelestes.
Ed Orion mógł Gambie złamać i to bardzo poważnie nogę. Jak już tak bardzo chciał go za wszelką cenę powstrzymać to mógł go zwyczajnie złapać w pół. Co do wizji, że rywal nie strzeli karnego i dowiozą 1:0, to do końca meczu przecież pozostało ponad 60 min i nawet przy 1:1 mogli strzelić kilka kolejnych goli.